Wsiąść do pociągu byle jakiego…

 

 

 

            Jan Karp, Piosenka dla Karla. Ilustracje Piotr Rychel. Warszawa 2010. Wydawnictwo Bajka.

 

 

            Kto z nas nie miewa ochoty, by pobiec w przeciwnym niż jego bliscy kierunku? Chyba każdemu przydarza się taki stan ducha.

            Nie inaczej rzecz się ma z bohaterem współczesnej baśni Jana Karpa (to pseudonim literacki autora pochodzącego z Opola, absolwenta Wydziału Psychologii warszawskiej ATK), rozgrywającej się w bliżej niekreślonym królestwie.

          Bohaterom Piosenki dla Karla udaje się nawet (co w życiu nie bywa powszechne) wprowadzić swój zamiar ucieczki w życie. Co jest zatem tematem książki, osią, wokół której obraca się jej sens? Czy jest to ucieczka i szalone przygody, przytrafiające się zarówno uciekającym, jak i ścigającym? A może to, przed czym uciekają bohaterowie?

    Literacki kunszt tej świetnie napisanej, choć skromnej objętościowo książeczki (zaledwie 95 stron, wraz z czarno-białymi, znakomicie zestrojonymi z treścią, ilustracjami Piotra Rychla)  polega na tym, że i jedno, i drugie.

           Jest to opowieść, którą można czytać na wielu poziomach. Dotyka spraw bolesnych i przykrych, ale jest jednocześnie pełna nieodparcie śmiesznych sytuacji i obserwacji. Pełna niespodziewanych, wręcz  zwariowanych zwrotów akcji przykuwa uwagę a jednocześnie może (choć wcale nie musi, bo przecież, jak zawsze, zależy to od odbioru czytelnika, od jego nastawienia i wrażliwości) wzbudzić zadumę a nawet zupełnie poważne refleksje, może doprowadzić do postawienia wielu istotnych pytań.

             Autor, stosując w narracji liczne bezpośrednie zwroty do czytelnika, wyprzedzając wypadki i powracając do  opisanych wcześniej zdarzeń, z jednej strony dba o to, by nie stracił on zainteresowania akcją, z drugiej – pozostawia mu wolną przestrzeń do interpretacji. Nie  prowadzi czytelnika za rękę i nie mówi mu, jak ma rozumieć historię. Może to być przecież po prostu zwariowana przygoda, trochę jak ze snu, ale może to być także, mówiąc najbardziej lapidarnie,  historia o paradoksach współczesnego, niełatwego do opisania świata. Przecież właśnie w nim tkwią dzieci,  nie tylko postaci literackie wymyślone przez Jana Karpa (to jest Karl i jego liczne rodzeństwo oraz królewicz Karl XII i Karla, jego wredna siostrzyczka – bliźniaczka), ale również te, które są adresatami Piosenki dla Karla (8+).

               Świat przedstawiony w Piosence dla Karla jest bowiem krzywym zwierciadłem naszego świata, dlatego dzieci czytające książkę mogą, jak to bywa w baśniach, identyfikować się z przeżyciami tytułowego bohatera. Znajdą zapewne wiele wspólnych cech łączących postaci z książki i ich bliskich.

             Dziesięcioletni Karl doświadcza dojmującego uczucia osaczenia i postanawia uciec. Ukrywa się w ciasnym schowku konduktorskim kolejowego wagonu, gdzie zasypia a potem przeżywa senny koszmar – oto zostaje odnaleziony przez oszalałą rodzinkę, agresywną i coraz bardziej napierającą na uciekiniera.

