Uwodzicielska wyprawa…

       9 grudnia 2020 roku zmarł Henryk Bardijewski. Stało się to w moje urodziny, co – być może – troszkę przyczyniło się do tego, że potraktowałam smutne wydarzenie, jakim było odejście wybitnego człowieka kultury, dość osobiście…

        Henryk Bardijewski był chyba przede wszystkim radiowcem. Dwukrotnie uhonorowano Go nagrodą Komitetu ds. Radia i Telewizji za dramaturgię radiową, był laureatem prestiżowej nagrody Teatru Polskiego Radia Honorowego Wielkiego Splendora. Nagród było więcej… Jego słuchowiska doczekały się wielu realizacji (również w językach obcych). Był wysoko ceniony również jako pisarz. Z wykształcenia polonista i bibliotekoznawca w swoich utworach literackich (dramatach, opowiadaniach i powieściach) posługiwał się przepiękną, elegancką polszczyzną.

        W 2017 roku Henryk Bardijewski opowiadał o swoim życiu i twórczości na antenie II Programu Polskiego Radia, w audycji  Zapiski ze współczesności.

         Dla mnie osobiście bardzo istotne było również to, że – oprócz swej własnej niesłychanie bogatej twórczości – pozostawił światu córkę – Lilianę Bardijewską, autorkę wielu znakomitych książek dla dzieci. Liliana, mieszkanka Żoliborza, gościła w prowadzonej przeze mnie niewielkiej, żoliborskiej bibliotece jako autorka (spotkała się z dziećmi z pobliskiego, zaprzyjaźnionego z biblioteką przedszkola), zaglądała też na wieczorne spotkania poetyckie i wieczory kolęd.

       No i, jak to bywa w życiu, z sympatii do córki spotkałam się z twórczością ojca (znaną mi dotąd, jako słuchaczce Polskiego Radia, nieco jednostronnie).

        Henryk Bardijewski napisał kilka książek dla dzieci. Wyprawa do kraju księcia Marginała (wydało ją w roku 2009 Wydawnictwo Piotra Marciszuka Stentor) to jedna z nich.  Spełnia chyba wszystkie kryteria, jakie wyznaczam wartościowej książce tzw. dziecięcej (choć podział na literaturę dziecięcą i dorosłą nie zawsze jest miarodajny; zgadzam się tu z opinią Joanny Rudniańskiej).

       Wyprawa do kraju księcia Marginała jest napisana znakomitą, chciałoby się rzec, klasyczną polszczyzną, będącą znakiem firmowym Autora – bogatą, świadomie operującą zróżnicowanymi środkami stylistycznymi, charakterystycznymi dla dobrej literatury. Wyzwala też energię intelektualną, prowokując do zdziwienia i stawiania pytań a przy tym wszystkim dysponuje różnymi odmianami komizmu. Szczególną rolę odgrywa tu komizm językowy i, zwykle świetnie odbierany, absurd. Poza tym jest ciekawa w lekturze nie tylko dla dziecka, ale również dla ewentualnego dorosłego pośrednika w lekturze. Dorosły, czytający tę książkę z dzieckiem, nie nudzi się, ponieważ Wyprawa… jest  również w poważnym stopniu dla niego –dotyka problemów, z których się nie wyrasta. Stwarza to dodatkową wartość – możliwość, jakże ważnego, dialogu ponad pokoleniami. W dodatku jest zabawnie i adekwatnie do treści zilustrowana (znakomicie się spisał ilustrator Daniel de Latour) i starannie wydana.

      Gdyby szukać literackich powinowactw, to Wyprawa… może przywodzić na myśl powiastki Stefana Themersona, zwłaszcza (moje ulubione) Przygody Pędrka Wyrzutka. Podobnie jak czyni to Themerson, tak i Henryk Bardijewski zręcznie i zabawnie posługuje się autotematyzmem, odkrywając przed czytelnikiem kulisy konstrukcji (na tym skończmy ten portret i wróćmy do opowieści…). No i kategoria absurdu! Nie jest to jednak tylko płocha zabawa. Absurd (u obu twórców) służy do dotknięcia paru ważnych, a nawet bardzo ważnych problemów, nad którymi zastanawiają się filozofowie i socjolodzy. Z racji skrótowości, elegancji języka i wagi problemów Wyprawa do kraju księcia Marginała może też budzić skojarzenia z twórczością Jerzego Szaniawskiego.

