Zakupy (z cyklu „Opowiadania Naszej Jedynej Córeczki”)

 

 

      Przyjeżdża do nas Duży Dziadek. Mieszka we Wrocławiu, tak jak nasza ciocia, która przyjeżdża razem z nim. Ta ciocia jest prawdziwa, bo mamy też dużo takich niby cioć – przyjaciółek rodziców. Mama mówi, że co siostra to siostra (też jestem siostrą i to aż dwóch braci, więc się cieszę na przyszłość).

         Zawsze (prawie) oboje są u nas na Święta. Duży Dziadek jest naprawdę bardzo, bardzo duży.

         Zawsze, zaraz po przyjeździe, Duży Dziadek pyta, czy chcę trochę polatać.

         Chcę! I to jak! Duży Dziadek podnosi mnie wtedy do góry  a ja lecę wysoko, wysoko aż pod sam sufit. Jeszcze raz i jeszcze raz! Ach! Teraz muszę uważać (przecież urosłam) i się schylać, żeby nie grzmotnąć. Och, jak przyjemnie jest tak sobie polatać!

          Mój Starszy Brat trochę się już wstydzi, ale też ma ochotę trochę polatać. Stoi i przygląda się, jak mnie Duży Dziadek podrzuca do góry.

          Dziadek stawia mnie w końcu na podłodze (odrobinkę mi się wtedy kiwa w głowie, ale to jest bardzo przyjemne) i bierze mojego Starszego Brata. I wtedy on, tak jak ja przed chwilą, leci pod sam sufit, ale musi się przy tym mocniej schylać (bo jest większy). Dziadek jest bardzo silny.

            Mama daje Dużemu Dziadkowi coś do jedzenia (Duży Dziadek bardzo lubi rosół z makaronem) a cioci parzy herbatę.

          Potem obie siadają z tą herbatą przy stole i zaczynają gadać, a ja, jak zawsze, idę z Dużym Dziadkiem na zakupy.

       W tym roku pójdziemy do dużego sklepu (takich wielkich marketów jeszcze nie ma we Wrocławiu, a u nas już są), ale kiedyś chodziliśmy do takiego zwykłego sklepu – dość dużego, ale nie bardzo, jedynego, jaki był na Naszym Osiedlu, blisko naszej szkoły.

                 Dziadek, bardzo zadowolony, kroczy z poważną miną między półkami, pcha przed sobą wózek, rozgląda się wokół uważnie i prosi, żebym wybierała to, na co mam ochotę.

        Ja się trochę wstydzę i nie wiem, co mam wybrać, więc dziadek pyta, czy lubię mandarynki. Odpowiadam, że tak i pakujemy całą siatkę mandarynek. Potem Duży Dziadek pyta, czy lubię winogrona i ładujemy winogrona. Potem pyta, czy mi jeszcze smakują banany a ja mówię, że tak (kiedyś, jak byłam bardzo mała, zjadłam Mojemu Bratu banana, nie można ich wtedy było kupić i dostaliśmy je od jakichś przyjaciół rodziców z zagranicy; Starszy Brat ciągle mi to wypomina, gdy jest zły, choć teraz banany są już w każdym sklepie). Potem kupujemy różne soki, rodzynki i migdały do ciasta, ptasie mleczko i torciki wedlowskie.

         Na końcu Duży Dziadek prosi, żebym wybrała jakiś upominek dla mamy. W tym roku wybiorę szklany półmisek w kształcie rybki. Bo na Wigilię będziemy jedli karpia a jak już go zjemy, to na półmisku w kształcie rybki będzie można ułożyć i orzechy, i migdały, i pierniczki, które zawsze pieczemy  piątego grudnia i trochę jemy, ale większość trzymamy w specjalnych pudełkach aż do Świąt (nasza babcia mówi, że to są pierniczki dla Świętego Mikołaja). Na tym półmisku będą się bardzo ładnie prezentować. Szklaną rybkę upatrzyłam już jakiś czas temu. Myślę, że mama ucieszy się z takiego upominku.

Już się nie mogę doczekać Dużego Dziadka!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.