A może by tak jakiś wiersz
że deszcz
że wiatr
podwórze zamiata
że już koniec lata
pokoik na górce pachnie sianem
i mlekiem śnieżystym
z okna
góry posiwiałe nagle
drgają mgiełką
w powietrzu czystym
sosnowa gałąź czesze włosy
babiego lata
w okno stuka zeschłymi szpilkami
wichura skrzydlata
deszcz bębni o kołki w płocie
a w pokoju na górce
tupot nóżek
i powietrze rozpływa się w złocie
od promyków zapala
to dziecka główka
złocista
a w piecu strzela ogień
wypala
ostatki lata
do czysta
Borowice, sierpień 1980
Cudny wiersz na dzisiaj, kiedy omiotło mnie babie lato. Ostatnie dni ciepła, z nostalgią przenoszę się do Borowic.
Och, jak to ładnie powiedziane… Babie lato potrafi zaczarować i omieść…