      Henryk Bardijewski bawi się (wraz z czytelnikiem) opowieścią o przygodach bohaterów, którzy (dzięki bajce woźnego Mikołaja, zastępującego nieobecnego pana od geografii)  przenoszą się ze swej szkoły do dziwnego kraju, gdzie wszystko, co ważne, znajduje się na marginesie. Po jakimś czasie część bohaterów odbywa podróż z powrotem, próbując powrócić do szkoły… Udaje im się to, ale nie bardzo wiadomo, czy można wyjść z bajki. Czy można znaleźć się we wnętrzu bajki? Czy można zabierać jej bohaterów do swojego świata? Czy istnieje granica między rzeczywistością a fantazją? Gdzie przebiegają granice rzeczywistości?…

       Zabawa słowami i pojęciami jest tylko pozornie beztroska. Gdy, na przykład, narrator-autor zastanawia się nad tym, czy geografia jest lepsza od historii, wywołuje refleksje nie tylko na temat roli przedmiotów szkolnych… Stwierdza, że geografia ma granice, a historia żadnych. Przewagę historii nad geografią widzi w tym, że do historii można przejść (a czy można wejść do geografii?). Widzi w niej zatem coś trwałego. Zastanawia się nad znaczeniem geografii, co można rozumieć, jako rozważanie znaczenia położenia geograficznego, czy też może znaczenia granic… Te arcytrudne problemy naszkicowane są lekko, z gracją, często za pomocą paru słów, które wdają się w grę, mogącą wywołać poważne myślowe konsekwencje.

       Obraz kraju księcia Marginała da się też odczytywać jako groteskową wizję naszego  świata i aż dziw bierze, jak aktualnie brzmią niektóre zdania, co dowodzi uniwersalnej mocy literatury (dobrej literatury!). Mamy więc postulat: więcej środka!, który – w kraju, gdzie wszystko, co ważne rozgrywa się na marginesie – staje się wyrazem politycznego buntu. Jest wołaniem o silne centrum… Mamy uwagi o szkolnictwie: szkolnictwo w księstwie jest marginesowe (…) ale to uwaga na marginesie. Pojawia się też ocena mieszkańców kraju:  tutejszej ludności w ogóle na niczym nie zależy. Żyje sobie na marginesie i nic nie jest dla niej ważne. Cokolwiek się zarządzi, będzie dobrze. Woźny Mikołaj składa też w pewnym momencie coś w rodzaju patriotycznej deklaracji. Na pytanie, czy mu dobrze w jego kraju odpowiada: Czy mi tam dobrze? (…) – A jakie to ma znaczenie? Jak jest mój, to mój – na dobre i na złe.

       Jasne, że głębsza warstwa znaczeniowa Wyprawy do kraju księcia Marginała może nie być dostępna najmłodszemu czytelnikowi (książka jest – teoretycznie –  adresowana do czytelników 10+), ale nawet bez wchodzenia w głąb, pozostając tylko na poziomie opowieści, można się po prostu śmiać, trochę nie rozumieć, więc się mocno dziwić, a to najlepsza droga do stawiania pytań, do budzenia ciekawości, do ruchu myśli.

      Na uwagę zasługuje też konstrukcja opowieści poprowadzona z żelazną konsekwencją. Autor zaczyna od opisu zastępstwa woźnego Mikołaja na lekcji geografii, kończy zaś na opisie zastępstwa tegoż woźnego na lekcji matematyki, przy czym w tytule ostatniego rozdziału zwraca uwagę czytelnika  na powiązania między ostatnim i pierwszym rozdziałem, zapraszając go do przyjrzenia się konstrukcji. Czytelnik ma wejść w rolę badacza, ma skorzystać ze swej pamięci, uruchomić swoje myślenie. Jest mu to potrzebne do lepszego zrozumienia.

         Zakończenie opowieści jest niejednoznaczne. Czytelnik – ten młody (i ten starszy) ma  niepowtarzalne, miło doskwierające uczucie dotknięcia Tajemnicy. Nie ma ona w sobie nic strasznego. Nie przeraża. Wręcz przeciwnie: Tajemnica ma sympatyczną twarz niebieskookiej Zosi z jasnymi warkoczami…

         Nie wszyscy lubią takie dziwne zakończenia. Jednak to właśnie one są najlepszym zaproszeniem do myślenia. Wyprawa do kraju księcia Marginała staje się na swój sposób wyprawą w głąb własnych myśli.  Czy może być coś bardziej uwodzicielskiego?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.