Samolot z różowymi piętami…

 

Paweł Beręsewicz, Czemu tata siedzi w garnku. Łódź 2021. Ilustracje: Asia Gwis. Wydawnictwo Literatura.

 

            Oglądanie albumów to dziś rzadkość. Zastępują je barwne fotki automatycznie i precyzyjnie posegregowane w chmurze. Jednak to właśnie album jest miejscem, gdzie mieszka nadszarpnięta czasem przeszłość, postrzępiona na brzegach, wyblakła, niedoskonała, nie zawsze (bo w pośpiechu) sensownie ułożona, czasem pozbawiona jakiegoś elementu (zdjęcia, czy opisu), który został zabrany na chwilę i nigdy nie wrócił na miejsce, sprawiając niekiedy, że przez ten brak prześwituje Tajemnica…

Czytaj dalej „Samolot z różowymi piętami…”

Zrozumienie i siła sprawczości

Rozmowa z Marią Ewą Letki

(dla „Poradnika Bibliotekarza”)

 

W 2009 roku otrzymała pani prestiżową Nagrodę za Całokształt Twórczości przyznawaną przez Polską Sekcję IBBY najwybitniejszym pisarzom, tworzącym dla młodych czytelników. Pisze pani od 45 lat. Debiut książkowy Dzieci, tropiciele i ten wielki bałagan to rok 1974. Porusza się pani w obrębie różnych gatunków – baśni, opowiadań, powieści a nawet – słuchowisk radiowych (było ich ponad 35…).   Jest pani ceniona przez krytyków. Kiedy pada nazwisko Maria Ewa Letki,  niemal natychmiast pojawia się uwaga, że tworzone przez panią książki są świetne pod względem literackim. Ja też tak uważam. Warsztat pisarski (widoczny dla krytyka, przezroczysty – i tak jest dobrze! – dla młodego odbiorcy) ma pani opanowany perfekcyjnie. Jaka jest pani opinia na temat literackości w książce dziecięcej? Czy w ogóle możemy mówić, że autora, piszącego dla dzieci obowiązuje literackość?

Książka jest książką bez względu na to, do kogo jest kierowana i pisarza książek dla dzieci obowiązuje dbałość o jakość tekstu. Dziecko, podobnie jak dorosły, czytając książkę idzie za akcją i towarzyszy bohaterom w ich przygodach czy przeżyciach, ale również powinno wzbogacać język, kształtować wyobraźnię. Książka ma nie tylko śmieszyć, tumanić i przestraszać,  ale również rozwijać. Dorośli często sięgają po książkę właśnie ze względu na jej literackość, a dla dzieci ona jest pozornie nieistotna. Nie oznacza to jednak, że książka dla dzieci może być pozbawiona walorów literackich, one powinny do dzieci docierać mimochodem. Od jakości literackiej tekstów, z którymi mają do czynienia dzieci zależy przecież to, co będą chciały czytać jako dorośli i czy w ogóle będą czytać. Czytaj dalej „Zrozumienie i siła sprawczości”

Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część pierwsza)

Wrzesień 2016

 

Po co są marzenia? Od marzeń do planów.  W Zakopcu można zwariować…, ale wspomnieniom trudno się oprzeć. Zakopiańskie miejsca – rozwodzić się nie ma co, ale trochę powspominać można. To nie grzech.

 

          Po co są marzenia?  Dobre pytanie! – tak się zwykle mówi, gdy nie bardzo wiadomo, co odpowiedzieć… No ale – ostatecznie – można udzielić jakiejś roboczej odpowiedzi. Roboczej, to jest takiej, która pasuje do mającego nastąpić wspomnienia. Zatem  powiedzmy, że  marzenia są po to, żeby je spełniać. Inaczej tracą swoją podniebną moc i zamieniają się w zwykłe mrzonki… Wiem, że nie zdołam znaleźć się na Księżycu (mogę najwyżej popatrzeć na księżyc namalowany na obrazku). Myślenie o tym to mrzonka. No ale w Tatrach znaleźć się mogę…

Czytaj dalej „Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część pierwsza)”

Czy naprawdę zasypano północne jeziora? Mazurskie historie i różne opowieści. Coś na kształt wstępu

Skocz do galerii

           Tak jakoś wyszło, że od lat pływamy sobie po Mazurach. Grupka pączkuje – dochodzą kolejne osoby, niektóre się wykruszają, ale z kolei przybywają dzieci i po jakimś czasie obrastają w swoich (już własnych) mazurskich załogantów…

       Dzieci, jak to dzieci, dorastają i – naturalną koleją rzeczy – odrywają się od starców, pływają własnymi drogami, no ale niekiedy dochodzi do spotkań gdzieś na szlaku. Trwa to od lat. Ilu? Gdyby liczyć od początku to… Czytaj dalej „Czy naprawdę zasypano północne jeziora? Mazurskie historie i różne opowieści. Coś na kształt wstępu”