Święto mandarynki

 

            Biały obrus? Jest! Cztery porcelanowe talerze? Tak. Już stawiamy je na stole. Tata przyjdzie dziś jeszcze później niż zwykle (jedzie do drugiej pracy, na sam koniec miasta), więc jego talerz (piąty) będzie na razie stać sobie z boku. Trudno. Musi, niestety, świętować coś (nie wiadomo, co) osobno.

            Mama stawia na stole kwiaty w wazoniku (to taki szklany pucharek, nagroda, którą tatuś przyniósł z turnieju brydżowego; mama mówi, że przynajmniej raz się ten brydż na coś przydał). Kwiaty są piękne, prawdziwie letnie – to różnokolorowe mieczyki. Braciszek przynosi serwetki. Sam je wybierał. Okazało się, że żółte są najładniejsze! Starszy Brat coś tam mruczy pod nosem, że niby jakieś głupoty tu wyczyniamy, ale w końcu ustawia szklanki z kolorowego szkła (też żółtego) i nalewa do nich soku (otworzył słoiczek od Dziadków).

            Mama prosi, żebyśmy usiedli. Ma uroczystą minę. Kiedy już siedzimy, ustawia na stole duży, biały talerz a obok niego – tacę. Zapowiedziała, że będzie  niespodzianka. Wtajemniczony jest tylko Mały i jest z tego powodu strasznie zadowolony; kręci się na wszystkie strony i powtarza: zaraz zobacycie! Zobacycie!! Tajemnica!

      Upiekła tort? Bez okazji? Raczej niemożliwe. A może zamówiła pizzę? Parę razy to się zdarzyło, ale nie było wtedy tyle biegania, szukania białego obruska i wybierania serwetek. Pizza to pizza. I już. Nic takiego. A już na pewno nie ma czego świętować. Nie wiemy, co o tym myśleć, ale nic się nie odzywamy, tylko czekamy – jak mówi Mały Dziadek – na rozwój wydarzeń.

     Mały jest naprawdę rozgorączkowany. Siedzimy przy stole. Czekamy. Mama znika na balkonie, ale zaraz wraca i stawia na tacy doniczkę z roślinką. Rosła dotąd wtłoczona gdzieś pomiędzy geranium a pelargonie. Nikt na nią nie zwracał uwagi. Mama i Mały mają bardzo zadowolone miny. My popatrujemy na siebie i ciągle nic nie rozumiemy.

– O co chodzi? – pyta w końcu Mój Starszy Brat. Bardzo mu jestem wdzięczna za to pytanie, bo też nie wiem, co się dzieje a może powinnam się domyślać…

– Jak to, nie widzicie? – dziwi się mama. Można wyczuć, że jest odrobinkę wkurzona.

– Jak to, nie widzicie? – powtarza jak echo Mały.

– Nnno, co? – pytamy, mniej więcej, chórem.

– No jak to – co? – woła dotknięta do żywego mama.

– No jak to – co? – woła Mały.

–??????????

– No przecież – mandarynka nam wyrosła!!! – wykrzykuje mama i ma triumfującą minę.

– Mamarynka!! Mambarynka! O tu! O tu! – Mały prawie wskakuje na stół.

            Rzeczywiście. Teraz widzimy. Coś tam błyszczy pomiędzy listkami. Mandarynka! Nie ma co mówić.

            Mama ostrożnie zrywa mandarynkę (nie jest imponująco duża, no ale to w końcu tylko mandarynka…), jeszcze ostrożniej ją obiera i dzieli na cząsteczki. Każdy dostaje po kawałku (a właściwie – kawałeczku). Jeden –  ląduje na talerzyku zostawionym dla taty.

     Jemy mandarynkę, która nam wyrosła w doniczce na balkonie. Jest okropnie kwaśna. Na szczęście dla każdego jest tylko po kawałku. No i można ją popić sokiem, który – dla odmiany –  jest bardzo słodki. Siedzimy tak i popijamy soczek. Trochę mamy skwaszone miny, bo mandarynka była naprawdę kwaśna a poza tym  – w duchu – liczyliśmy chyba na coś ciekawszego. No ale Mały ma taką zadowoloną minę, że pijemy ten soczek i pijemy… Mandarynki już dawno nie ma. Siedzimy i nie bardzo wiemy, co robić przy tym stole nakrytym białym obrusem.

– Święto mandarynki! – woła mama z zadowolona miną. – Ale nam urosła!

–  Święto mamarynki! – woła Mały. – Ale ullosła!

            Stukanie do drzwi. Charakterystyczne. Tak stuka tylko tata. Zbawienie!!! Wrócił wcześniej niż się spodziewaliśmy.

– Cześć – woła od progu. – Kolega mnie podrzucił samochodem. Stanęliśmy po drodze przy hali i coś wam kupiłem!

    Kładzie na stół dużą, pomarańczową siatkę pełną mandarynek.

– O… – mówi mama, ale ma przy tym trochę kwaśną minę.

 

 

2 odpowiedzi na “Święto mandarynki”

  1. Piękne opowiadanie.
    Dla nas (rocznik 50-60) „pomarańcze i mandarynki”, jak z piosenki Grechuty to marzenie i pełna magia.
    Mama to wiedziała!

Skomentuj malg Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.