Trzynaście tajemniczych spraw

 

Maria Ewa Letki, Tajemnicze sprawy. Ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło. (Warszawa 2009). Wydawnictwo Bajka.

 

 

            Książka Marii Ewy Letki, laureatki prestiżowej nagrody Polskiej Sekcji IBBY – Medalu za Całokształt Twórczości z roku 2009, po raz kolejny potwierdza, że to ważne trofeum przyznano właściwej osobie. Młody czytelnik dostał do rąk książkę, która jest zarówno ciekawa, jak i pobudzająca do myślenia, zabawna i dobrze napisana. W dodatku nie sprawia dziecku trudności w odbiorze. Jest to więc książka wartościowa.

     Tajemnicze sprawy to opowieść podzielona na trzynaście  krótkich sekwencji. Wydawca  informuje na okładce, że adresatami mają być czytelnicy 7+. To prawda. Wydaje się, że znajdzie się spora grupa ośmio-, dziewięcio- i dziesięciolatków, które sięgną po tę książkę. Ale Tajemnicze sprawy można też czytać młodszym dzieciom. Nieco starsze pewnie też czasem po nią sięgną.  Adresatem Tajemniczych spraw są bowiem te dzieci, które lubią zwierzęta (roi się od nich również w innych książkach  autorki) a także lubią marzyć i wyobrażać sobie… Tutaj wiek nie jest najważniejszy.

        Książka ukazała się w Serii z dreszczykiem, sugerując, że jest adresowana do czytelników,  lubiących się odrobinkę bać, ale takie przyporządkowanie to zabieg raczej marketingowy, obliczony na (prawdziwą, czy też rzekomą) popularność wszelkich dreszczowców. W Tajemniczych sprawach obecna jest dziwność i niezwykłość, ale brak straszności. Bać się nie ma czego. A już na pewno nie uroczego ducha pradziadka Tadzia…

           Narrator opowieści – Antoś mieszka początkowo, wraz z rodzicami, w ciasnym mieszkaniu (…odrabiam lekcje przy kuchennym stole, a nawet śpię na rozkładanej kanapce) i tęskni za przestrzenią.

          Nie jest to, co prawda, wyraźnie powiedziane, ale od razu czuje się, że jego towarzyszem w tej tęsknocie jest mama – miłośniczka kotów. Otrzymuje ona w urodzinowym prezencie Kocurka, który sam ją sobie wybrał i nawet tata – dotąd przeciwny trzymaniu zwierząt w ciasnych mieszkaniach – akceptuje obecność zwierzaka. Pewnie z powodu zwykłej miłości…

          Kot jest czarny, jak trzeba, jest też – jak trzeba – czarodziejski. To właśnie jego pojawienie się, najprawdopodobniej, sprawia, że Antoś wydostaje się z ciasnej przestrzeni mieszkania w otwartą przestrzeń wyobraźni, gdzie możliwe jest zauważenie teatru, który, choć już dawno opustoszał, wciąż potrafi opowiadać odgrywane w nim niegdyś sztuki. W otwartej przestrzeni wyobraźni staje się możliwy zachwyt opowieścią ulubionej koleżanki Marysi, wymyślającej na lekcji polskiego historię panienki z portretu, która zmaterializowała się i stanęła przed odważną dziewczynką i jej odważną babcią. Oczywiście zmaterializowała się, jakże by inaczej, wraz ze swoim kotem.

            W przestrzeni wyobraźni jest też miejsce dla psa, który zamieszkuje w ciasnym mieszkaniu i jest, podobnie jak Antoś, wyposażony w bujną fantazję. Potrafi ona sprowadzić do mieszkanka dziwną staruszkę, zajmującą się najistotniejszymi potrzebami zwierzaka, takimi jak wybieganie się, czy zabawa.

         Zdaniem Antosia-narratora   pies  wymyśla sobie dzieci do zabawy albo ludzi rzucających mu piłeczki i patyki…, dlatego właśnie w domu nieustannie panuje rumor i hałasy…

          W domu tym wyrasta  również choinka, ratująca całą, bardzo już starą i odrapaną kamieniczkę, przed rozbiórką, bo teraz wszyscy zaczynają widzieć jej, dotąd ukrytą, niezwykłość.

