Smutek i praca

 

Anna Czerwińska-Rydel, Po drugiej stronie okna. Opowieść o Januszu Korczaku. (Warszawa, br). Wyd. Muchomor.

 

            Książka Po drugiej stronie okna. Opowieść o Januszu Korczaku  starannie wydana w roku 2012 (który – jak pamiętamy – był Rokiem Korczakowskim) przez zasłużone (zwłaszcza w związku z pozycjami adresowanymi do najmłodszych dzieci) wydawnictwo Muchomor przykuwa uwagę od pierwszej chwili.

          Z twardej oprawy w radosnej, czerwonej barwie spogląda Janusz Korczak  – w znoszonym płaszczu, z szyją owiniętą szalikiem, w nieodstępnych okularach. Wyłania się i niemal idzie ku współczesnemu czytelnikowi, jakby schodząc ze starej pożółkłej fotografii, okolonej zgrabnie przyciętą, falistą ramką… Taką ramkę pamięta się ze starych  albumów: rodziców,  a teraz już raczej – dziadków i pradziadków.

           Wewnątrz znajdziemy  portrety dzieci autorstwa Doroty Łoskot-Cichockiej a obok nich ilustracje Tomka Głowackiego. Wykorzystano też materiały ikonograficzne, pochodzące ze zbiorów Korczakianum (czyli Oddziału Muzeum Historycznego m.st. Warszawy) a także zdjęcia z archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego im. Emanuela Ringelbluma.

         Opracowanie zdjęć i projekt graficzny książka zawdzięcza Małgorzacie Frąckiewicz. Jest to opracowanie piękne i przemyślane w każdym szczególe. Pomyślano nawet o objaśnieniu trudnych słów, co uczyniono w duchu nadzwyczaj Korczakowskim – z lekkim przymrużeniem oka, a jednak rozumiejąc, że z objaśnień płynie istotny pożytek. W książce pojawiają się też sekrety – miejsca na rogu niektórych kart służące do zagięcia. W takich sekretnych miejscach, zgrabnie ukrytych pod zagiętą kartką, umieszczano kiedyś w dawnych sztambuchach, zwanych potem potocznie – pamiętnikami różne, zwykle zabawne, łobuzerskie, a czasem – trochę niegrzeczne aforyzmy, wierszyki i rysuneczki. Tutaj sekrety służą do zacytowania paru ważnych myśli Starego Doktora. To tak jakby swoje myśli Stary Doktor szeptał czytelnikowi wprost do ucha, bardzo osobiście. Drobna sprawa, ale bardzo dobrze współgrająca z ideą Korczaka: dziecko to (jak każdy człowiek) osobna indywidualność, trzeba je traktować właśnie tak – indywidualnie, przy zachowaniu  prawa do dyskrecji.

             Autorka tekstu kolejny raz udowodniła, że świetnie zna się na rzemiośle pisarskim. Biografia Korczaka została napisana porządnie i uczciwie. Język jest klarowny, cała opowieść, dzięki jasno poprowadzonej narracji – także. Ważne jest również to, że  nawet w najbardziej ryzykownych momentach, gdzie aż się prosi, by skłonić czytelnika  ku temu, by uronił łezkę, autorka nie popada w czułostkowość czy  patos. To rzadka sztuka! Autorka stara się pisać jak najprościej. Prostota bywa bardzo trudna, ale niekiedy – osiągalna. Tak właśnie jest tutaj.

           Anna Czerwińska-Rydel, pisząc swoją książkę o Korczaku, rzetelnie oparła się na znanych i mniej znanych jego tekstach. Wykorzystała je i ładnie, i skutecznie.

                Po drugiej stronie okna czyta się z przyjemnością, bez śladu znużenia. Podzielona na dwie części książka (część I: Henryk Goldszmit – mówi o jego dzieciństwie, część II: Janusz Korczak – przedstawia działalność w dorosłym życiu) oferuje młodemu czytelnikowi dużą dawkę wiedzy o postaci, a przede wszystkim o czynach Starego Doktora, wiele wyjaśnia, pozwala też przyjrzeć się światu sprzed wojny.

