Rys. Maciej Kosma Diduszko
Dokąd biegniesz, kurko?
Za wielkie dla mnie to podwórko… Czytaj dalej „Pogoń”
Rys. Maciej Kosma Diduszko
Dokąd biegniesz, kurko?
Za wielkie dla mnie to podwórko… Czytaj dalej „Pogoń”
Najsmutniejsza ta nudna pustka,
pustka i nijakość…
Od poranku do północy
średnio średnia jakość. Czytaj dalej „Jeszcze… (piosenka)”
Wybacz mi, moja gitaro,
że śpiewać ci nie pozwalam…
Stoisz w kątku samotna,
ptasim płaczem wilgotna. Czytaj dalej „Pochwała gitary (piosenka)”
***
Każdy kawałek
drobna wiersza
odrobina
to mój kawałek
to mnie kawałek
Uciekam pomału na papier
chora na rzeczywistość Czytaj dalej „*** (każdy kawałek…)”
Gdy zapada zmrok lubię wyglądać przez okno sypialni rodziców. Siadam na wysokim stołku, tuż obok wielkiej paproci i patrzę… Patrzę sobie jak ulicą idzie pan z długim kijem. Czytaj dalej „Promyki ulicy Szczęśliwej”
– Brrr… – mówimy zwykle (moja siostra i ja), gdy wchodzimy do łazienki. Bo najważniejszą chyba cechą naszej łazienki jest chłód. Właściwie zawsze jest tu zimno albo przynajmniej – jakoś tak chłodnawo. Czytaj dalej „Łazienka”
I.
Jeszcze pożyjemy, jeszcze poczekamy,
Ptakiem polecimy,
Ziarno pozbieramy. Czytaj dalej „Jeszcze pożyjemy…”
Mam dobrego kolegę, który mieszka na sąsiednim osiedlu. Żeby się tam dostać, trzeba przejść przez ruchliwą ulicę. Dość długo mama nie pozwalała mi odwiedzać kolegi. Bała się, że wpadnę pod samochód. W końcu się zgodziła, ale kazała mi patrzeć najpierw w lewo, potem w prawo, a potem znów w lewo i upewnić się, czy nic nie jedzie. W dodatku zawiadomiła mnie, że będzie obserwować z balkonu (stamtąd widać to skrzyżowanie), czy wszystko zrobiłem tak jak trzeba, czyli zgodnie z jej instrukcją. Czytaj dalej „Tak jak trzeba, czyli zgodnie z instrukcją (opowiadanie Naszej Najstarszej Pociechy)”
– Daj to! – lewa ręka Murzynka wyciąga się energicznie po moją skórzaną teczkę, dość ciężką, prawdę mówiąc. Mam w niej elementarz, parę zeszytów, pudełeczko z plasteliną, blaszane pudełko z kredkami, średni blok do rysowania (ale dość gruby), wiązkę barwnych liczmanów, drewniane liczydło, drewniany, zasuwany piórnik z ołówkami, obsadką, kompletem stalówek i gumką-myszką, no i pudełko na drugie śniadanie, w którym teraz tkwi już tylko niewielka, lniana serwetka z mereżką. Śniadanie zostało zjedzone. Jest jeszcze woreczek ze strojem na gimnastykę. Kapcie niosę w osobnym, granatowym worku z podszewki, który uszyła mi babcia. Czytaj dalej „ Droga ze szkoły”