             Chłopiec ma podstawy, by czuć się  źle. Często jest ignorowany (rodzeństwo), traktowany przedmiotowo (babcia oczekuje tylko, że będzie jej dostarczał ciepłej grzałki do nóg),  nikt na niego nie zwraca uwagi (rodzice późno orientują się, że zniknął).  Czuje się zniewolony, pozbawiony możliwości wyrażania własnego zdania (Chcesz? Karl był szczerze zdziwiony. Było coś zupełnie niezwykłego w tym, że ktoś pyta go o zdanie. Ostatni raz podobną sytuację przeżył (…) u dentysty. Chodziło o wyrwanie mleczaka. Mógł wybrać między rwaniem ze znieczuleniem lub bez znieczulenia). Ale czy jest to cała prawda? Nie wiadomo. Mama bardzo za nim tęskni, co wzrusza do łez nawet opryszka i jego bandę. Tata również jest przekonany, że jego syn jest wiele wart (choć rodzice Karla ani razu ze sobą o tym nie rozmawiali, oboje byli pewni, że tak właśnie musi być, że to żadna pomyłka, żaden przypadek, że ich Karl wart jest milion). Mobilizuje swoją pomysłowość. Próbuje fortelem odebrać syna bandzie śpiewających opryszków (wykreowanie ich postaci udało się autorowi nadzwyczajnie). Karl, poproszony przez współuczestników podróży o opowieść o rodzinie: o wszystkich mówił wyłącznie dobrze. Gdy dotarł do babci i jej poduszki elektrycznej, towarzysze podróży zaczęli pękać ze śmiechu, a potem dziwili się, że Karlowi chciało się uciekać z domu. On sam też się trochę temu dziwił. Chłopiec traci pewność, czy jego przykre odczucia były prawomocne. A  może to, zapewne wytrenowane przez rodziców, mówienie o wszystkich wyłącznie dobrze pozwoliło mu dostrzec, niezauważone przedtem,  zalety szalonej rodzinki, nabrać dystansu i złagodzić zarówno oceny, jaki i emocje? A może stwierdził po prostu, że kocha się ludzi nie za to, jacy są, ale bezinteresownie. Można przecież kochać nawet samolubów czy skąpców. Oni też są częścią naszego świata – zapewne nie najlepszego, ale jedynego, jaki mamy…

            Karl XII zostaje do ucieczki zmuszony przez swą siostrę-bliźniaczkę, samolubną, żądną władzy i okropną, naprawdę bardzo, bardzo niegrzeczną. Ucieczka staje się dla niego zabawą, rozrywką, z której próbuje czerpać przyjemność, wydobywać z niej to, co najlepsze (przyjaźń z Karlem). Jędrek Podeworny – młody policjant (na granicy dzieciństwa i dorosłości) – ucieka, bo nęci go przygoda i swoboda a wesołe, beztroskie życie ma dla niego wartość samą w sobie. Wredna (a może tylko wredniutka) Karla ucieka (bardzo jest zabawny jej desant  na pędzący pociąg  w przebraniu przypominającym strój kosmity!), bo się nudzi a perspektywa bycia porwaną wydaje się jej wyjątkowo nęcąca, ale może też trochę dlatego, że w gruncie rzeczy tęskni za bratem albo i dlatego (co sugeruje zakończenie), że ma wobec niego wyrzuty sumienia.

            Dorośli w książce Jana Karpa (podobnie jak w  klasycznych baśniach) nie istnieją po to, by dawać dobry przykład dzieciom.. Są postrzegani przez dziesięcioletniego bohatera jako ludzie zagubieni, nadmiernie skupieni na codziennych, materialnych sprawach, chciwi a nawet pazerni (rodzice Karla, ciotka z Bełc, konduktor, rewizor, Barbara – żona komendanta). Bywają też przemęczeni (król), cechuje ich lizusostwo (komendant) i nadmierne ambicje (błazen, zyskujący w końcu tekę premiera). Jedynymi ciepłymi postaciami  dorosłych są królowa (mama Karla XII i Karli), próbująca zadbać o swego przemęczonego męża i mama, która na pewno kocha…. Choć świat dorosłych przedstawiony został w czarnych barwach (to właśnie do niego najlepiej pasują ilustracje Piotra Rychla), nie jest to obraz przygnębiający, ale przede wszystkim – śmieszny, karykaturalny. Rysy (i w opisach, i w ilustracjach) zostały tu wyolbrzymione do tego stopnia, że nie mogą być odbierane jako prawdziwe. Również to, poza brawurowo poprowadzoną narracją, pełną nieoczekiwanych zwrotów akcją i humorem sytuacyjnym, powoduje, że Piosenka dla Karla jest lekturą wartą uwagi.

            Piosenka dla Karla nie ma w sobie nawet odrobiny dydaktyzmu, co nie oznacza, że nie może być pożyteczna w odnajdowaniu się dziecka we współczesnym, pogmatwanym świecie. Jest to jednak inny niż w wielu pozycjach adresowanych do tej grupy czytelniczej   sposób odnajdowania się – trudniejszy, ale i ciekawszy a dzięki temu – miejmy nadzieję – bardziej skuteczny i  trwały.

   Hanna Diduszko

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.