Kubusie i Filusie – opowieść Jedynej Córeczki

 

 

            Mój kot nie chce być mój. Nie mogę go nawet pogłaskać. Uznaje tylko Mamę. Czasem włazi jej na kolana i próbuje udeptać te mamine kolana do miękkości. Do mnie nigdy nie przychodzi. Dlatego postanowiłam, że kupię sobie jakieś zwierzątko, żeby było naprawdę moje. Będę się nim opiekować.

      Nie mam dużo pieniędzy, więc pomyślałam, że kupię sobie patyczaki. Widziałam je kiedyś w domu mojego kolegi Wieśka – są fajne, wyglądają jak malutkie gałązki.

            Przyniosłam małe akwarium, które ktoś wystawił przed blok. Umyłam je dokładnie Ludwikiem i porządnie wypłukałam, żeby Moje Patyczaki miały czysto i przyjemnie. Pan w sklepie zapakował mi je do pudełka i powiedział, żebym im dawała sałatę i że do akwarium trzeba nasypać trochę piasku. Zrobiłam wszystko tak, jak trzeba.

         Patyczaki wyglądały na zadowolone. Były malutkie jak cienkie słomki. Prawie ich nie było widać, ale jak patrzyło się dłużej, to widziało się, jak słodko brykają sobie po szklanych ściankach.

             Jeden patyczak był większy. Nazwałam go Kubuś (tak ma na imię kolega, z którym jeździmy na Mazury) a drugi to był Filuś, bo taki figlarny… Codziennie przed wyjściem do przedszkola sprawdzałam, czy mają swoją sałatę.

          Po jakimś czasie Kubuś zrobił się jakiś większy. Całkiem duży… Łaził i się ruszał… Wyglądał teraz jak spora gałąź a Filuś go gonił i wyglądał jak długi patol. Zobaczyłam też, że w akwarium jest więcej zwierzątek. To chyba musiały być dzieci Kubusia i Filusia.

              Pewnego razu Kubuś (a może Filuś) wylazł z akwarium i zaczął wspinać się po zasłonce. Wiedziałam, że powinnam się opiekować moim zwierzątkiem, ale Kubuś (a może Filuś) zrobił się już taki duży i tak szybko biegał na tych swoich patykowatych nogach, że w żaden sposób nie mogłam go zapędzić z powrotem na miejsce…

           Wystraszyłam się, że Kot (który nie chce być mój) zapoluje na Moje Patyczaki, które też chyba nie wiedziały, że są moje. Bo jakby wiedziały, to by raczej nie próbowały włazić na zasłonki, tylko siedziałyby na miejscu i spokojnie czekały na swoją sałatę!

            Stałam i patrzyłam, jak ten wstrętny Kubuś wspina się coraz wyżej i wyżej. Nic nie mogłam zrobić. Kubuś (albo Filuś) deptał zasłony i na nic nie zwracał uwagi. Był  naprawdę duży i, prawdę mówiąc, wcale nie wyglądał miło… Dzieci Kubusia i Filusia też robiły się coraz większe i też ciągle wyłaziły z akwarium do pokoju. Rozpełzały się po kątach. Zgarniałam je na gazetę, ale one mi spadały i wcale nie chciały się słuchać!

             Już wiedziałam, że nie dam sobie rady z tym całym towarzystwem. Poza tym, jak widziałam tego wielkiego, paskudnego Kubusia, to się cała wstrząchałam… Nie po to się ma zwierzątka, żeby  się wstrząchać!

           Nie wiedziałam, co zrobić. Aż sobie trochę popłakałam, bo przecież sama kupiłam Moje Patyczaki u pana i chciałam je mieć, hodować i je lubić…

          Mama domyśliła się, o co chodzi. Nic nie powiedziała, tylko razem z tatusiem pozgarniała wszystko do pudełka i zabrała do pracowni biologicznej, do swojej szkoły. Tam pracuje pani Renata, która bardzo boi się pająków, ale patyczaków wcale się nie boi, więc Kubuś,  Filuś i ich dzieci będą u niej szczęśliwe.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.