Pan Kuleczka i ładny czas na dorastanie

Wojciech Widłak, Pan Kuleczka. Ilustrowała Elżbieta Wasiuczyńska, Media Rodzina, Poznań 2002;

 

 Wojciech Widłak był jednym z autorów  adresowanego do rodziców pisma Dziecko, stworzył wówczas historyjki o kaczce Katastrofie, psie Pypciu i musze Bzyk-Bzyk (wielbicielce słowa: NIE!…) oraz o ich opiekunie, okrągłym (jak jego nazwisko) Panu Kuleczce. Trafiły one najpierw do czytelników Dziecka. Potem, za sprawą poznańskiej oficyny Media Rodzina, dotarły do szerszego grona odbiorców. Od ładnych paru lat opowieści Wojciecha Widłaka są przebojem wśród przedszkolaków i ich nieco starszego rodzeństwa.

     W tej chwili dostępna jest cała seria opowieści o Panu Kuleczce. Moim ulubionym zbiorem opowiadań o przygodach gromadki zamieszkałej w bloku przy ulicy Czereśniowej jest chyba zbiór zatytułowany Skrzydła.  Książka ta  została dostrzeżona nie tylko przez czytelników, ale i przez specjalistów, zajmujących się literaturą dziecięcą. Znalazła się bowiem w ścisłym gronie jedenastu tytułów nominowanych (w roku 2003) do nagrody literackiej Książka Roku, najważniejszego u nas konkursu literatury dziecięcej, organizowanego przez Polską Sekcję IBBY (International Board on Books for Young People).

   Dlaczego należy czytać dzieciom opowiadania Wojciecha Widłaka? Najprostsza odpowiedź brzmi: bo są ładne. A z ładnością   bywa  różnie. Wcale nie jest o nią tak łatwo. Podobnie jak ze spokojem. W serii o Panu Kuleczce dziecko znajduje spokój i równowagę. Znajduje też codzienność, ale wcale nie tę – tak zwaną – szarą.

      Brak szarości to również wielka zasługa, nagrodzonych w konkursie Pro Bolonia, ilustracji Elżbiety Wasiuczyńskiej (to zresztą  właśnie one, co warte podkreślenia, zainspirowały Wojciecha Widłaka do wymyślenia i napisania historii o Panu Kuleczce i jego podopiecznych). Ilustracje są proste i, jak wyobraźnia ich autorki,  zachwycająco  kolorowe (odbiegające jednakże od marketingowego wzorca rzucania się w oczy). Widzimy na nich  zadumanego psa Pypcia i zadziorną, choć skłonną do wzruszeń, kaczkę Katastrofę (jakże wiele czułości ma ona dla swej ulubionej Myszy Wiszy!). Widzimy pana Kuleczkę o lekko zatroskanym i zamyślonym, a jednocześnie wesołym wyrazie twarzy, ze sterczącymi siwymi włosami (bo to w końcu człowiek niemłody) i malowniczą, ciągle w innym kolorze, muszką  pod szyją (bo należy dbać o wytworne maniery a elegancja obowiązuje w każdej sytuacji, nie wykluczając momentów  przyrządzania posiłków w kuchni…). A nad nimi unosi się biało-czarna, maleńka i prawie niewidoczna, co wcale nie znaczy, że nieważna (!!!) mucha Bzyk-Bzyk. Ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej charakteryzują bohaterów, są subtelnym, pełnym wyczucia i po prostu pięknym dopełnieniem tekstu.

     Codzienność w opowiadaniach Widłaka jest ważna –  trochę śmieszna, trochę dziwna i niezrozumiała, raczej uporządkowana (choć każdemu, nawet dorosłemu panu Kuleczce, zdarzają się  wpadki w dziedzinie porządku…), a jednocześnie pełna niespodzianek. Można w niej być sobą, nigdy nie wyrzekając się siebie, a jednocześnie ucząc się od innych. Można poupierać się przez jakiś czas przy swoim, nie narażając się na potępienie, by jednak w końcu zauważyć wagę czyjejś racji. W owej niezwykle zwykłej codzienności przydarzają się strachy i złe sny, ale jest w niej też otoczenie, które rozumie (choć samo nie jest wolne od wad!) i spokój, wynikający z faktu, że tutaj wszystko, gdy się trochę postaramy, jakoś do siebie pasuje – jak w układance. Jest tu czas na słodkie lenistwo i na  pracę, na zabawę – tę oczekiwaną i taką, której sensu się na razie nie pojmuje. Jest tu czas na dorastanie. Pan Kuleczka towarzyszy  Pypciowi,  Katastrofie i musze Bzyk – Bzyk, uznając ich prawo do lęków i ochotę do przygód, skłonność do marzeń i obstawania przy swoim,  zadziorność i wrażliwość.

    Trudno się dziwić, że dzieci pokochały bohaterów wymyślonych przez Wojciecha Widłaka i Elżbietę Wasiuczyńską. Odnajdują w nich samych siebie i pożądany obraz dorosłego. Dorosły Pan Kuleczka, nie pozbawiony śmiesznostek, towarzyszy gromadce z Czereśniowej w  podróż przez codzienność i wszystkim (nie wyłączając muchy) pozwala być

Hanna Diduszko

 

 

3 odpowiedzi na “Pan Kuleczka i ładny czas na dorastanie”

  1. Tak, wspanialy jest Pan Kuleczka i jego towrzysze, czytamy z dziecmi bardzo czesto i nawet mamy audiobooka ulubionego do samochodu!

    1. A ja dziękuję za zainteresowanie! To duża frajda, gdy ktoś, o kim się pisze zauważy i zdobędzie się na odzew. Pozdrawiam!

Skomentuj Hanna Di Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.