Każda epoka ma swego bociana….

Wojciech Mikołuszko, Wojtek. Ilustracje: Małgotrzata Dmitruk. Warszawa  2019. Wyd. Agora.

 

            Każda epoka ma swego bociana… Kajtek z Kajtkowych przygód (pierwsze wydanie – rok 1948), łakomczuch okaleczony po walce o tłustego ślimaka, poznaje (wraz z czytelnikami) polską przyrodę. Tak mu nakazała autorka, Maria Kownacka, niezapomniana Plastusiowa Mama. Wojtek, bociani bohater powieści Wojciecha Mikołuszki, mimo trudności, rusza w coroczną podróż na południe, poznając przede wszystkim niebezpieczeństwa wynikające z lekkomyślności i głupoty człowieka, który własnymi rękoma niszczy przyrodę.

            Wojciech Mikołuszko, absolwent nie tylko studiów matematyczno-przyrodniczych, ale i Szkoły Reportażu Collegium Civitas, dziennikarz naukowy i popularyzator wiedzy (głównie, choć nie tylko, wśród najmłodszych), autor kilku dobrze przyjętych książek dla małych czytelników, stworzył z myślą o siedmio-,  ośmiolatkach kolejną książkę.

             Nosi ona tytuł Wojtek. Ma pomóc dzieciom (ale również dorosłym pośrednikom w lekturze) w zdobyciu sporej dawki wiedzy. Ma też uwrażliwić na coraz bardziej doskwierające światu problemy ekologiczne. Autor ma też nieco szersze ambicje, wykracza  poza sferę przyrodniczo-ekologiczną i porusza również wątki kulturowe. Bocian Wojtek bowiem po pierwsze nosi imię, które na dawnej polskiej wsi było po prostu popularną nazwą bociana w ogóle, po drugie –  ma powrócić do wsi z Wyraju, krainy, która funkcjonowała w mitologii Słowian a ożyła w wyobraźni siedmioletniego Jacka. Jest on drugim, obok ptaka, bohaterem opowieści i,  podobnie jak bocian, toczy walkę z przeciwnościami losu.

            Wojciech Mikołuszko chce przybliżyć czytelnikom los bociana i zaznajomić ich z rozmaitymi problemami, prowadząc równolegle dwie opowieści. To zręczny zabieg literacki. Jedna opowieść – to historia przygód bociana Wojtka, druga – dotyczy Jacka, jego mamy i nieobecnego w domu, chorego taty. Opowiadając o Wojtku, autor posługuje się narracją w trzeciej osobie, jednak z zastosowaniem mowy pozornie zależnej, co skutkuje zmianą perspektywy: czytelnik ma wrażenie, że ogląda świat z perspektywy ptaka. Niekiedy narracja przypomina wręcz monolog wewnętrzy bociana, który – w tej sytuacji podlega również (co jest zabiegiem tyleż koniecznym, co oczywistym) personifikacji – odczuwa lęk, przemyśliwuje nad sposobem wyjścia z trudnej sytuacji, cieszy się, czyli, jednym słowem, przeżywa całą gamę uczuć podróżnika, napotykającego na swej drodze liczne, niebezpieczne przygody.

          Opowiadając o Jacku i jego mamie, autor posługuje się narracją w trzeciej osobie i dynamicznym dialogiem, często od dialogu właśnie rozpoczynając kolejne rozdziały. Tworzy to napięcie między bohaterami: Jacek nie chce dopuścić do usunięcia gniazda (wierzy, że Wojtek przyniesie jego choremu tacie z Wyraju czarodziejski chleb, który zapewni uzdrowienie), mama, bojąc się o bezpieczeństwo synka, usiłuje (w dozwolonym przez prawo terminie) usunąć stare, spróchniałe gniazdo, które zagraża dziecku.

       Wszystko kończy się dobrze. Strony odnajdują kompromis. Bocianowi udaje się powrócić. Planuje budowę nowego, własnego gniazda. Tata, co prawda, nie odzyskuje zdrowia, ale otrzymuje lek, który spowolni postęp choroby i powraca do rodziny.

       Całość składa się na ładną opowieść, miejscami trzymającą w napięciu, miejscami wzruszającą. Z Jackiem, który nie jest posłusznym chłopcem, ale raczej typem małego buntownika, zidentyfikuje się zapewne niejeden czytelnik w jego wieku.

               Przygody Wojtka – pełne dramatyzmu i zagrożeń – mogą się natomiast wydać miejscami lekko niezrozumiałe. Jednak ewentualne niejasności autor tłumaczy (za radą, jak pisze, swej żony, a także redaktorki książki Karoliny Oponowicz) w posłowiu Co jest prawdą, a co zmyśleniem. To właśnie tutaj wyłożone zostają jasno trudności, napotkane po drodze, takie jak na przykład zatrucie na wysypisku śmieci pod Burgas itp. Po posłowiu znajdują się przypisy. Czytelnik zyskuje pewność, że autor zna się na rzeczy!

        Na uwagę zasługują również niesamowite, wyszywane ilustracje Małgorzaty Dmitruk, wykładowczyni na warszawskiej ASP, graficzki, malarki, ilustratorki, mającej w swoim dorobku również pracę z tkaniną. Ilustracje (bardzo liczne) odnoszą się do historii Wojtka, są pełne ekspresji, dynamizmu, koloru. Mocno działają na wyobraźnię. Miejscami bywają lekko przerażające. Niepokoją. Budują napięcie. Dobrze więc korespondują z opowieścią. Mogą, co jest zapewne celowym zabiegiem, przywodzić na myśl ludowe makatki, których bohaterami, jakże często bywały bociany – wojtki, czy kajtki…

            Twórcy książki – Wojciech Mikołuszko i Małgorzata Dmitruk –  pochodzą z Bielska Podlaskiego, a więc z Podlasia, gdzie bociany nadal pozostają królami letniego krajobrazu.

Hanna Diduszko

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.