Co zrobić z tą miłością?

 

Justyna Bednarek: Pan Kardan i przygoda z vetustasem. Ilustr. Adam Pękalski. (Warszawa: Wydawnictwo Bajka, 2017).

 

          Książki Justyny Bednarek są od ładnych paru lat prawdziwym przebojem. Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek podbijają serca młodych (i starszych) czytelników, Jej książka Pięć sprytnych kun (nominowana w 2016 roku do nagrody Książka Roku Polskiej Sekcji IBBY) to kolejna pozycja, zapewniająca autorce  miejsce wśród najchętniej czytanych twórców literatury dziecięcej.

     Wydana w 2017 roku książka Pan Kardan i przygoda z vetustasem brawurowo zilustrowana przez Adama Pękalskiego (autora m.in. niezapomnianych ilustracji do książki Praktyczny pan Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel) powinna, jak sądzę, być polecana młodym czytelnikom (7, 8+). Formalnie jest to mini-powieść. Na tyle krótka, by dziecko ośmio-, dziewięcioletnie (i nieco starsze), do którego jest adresowana,  poradziło sobie z samodzielną lekturą, na tyle zaś długa, by zawrzeć w niej naprawdę sporo ekscytujących zawiłości fabularnych, zróżnicowanych charakterologicznie postaci, a także dokonać intrygującego zderzenia świata z … zaświatem.

   Autorka wykorzystuje popularny motyw wehikułu czasu (tu jest to przedziwny vetustas) i szalonego wynalazcy (tytułowego pana Kardana) nie tylko po to, by ucieszyć czytelników warstwą przygodową (Michałek, zaprzyjaźniony z sąsiadem – wynalazcą musi stawić czoła czyhającemu na jego rodzinny dom chciwemu deweloperowi), ale przede wszystkim po to, by pokazać parę spraw ważnych, a – kto wie – może najważniejszych. W pełnej humoru (jego symbolem są kury rasy sussex o wiele mówiących imionach –  Sherlock i Watson, pełnoprawne uczestniczki wydarzeń) skromnej książeczce dla dzieci pokazano więc, jak ważna jest pamięć, jej żywotność, a także nieustanna obecność wciąż istotnej przeszłości. Jeden z bohaterów – pan Kazimierz jest duchem (nie żyje od wielu lat), ale trudno powiedzieć, że książka  traktuje o śmierci… Natomiast na pewno można powiedzieć, że traktuje o trwałości pamięci i o tym, że kochane istoty (zarówno ludzie jak i zwierzęta; w tym wypadku jest to widmowy kot), nawet, gdy odeszły, na swój sposób wciąż są obecne i mogą wpływać na nasze decyzje życiowe i wybory wartości. Tata Michałka, dotąd twardo stąpający po ziemi biznesman, pod wpływem skoku widmowego kota w symboliczny sposób przenikającego serce, porzuca zracjonalizowany i bezpieczny świat codzienności i decyduje się na realizację szalonego marzenia o równie szalonej podróży…

       Powieść Justyny Bednarek balansuje na granicy realizmu i baśniowości (przypominającej tutaj trochę realizm magiczny). Wszystko tu jest i podobne do rzeczywistości, i jednocześnie poza nią wykraczające. Dziecko uśmiechnie się pewnie, gdy przeczyta (i zobaczy na ilustracji) jak kot-widmo przenikał przez serce taty, czy policjanta, bo to jest zabawne. Nie będzie myślało o symboliczności. Jednak przeżycie pozostanie. Po nim najprawdopodobniej narodzi się myśl… Narratorka jest opowiadaczem wszechwiedzącym. Niby gawędziarz zwraca się bezpośrednio do czytelników, skracając w ten sposób dystans pomiędzy światem przedstawionym a światem rzeczywistym. Nie ocenia, ale swoje wie… Czasem mruga do czytelnika roześmianym okiem. Bywa więc satyrycznie (dostaje się zwłaszcza poukładanym, praktycznym i hołdującym modom rodzicom), groźnie (czarny charakter, czyli deweloper czai się za węgłem i wiadomo, że z jego obecności nie może wyniknąć nic dobrego), wreszcie – nieprzewidywalnie (zakończenie sugeruje, że, być może, ciąg dalszy nastąpi…). Dochodzi też do uwznioślenia niektórych, zdawałoby się, nieprzemakalnych w swej zatwardziałości, postaci (żądna zysku, sprytna przekupka przemienia się w działaczkę charytatywną, dziergającą sweterki dla biednych dzieci). Jest też wzruszająco. Jest też mądrze. Wynalazca i marzyciel Waldemar Kardan może, dzięki swemu wspaniałemu vetustasowi,  spotkać się twarzą w twarz ze swoim ukochanym dziadkiem Alfredem. Dochodzi do rozmowy. – Dziadku (…) – tak cię strasznie kocham, a ciebie już tu nie ma! Co ja mam zrobić z całą tą miłością? (…) – Jak to, co, Walduś?… (…) Rozdawaj! Na prawo i lewo! Ile wlezie! Im więcej, tym lepiej, do tego służy miłość!

  Pan Kardan i przygoda z vetustasem może dostarczyć wielu doznań, ale choćby tylko dla tego jednego dialogu warto przeczytać tę książkę. Najlepiej – razem z dzieckiem…

   Ilustracje Adama Pękalskiego są ważnym towarzyszem tekstu. Na początku mamy krótką prezentację postaci: ich rysunkowym, syntetycznym portretom (wyraziście uwydatniającym najważniejsze cechy bohaterów) towarzyszą podpisy, zwięźle wyjaśniające, kto jest kim. W tekście pojawiają się narysowane lekką, prawie  realistyczną kreską scenki. Dodatkowo budują nastrój, ułatwiają przybliżenie pogmatwanego świata przedstawionego, nie przytłaczając jednakże przekazu literackiego. Bo w Panu Kardanie i przygodzie z vetustasem jest on najważniejszy.

Hanna Diduszko

Jedna odpowiedź do “Co zrobić z tą miłością?”

Skomentuj Martyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.