Ból głowy (opowieść Jedynej Córeczki)

 

            Nade mną rozciągał się biały sufit. Bardzo dziwny. Trochę taki jak w kościele. Z łukami. Leżałam na tapczanie i bardzo bolała mnie głowa. Kasia pilnowała swojego Brata, który próbował wspinać się pod ten dziwny sufit. Wspinał się po półkach z książkami jak po drabinie a Kaśka próbowała go ściągnąć na ziemię. Ciocia gotowała kawę za parawanem. Czułam jak mocno pachnie. Ciocia bardzo lubi kawę.

            Leżałam na tapczanie i myślałam, że dobrze by było patrzeć teraz na wodę i na tatusia… Potem popływać sobie troszeczkę za łódką, na kole przywiązanym kolorową linką do drabinki. Tatuś pytałby się co jakiś czas: no jak tam, fajnie? A ja machałabym rękami i nogami, zadowolona z wody i ze swojego nowego kapoka. Musiałabym, co prawda, zaraz wyjść, bo na kąpiel w Jeziorze Nidzkim czekałby też Starszy Brat. No ale i tak byłoby nieźle, jak mówi mama.

– Jak mama mówi: nieźle, to znaczy, że jest bardzo dobrze – zauważył kiedyś Starszy Brat, który zwykle dostawał w szkole same piątki a nawet szóstki i mama często mówiła wtedy, że mu poszło całkiem nieźle

             Teraz leżałam w tym ogromnym pokoju, w wielkim zamku, który należał do cioci i wujka. Z wierzchu był bardzo obdrapany (zamek a nie wujek!), ale w środku wujek pomalował jedną salę na biało i można w niej było trochę mieszkać. Nade mną wspinał się ten dziwny sufit. Wysoko, wysoko – chyba do nieba.

            Mama poszła na łąkę pozbierać dla mnie kwiaty rumianku, żeby mi zaparzyć herbatkę. Miała mi pomóc na głowę i na gorączkę.

            Patrzyłam w górę, myślałam o tatusiu, a tam, w samym rogu, zaraz nad obrazem (namalowała go ciocia) wisiała duża pajęczyna. Naprawdę duża. Równiutka. Jak namalowana. Ale była prawdziwa. Ciocia maluje obrazy. Pajęczyny robią się same. To znaczy – z powodu pająków.

            Braciszek Kaśki zlazł już na podłogę i teraz zabrał się do grzebania przy kontakcie, który ciocia zakleiła plastrem. Kaśka zobaczyła, co on robi i  go zaczęła ciągnąć w drugą stronę. A on nie chciał w tę stronę, co chciała Kaśka, tylko chciał dalej grzebać przy tym kontakcie, bo mu się podobało odklejanie plastrów. W końcu zaczął okropnie krzyczeć, bo nie dawał rady Kaśce. Nic dziwnego – jest od niego większa (nawet ode mnie jest trochę większa) i bardzo silna (nawet ode mnie jest chyba trochę silniejsza), choć strasznie szczupła. Powiedziałam kiedyś, że Kaśka jest chuda, ale mama mnie poprawiła, że ładniej jest mówić szczupła. Brat Kaśki krzyczał, bo chciał dalej odklejać plastry z kontaktu, Kaśka krzyczała, bo wiedziała, że mu nie może pozwolić na grzebanie przy kontakcie.

            Ciocia piła kawę. Chyba robiła też obiad, bo garnki zaczęły postukiwać. Buch, buch. A może to coś stukało w mojej głowie?  Mama ciągle zbierała ten rumianek.

            No i wtedy zobaczyłam, jak uchylają się drzwi. Pomału, pomalutku. A zza nich wysunął się – ni z tego ni z owego – tatuś!!! Z ogromnym plecakiem na plecach i z płetwami w ręku…

– Ojej, a co tak polegujesz? –  zapytał, pochylił się nade mną i dał mi buziaka, bardzo drapiąc mnie wąsami. Oczywiście!

– Taki piękny dzień, a ty w łóżku?!

Drzwi – ogromne i drewniane – zamknęły się za tatusiem, ale przedtem –  skrzyp, skrzyp –    zaskrzypiały wesoło na zardzewiałych zawiasach.

 

 

 

2 odpowiedzi na “Ból głowy (opowieść Jedynej Córeczki)”

  1. Ach, te jedyne córeczki nieźle snują opowieści… Nie wiem czy bym tak zgrabnie to ujęła, w każdym razie dziękuję za przywołanie tych wspomnień i nie chodzi tu o ból głowy!:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.