Starzy ludzie mówią o chorobach

 

– Starzy ludzie wciąż mówią o swoich chorobach… To nie do zniesienia. – powiedział z lekkim niesmakiem pewien niezbyt już młody, ale jeszcze nie stary człowiek.

            Tak bywa. To głos samotności.

             Jedynie ze swoim ciałem starzy ludzie mogą wejść w rzeczywisty dialog. Tylko we własne ciało mogą się wsłuchiwać z czułością, zrozumieniem i nadzieją na odzew. Ciało odpowie zawsze – pomrukami i kaszlnięciami, poszumem trzewi i trzeszczeniem stawów. Dialog z własnym ciałem to dotknięcie prawdy. Fałsz chowa się pod niemodnym obrusem. Nie ma gry. Maska opada. Młodsi i młodzi odchodzą znudzeni. Zostają wierni towarzysze – Ból i Lęk. Może oddalą się choć na chwilę. A jeśli nie, to może da się ich jakoś zagadać. Starzy ludzie wciąż mówią o swoich chorobach.

 

4 odpowiedzi na “Starzy ludzie mówią o chorobach”

  1. Mój Dziadek Leon w ogóle nie mówi o chorobach a ma już 96 lat! Ja bym nawet czasem wolała, żeby powiedział szczerze co go boli, a tu nic. I co zrobisz.. Ale z tymi wiernymi towarzyszami (Ból i Lęk) to Szanowna Autorka dała w kość, tzn. do myślenia!

    1. Możliwe, że ci starzy ludzie, którzy nie mówią o chorobach po prostu nie czują się samotni. No i może nie są samotni, bo otacza ich troska i wciąż mają dobre relacje z ludźmi.

  2. Starzy Ludzie nie mówią wciąż o chorobach, jeśli są otoczeni opieką, ale nie przez wspaniały personel pięknych domów radosnej starości w uroczych miejscach, tylko przez Rodzinę. Wtedy wszelkie strachy oddalają się, choć pewnie nie znikają (kto je tam zresztą wie). I należy o tym pamiętać – każdy kiedyś zostanie starym, a może nawet bardzo Starym Człowiekiem. A wówczas na niewiele zdadzą się wspomnienia odbytych wojaży w gronie fantastycznych znajomych (i przyjaciół), jeśli nie będzie przy nas Rodziny.

    1. Należy pamiętać o bardzo wielu aspektach obcowania ze starymi ludźmi… Co do wspomnień o wojażach w gronie znajomych (i przyjaciół), to mają one wartość niezależnie od tego, jak potoczy się życie. Tak to bywa ze wspomnieniami…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.