Na początek listopada…

 

       Parę dni temu wzięłam  ponownie do rąk – nominowany do nagrody Nike w 2005 roku – tom poetycki Dariusza Suski Cała w piachu (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2004). Raczej nie był to przypadek, bo pierwsze dni listopada takie już są… Trudno oderwać myśli od spraw ostatecznych. W dodatku podczas odwiedzin na rodzinnych grobach na Cmentarzu Południowym usłyszałam o rozterkach dzieci, które – zaniepokojone – chcą wiedzieć, co się dzieje z pradziadkiem i prababcią… Na razie starcza im stwierdzenie, że pradziadek i prababcia umarli. Tak po prostu się dzieje…

         Po powrocie do domu sięgnęłam na półkę, ponieważ przypomniałam sobie o tomie Dariusza Suski. Nie szukałam tam odpowiedzi na rozterki wnuków. Pamiętałam, że żadnych odpowiedzi tam nie znajdę. Chciałam po prostu przeżyć spotkanie z tymi przejmującymi wierszami.

        To zbiór traktujący o śmierci i odchodzeniu, a także, co mi się wydaje kluczowe, o  nierozerwalności naszego doświadczania dzieciństwa oraz naszego emocjonalnego i myślowego  doświadczania śmierci.

            Doświadczamy dzieciństwa parokrotnie: sami będąc dziećmi, a potem  obserwując nasze własne dzieci (czy wnuki) i współuczestnicząc w ich życiu i dojrzewaniu.

    W pewnym sensie cały czas nosimy w sobie dzieciństwo. Potoczne stwierdzenie, że dorosły ma zawsze w sobie coś z dziecka wydaje się bliskie prawdy. Chcąc, a czasem nie chcąc, w całym życiu jakoś odnosimy się do dzieciństwa, zarówno własnego, jak i naszych potomków. Ze zdziwieniem obserwujemy zmiany zachodzące w dzieciach albo (z jeszcze większym zdziwieniem) uświadamiamy sobie, ile pamiętamy z własnego z dzieciństwa i jak nas ono ukształtowało a czasem – ile z niego wolelibyśmy zapomnieć.

         Choć zestawienie dziecko – śmierć ma w sobie jakiś rodzaj okrucieństwa i  emocjonalnie bardzo trudno je zaakceptować, to intelektualnie nie jest ono żadnym nadużyciem.

         Człowiek nosi w sobie zarówno wielorakie zdziwienie dzieciństwem, jaki i  zdziwienie śmiercią, z którą,  pośrednio lub bezpośrednio, stykamy się w różny sposób każdego dnia.

        Wiersze Dariusza Suski pokazują też, że zadziwienie śmiercią człowieka dorosłego nie różni się niemal od tego dziecięcego, przyjmującego pewien porządek rzeczy po prostu – tak musi być… Fundamentem tej wspólnoty jest z jednej strony bezradność, z drugiej przeczucie (w przypadku dziecka) i mocne przekonanie (w przypadku dorosłych), że nie ma pewnej odpowiedzi na pytanie o śmierć.

         Kolejne wiersze to jednocześnie rozmowa prowadzona dziecięcym językiem w tym samym stopniu z córeczką, co i z dzieckiem – w sobie.

        Córeczka uwalana piachem (cała w piachu) już od dzieciństwa skazana na śmierć, tak jak każdy inny człowiek (wszyscy – jak powiada się potocznie – pójdziemy kiedyś do piachu), staje się szybą, przez którą człowiek dorosły (tu: ojciec-poeta) patrzy śmierci prosto w oczy.

       Jest to patrzenie jednocześnie sprawiające ból, dotyczy nie tylko biedronek, chrząszczy, ale także siebie i, co gorsza, własnego dziecka, jak i pogodzone (na swój sposób dziecięce) – tak jest i koniec…

Cała w piachu to dobra lektura na początek listopada…

 

Hanna Diduszko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.