           Jednak zapada decyzja o kupnie nowego mieszkania w domu obok parku… To kolejna okazja do wyobrażania sobie, do bliższych kontaktów z dziadkiem, babcią a także psotnym duchem pradziadka Tadzia.

             Duch pradziadka jest – jak to duch – odrobinę niesamowity, ale także zabawny i praktycznie myślący: z troską niesie za rodzicami Antosia zapomniane przez nich drugie śniadanie, czego widomym znakiem są plastikowe woreczki, które płyną za nimi do przystanku autobusowego. Mały bohater – narrator widzi taką scenkę, zapewne dlatego, że doskonale wyczuwa, jak jego rodzice tęsknią za dziadkiem Tadziem i jego czułą opieką…

           Wyobraźnia umożliwia też chłopcu rozwiązanie problemu przyjaciela – Tomka, który marzy o zwierzaku, ale mieć go nie może z powodu alergii. Antoś obdarowuje kolegę, posiadacza równie bujnej wyobraźni, wymyślonym szczeniakiem.

             Wyobraźnia pozwala też chłopcu zauważyć istotne cechy innych ludzi. Z wysokości huśtawki ofiarowanej przez babcię dostrzega wyraźnie, że jest ona prawdziwą królową. Ma wielkie, prawdziwie królewskie serce dla swoich bardzo licznych podopiecznych przyjaciół – psów, bo daje im dom, opiekę i czułość. Właśnie to jest ważne a nie oceny ludzi, wyśmiewających zwariowaną staruszkę.

             Wyobraźnia pomaga Antosiowi wygrać – wraz z Marysią i Tomkiem – szkolny konkurs na reportaż (trójka przyjaciół wymyśla opowieść o szkole w starym zamczysku) a także stwarzać, wciąż inne, oblicza nowego domu, który już nie jest, co prawda, ciasny, ale –  nowy i przez to trochę obcy. Trzeba go więc oswoić. Pomagają dziadkowie, z którymi można bardzo prawdziwie wyobrażać sobie różne rzeczy…

            Tajemnicze sprawy to nie tylko, podzielony na trzynaście odcinków, dyskretny hymn na cześć siły wyobraźni. To także pochwała empatii, aktywności i radości.

             Książka jest napisana z punktu widzenia dziecka do tego stopnia przekonywująco, że dorosły czytelnik musi się przez nią czasem przebijać i, żeby zrozumieć punkt widzenia Antosia, musi przypominać sobie, jak to jest (a raczej – jak to było), kiedy się myśli i czuje jak dziecko.

         Dla dziecka (zapewne nie dla każdego, ale – powiedzmy – dla wielu dzieci) częste posługiwanie się wyobraźnią jest jednak stanem naturalnym. Tę naturalność procesu przenikania się świata, który nas otacza i tego, który powstaje w głowie małego człowieka M. E. Letki uchwyciła bardzo prawdziwie. Aż dziw, że stworzyła świat dziecka w tak lekki, niemal niezauważalny sposób. Ten wymyślony świat nie ma nic wspólnego z kłamstwem. Pisarka pokazuje, że świat tworzony przez wykreowanego przez nią narratora – Antosia jest efektem najprawdziwszego aktu twórczego; stworzono świat, istniejący nieopodal, mający moc uzupełniania i wzbogacania rzeczywistości o bardzo istotne elementy – niezwykłość, uważną obserwację i wrażliwość.

            Ważną zaletą książki są również kapitalne ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło. Nie odwracają uwagi od literackiej warstwy opowieści, nie przykuwają ponad miarę wzroku ani myśli, ale stanowią swoisty, nie narzucający się komentarz do tekstu i subtelny drogowskaz dla myśli młodego odbiorcy. Są też dokładnie tyle, ile trzeba zabawne i dziwne, pełne wdzięku i tajemnicy. A co najważniejsze – są po prostu ładne.

            Wydawnictwu Bajka należą się słowa uznania za bardzo staranne wydanie tej książki. Zachętą do lektury jest czytelna, odpowiednio dobrana rozmiarem czcionka i dorosły format.  Ten, kto nie ma jeszcze wielkiej wprawy w czytaniu, nie musi przełamywać dodatkowych barier. Ten, kto już czyta, też  mniej zmęczy  wzrok…

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.