A PAMIĘTACIE, jak Ela szukała płetwy sterowej?

 

         Nie działo się to, prawdę mówiąc, na Mazurach, ale historia jest tak urocza, że i tak powtarza się ją każdego roku przy ognisku.

      Otóż Tomek i Ela pływali wówczas po Jezioraku łódką typu El Bimbo, w towarzystwie Basi i jej wojskowego męża – majora Witka (porządek musi być, a poranna kawa jest jak najbardziej zgodna z regulaminem!).

       Pewnego razu, podczas podchodzenia do brzegu, płetwa sterowa silnie podbita do góry – najprawdopodobniej po uderzeniu w kamień – obluzowała się i odpadła (cóż, El Bimbo było jednostką mocno już nadgryzioną zębem czasu). Na brzegu zaś, jak to na brzegu, jeziorakowi żeglarze w rządku zacumowanych dzielnie łódek obserwowali spod oka, jak to dobija kolejny jacht i czy uda mu się zrobić to elegancko, czy też w stylu raczej sierocym. Tomek (jak już wspomniano, sternik morski) nie zorientował się, że coś jest nie tak i dziarsko (oraz – co ważniejsze – skutecznie, choć bez steru) dobił do pomostu. Męskie towarzystwo wysiadło z łódki, po czym panowie udali się na piwo. Przybywszy na powrót do łodzi, chłopcy zorientowali się, tuż przed odejściem, że nie mają steru. Wówczas, brodząc po wodzie, postanowili dyskretnie poszukać kompromitującej zguby. Panowie trochę chodzili, trochę pływali… Łypali okiem to tu, to tam. Bez rezultatu. Zniecierpliwiona Ela postanowiła wziąć sprawę w swoje energiczne, damskie ręce. Ufna w solidarność i życzliwość braci żeglarskiej zapytała po prostu donośnym głosem: przepraszam, czy ktoś tu nie widział naszej płetwy sterowej? Czy myśmy właściwie dochodzili z płetwą, czy już bez?… Uff.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.