Sława cicho uleciała
na skrzydłach lekko oskubanych
i tylko niepewność została,
niepewność dali niepoznanych.
Ja – bezimienna autorka
worka myśli kapryśnych…
Może coś się wyśni?…
Wędruję po stepach marzeń,
w błękitach tonę skojarzeń…
Nie wiem, komu pomagała
lawa pomysłów rozedrganych…
W iskierkach spojrzeń pozostała,
w pytaniach nigdy nie zadanych…
Ja – bezimienna autorka
kapryśnych myśli worka…
Może się wyśni morze?…
Wędruję po stepach marzeń,
w błękitach tonę skojarzeń…
Sława cicho uleciała,
zasnęła w oczach zakochanych,
złudzenia blaskiem migotała
przyjaźni chcąc niepożądanych.
Ja – bezimienna autorka
worka myśli kapryśnych…
Może coś się wyśni?…
Wędruję po stepach marzeń,
w błękitach tonę skojarzeń…
refren aż chce się śpiewać…