           Już go nie ma, ale – paradoksalnie –  wciąż jeszcze jest niekiedy żywy (czasem – boleśnie, a czasem radośnie) w świadomości nieodwołalnie odchodzącego pokolenia pradziadków, ludzi pogrążonych już w głębokiej starości lub stojących u jej progu. Autorka rozumie, że obraz tego świata należy ocalić dla następnych pokoleń – tych, które stoją na progu… młodości.

           Tło całej opowieści (bieda, kolejne wojny, współistnienie Żydów i Polaków, codzienne życie w Polsce) może stać się powodem rozmów wnuków z pradziadkami (póki jeszcze żyją).

           Z opowieści wyłania się jednak przede wszystkim (paradoksalnie wciąż za mało u nas znana) pedagogika Korczakowska. Czytelnik poznaje ją poprzez opisy funkcjonowania Domu Sierot i wplecione w narrację informacje (niedługie, ale zręczne) o rozmaitych inicjatywach podejmowanych przez jego twórcę.

               Dowiadujemy się więc na przykład, jak wyglądało redagowanie gazet dziecięcych, w tym w pełni profesjonalnego Małego Przeglądu,  jak działały sądy  i trybunały dziecięce. Dowiadujemy się o pokojach ciszy – prekursorskich pomysłach pedagogicznych (i, przy okazji,… ekumenicznych) Korczaka.

             Mamy też migawki z rozmaitych zdarzeń. Wyłania się z nich portret człowieka z jednej strony – z poczuciem misji (oddanego nie tylko wychowywaniu dzieci, ale także kształceniu swoich współpracowników i następców –  pedagogów), z drugiej – roztargnionego, zdenerwowanego, przepracowanego a niekiedy – zagubionego i przepełnionego goryczą.

         W opowieść wpleciono parę cytatów. Jednym z nich jest przejmująca Modlitwa wychowawcy (z Modlitw tych, którzy się nie modlą):

Wyprostowany żądam, bo już nie dla siebie,

Daj dzieciom dobrą wolę,

 daj wysiłkom ich pomoc,

ich trudom błogosławieństwo.

Nie najłatwiejszą prowadź ich drogą,

 ale najpiękniejszą.

A jako prośby mej zadatek

 przyjm  jedyny mój klejnot: smutek.

Smutek i pracę.

           Książkę rozpoczyna myśl Korczaka, pełniąca tu rolę motta: Dziecku potrzebny jest ruch, powietrze, światło – zgoda. Ale i coś jeszcze. Spojrzenie w przestrzeń, poczucie wolności – otwarte okno, kończy ją zaś scena wyruszenia Sierocińca pociągiem w drogę ku nieznanemu…

               Nie padają słowa: śmierć, zagłada nie ma mowy o tym, że pociąg wiezie pensjonariuszy Sierocińca i jego wychowawców na śmierć (przedtem jednak dowiadujemy się, że dzieci zostały na nią w przemyślany sposób przygotowane i że uczyniono to z miłością). Czytamy po prostu, że: po drugiej stronie okna jaśniało bezchmurne sierpniowe niebo. Nie ma patosu.  Może właśnie dlatego tak trudno obronić się przed wzruszeniem.

             Książkę Anny Czerwińskiej-Rydel mogą przeczytać dzieci (dziesięcio-,  jedenastoletnie i starsze), ale byłoby dobrze, gdyby zainspirowała ona i dorosłych. Byłoby świetnie, gdyby nauczyciele rozpoczynających swoją przygodę z edukacją przeczytali ją swoim uczniom a potem sięgnęli po Pisma Korczaka. Oby tak się stało.

 

Hanna Diduszko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.