Piękno i groza cierpienia

Małgorzata Strękowska-Zaremba, Lilana. (Ilustracja okładkowa oraz projekt okładki Daniel de Latour. Wydawnictwo Nasza Księgarnia. Warszawa 2019)

 

       Po  Złodziejach snów i Domu nie z tej ziemi Małgorzata Strękowska-Zaremba oddaje w ręce młodszych nastolatków (ale również i ich rodziców oraz kontaktujących się z nimi dorosłych) kolejną książkę, w której czytelnikowi przychodzi się zmierzyć z problemami trudnymi do udźwignięcia, ale boleśnie obecnymi, a więc i trudnymi do zignorowania. Widzenie obecności tych problemów  i reagowanie na nie w sposób artystycznie przetworzony to jedno z ważniejszych zadań literatury. Zachowanie czujnej świadomości, że dzieci i młodzież (zwłaszcza ta właśnie przekraczająca, często zbyt wysoki,  próg dzieciństwa) to istoty myślące i czujące to rola dorosłego społeczeństwa.

         Lilana to trochę-powieść, czy też raczej rozbudowane opowiadanie, a trochę nie-powieść… Wymyka się precyzyjnym klasyfikacjom gatunkowym, ale nie jest to zagadnienie najistotniejsze. Ważne jest to, że Autorka uczyniła narratorką a zarazem główną bohaterką swej książki dwunastoletnią Natalię. To właśnie z jej perspektywy i przez pryzmat jej wrażliwości czytelnik musi spojrzeć na temat, a potem zadać pytania sobie i innym.

       Nie jest to książka o dorastaniu, choć  jest ono ważne. Nie jest to książka o pierwszym zauroczeniu, choć ma ono tutaj duże znaczenie. Nie jest to książka o przyjaźni, choć  wątku jej obecności (wspierającej, ale i… niszczącej) nie da się nie zauważyć. Nie jest to książka o relacjach dziecko  – rodzice, dziecko –  rodzeństwo, dziecko – zwierzę, dziecko – natura, dziecko – sztuka, choć istnienia tych wątków nie sposób pominąć. Nie jest to wreszcie książka o ucieczce sfrustrowanych mieszczuchów w wyidealizowany Świat Prowincji i Natury, choć i ten wątek ma niebagatelne znaczenie.

O czym zatem jest ta trochę-powieść?

      Głównym jej tematem jest, moim zdaniem, CIERPIENIE (podobnie jak to miało miejsce w właśnie wznowionych Złodziejach snów).

                 Narratorka-bohaterka opowiada o swoim świecie. Tworzy go nie tylko wokół zdarzeń rozgrywających się w Lilanie, niewielkiej miejscowości, gdzie rodzice, szukając  szczęścia, zbudowali dla siebie i dwojga swoich dzieci, przepełniony światłem szklany dom, ale i w jej głowie, coraz bardziej skupionej na odczuciu bolesnego braku miłości (przede wszystkim miłości matczynej). W tle jest cierpienie matki, zamkniętej w szklanej klatce domu i złudzeń, ojca – samotnego, sfrustrowanego i przytłoczonego odpowiedzialnością, przyjaciółki – barwnej papużki, uwikłanej w ból po nagłej stracie ojca, psa Psa – porzuconego i porzucającego…

    W książce Małgorzaty Strękowskiej-Zaremby pomieszana została materia opisu rzeczywistych zdarzeń z opisem zdarzeń wyobrażonych. Uczyniono to sugestywnie i … pięknie. Powstała całość niby realistyczna, ale jednocześnie silnie nasycona poezją i baśniowością.

       Taki sposób skonstruowania świata przedstawionego miał swoje głębokie uzasadnienie. Narratorka jest bowiem artystką (i córką artystów; matka jest malarką, ojciec – projektantem). Pasjonuje ją fotografia. Kolejne rozdziały (aż do momentu, gdy przestaje to być możliwe z przyczyn dobrze uzasadnionych psychologicznie) są  rozwinięciem kadru z życia, zamkniętego w ramach jednego zdjęcia. Pasjonuje ją teatr (należy do teatralnego kółka) i ma ambicje, by dobrze odegrać swoją rolę na scenie, co okazuje się trudniejsze niż się można było spodziewać.

       Wrażliwość narratorki-nastolatki (obraz tej wrażliwości został zrealizowany przez Autorkę w sposób mistrzowsko przekonujący; niektóre fragmenty powodują, że czytelnik niemal fizycznie odczuwa cierpienie dziewczynki) otwiera oczy na bezmiar piękna i bólu wokół nas. Stajemy się – jako czytelnicy – świadkami brnięcia Natalii w świat tajemnic nieziemsko pięknej, ale i groźnej Lilany, miejsca, w którym znalazła się wraz z rodziną niby przez przypadek (choć, jak to się zdarza, był to przypadek mocno sterowany kolejnymi wyborami…). Lilana – miejsce naznaczone mroczną legendą… Lilana – miejsce, gdzie dzieją się rzeczy zwyczajne, ale – częściej – niezwykłe, gdzie przytrafiają się spotkania z dziwnymi istotami. Miejsce, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje. Nawet miłość…

        Mimo ciążenia Lilany ku poezji (a zamiłowanie do poezji nie jest raczej wśród czytelników powszechne), trzeba powiedzieć, że książkę Małgorzaty Strękowskiej-Zaremby czyta się świetnie. Jest to trochę-powieść (a może trochę-baśń?) w tym samym stopniu utkana z ulotności poezji, co i zagadkowości kryminału. Wyrasta z tradycji mrocznych opowiadań Edgara Allana Poe. Przeczyta ją z satysfakcją zarówno wrażliwy, skrycie rozpoetyzowany nastolatek, jak  i zawadiacka, lubiąca zagadki i nastrój narastającej grozy czytelniczka.

        Wszystko jest tu zaskakujące, a już najbardziej – zakończenie. Nieczęsto się zdarza, by powieść dla młodszych nastolatków kończyła się przestrogą, przeradzającą się w pytanie, które może otworzyć zupełnie nową perspektywę myślową, może zarówno wzbudzić niepokój i uwierającą intelekt niewygodę, jak i dać niepewną, ale jednak – nadzieję.

Hanna Diduszko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.