Kolorowy Tallin, koty i wyobraźnia szczęśliwego dziecka

 

Helena  Läks, Sekretna piekarnia. Ilustrowała Regina Lukk-Toompere. Z języka estońskiego przełożyła Anna Michalczuk-Podlecki. Wydawnictwo Ezop (Warszawa 2019).

 

          Niewiele możemy powiedzieć o literaturze estońskiej. Ktoś czytał Jaana Krossa, ktoś słyszał o Jaanie Kaplinskim? A przecież Estonia jest tak blisko… Dlatego dobrze się dzieje, że estońskie książki dla dzieci zaczęły docierać na nasz rynek. Jest szansa, że ich obecność wzbudzi zainteresowanie kulturą naszych nieodległych geograficznie sąsiadów. Może stanie się to już niebawem, a może dopiero w przyszłości, gdy obecne dzieci urosną.

               Sekretna piekarnia to książka powstała w ramach  projektu edukacyjnego pod nazwą Nasza Mała Biblioteka, stworzonego przez słoweńskie wydawnictwo KUD Sodobnost International.  Celem przedsięwzięcia, które początkowo miało zasięg lokalny (słoweński), było wydanie nowych, bardzo dobrych książek dla najmłodszych dzieci, co miało w konsekwencji przynieść zachęcenie do kontaktu z książką. Wydawnictwa zapraszały do współpracy wybitnych twórców, którzy legitymowali się dorobkiem, uwieńczonym nagrodami literackimi i plastycznymi. Przy wydaniu książek tworzących Naszą Małą Bibliotekę dbano o wysoki poziom edytorski. Powodzenie projektu miało się oprzeć  na współdziałaniu wydawców, nauczycieli nauczania przedszkolnego i wczesnoszkolnego, bibliotekarzy i   rodziców. W 2015 roku do działania dołączyli wydawcy z Polski i Litwy, sprawiając, że projekt zyskał charakter międzynarodowy. Do drugiej edycji projektu zaproszono wydawnictwa z Łotwy i Estonii. W ten sposób zaistniała realna szansa, że najmłodsi czytelnicy, a przy okazji i ich dorośli pośrednicy w lekturze, zyskają kontakt z najlepszymi, starannie, w przemyślany sposób  wydanymi książkami bliskich geograficznie (a czasem – najbliższych) sąsiadów. Może i w przyszłości zechcą sięgnąć po ich literaturę?

              Od 1982 roku do dziś ukazało się w Polsce osiemnaście estońskich książek adresowanych do młodego czytelnika (informacja za: https://www.eesti.pl/estonska-literatura-polsku-15113.html.) W tym spisie rzuca się w oczy nazwisko tłumaczki Anny Michalczuk (a od paru lat Anny Michalczuk-Podlecki), która (w latach 2015–2019) przetłumaczyła aż osiem książek, stając się tym samym ambasadorką estońskiej literatury dla dzieci w Polsce. Bez tłumaczy literatura obca nie istnieje, zwłaszcza jeśli jest to literatura niewielkiego narodu… Chwała tłumaczom!

                  Sekretna piekarnia to opowieść adresowana do młodszych przedszkolaków. Jej autorka, Helena Läks – estońska poetka, redaktorka i wydawca (rocznik 1987), absolwentka teologii i filozofii na uniwersytecie w Tartu, właścicielka „kieszonkowego” wydawnictwa Elusamus w tym samym mieście (założyła je wraz z Maarją Pärtną) –  zaprosiła do współpracy ilustratorkę Reginę Lukk-Toompere (rocznik 1953) starszą, utytułowaną koleżankę (wielokrotnie nominowaną do prestiżowej nagrody Astrid Lindgren Memorial Award), której praca bardzo wyraźnie podniosła walory pełnej uroku książeczki, będącej wspólnym dziełem obu autorek.

               Malarskie, ale i niestroniące od detali, a przy tym bogate kolorystycznie (choć elegancko przygaszone) ilustracje pokazują tło akcji – stolicę Estonii, Tallinn. Ich autorka kładzie nacisk na barwność i różnorodność, egzotycznego dla nas, miasta Północy, co znakomicie koresponduje z tekstem. Widać więc (w oddali) różnokształtne wieżowce i (na pierwszym planie) pełne kolorów domki, kamienne i ceglane a także maleńkie, pokrzywione domki drewniane… Tallinn  jawi się czytelnikowi jako miasto swojskie i pociągające zarazem, pełno tu zakamarków, w których można się skryć, stoliczków, przy których można posiedzieć, przytulonych do murów ławeczek, trochę krzywych schodków… Jest to też miasto jak z czarownej bajki: z komina wyrasta maleńki domek, skąd można przejść po drabinie na sąsiedni dach a rozmowa wron toczy się pomiędzy krzywym, drewnianym, żółtym płotem a czerwonym gzymsem zielonego domu z drewna. W takim mieście mogą zdarzyć się różne niezwykłe historie.

           Historia opowiedziana przez Helenę Läks ma wdzięk wyobraźni małego dziecka, które lubi zwierzaki (koty!) i wymyśla sobie, że mogą one działać podobnie jak ludzie.

             Bohaterowie opowiastki, pomysłowe i zaradne koty – Pchełka i Wilbur –­ zakładają (oczywiście w tajemnicy, bo – jeśli już dziecko coś wymyśla  –  to tajemnica musi być!) własną piekarnię i zdobywają sławę jako wytwórcy najlepszych, bo najbardziej oryginalnych wyrobów w całym mieście. Przy okazji pogrążają konkurenta (starego i złośliwego kota Aksela), który próbuje się mścić. Wszystko kończy się dobrze. Przedsiębiorcze koty, rozumiejąc, że mściwość Aksela jest wynikiem samotności, zgadzają się na rozwiązanie zaproponowane przez dziewczynkę – Helkę, która – jako najbardziej domyślna z rodziny ich ludzi (bo przecież koty mają swoich ludzi…) – odkryła sekretną, kocią piekarnię. Piegowata Helka, ukrywająca swe kręcone włosy jak sprężynki pod śmiesznymi czapkami (ach, jak uroczo to zostało narysowane!), przyjmuje Aksela do ludzkiej i kociej rodziny. Aksel łagodnieje i zaczyna się kocia współpraca.

             Niby nic… Opowieść przypomina trochę uroczą paplaninę dziecka, które sobie wyobraża, patrząc po prostu na swoje otoczenie. Jest tu dobrze znany świat – tata i mama, deskorolka, która na razie wciąż stanowi wyzwanie, znajome dzieci z podwórka, którym trzeba troszeczkę zaimponować, urodziny mamy (należy dać jakiś prezent; hm… kocie ciasto bardzo się nadaje!). Jest też wymiana starej kuchenki na nową… Powstaje dziura. To właśnie ona staje się inspiracją dla wyobraźni, bo wiadomo, że do dziury można wejść, ale gdzie się z niej wyjdzie i co się tam zastanie? No właśnie! Może jakąś kocią piekarnię?  Są też ulubione koty, członkowie rodziny. Gdzieś na strychu rozrabiają szczury…

                 Wszystko jest takie zwykłe, ale tak pięknie można tę zwykłość przerobić w bajkę, która z pewnością przypadnie do serca malutkim czytelnikom, zwłaszcza, gdy pozwoli im się patrzeć (długo, jak najdłużej) na obrazki, gdzie jeden kot ma dystynkcję starej damy, drugi rozkosznego, rudego łobuziaka, a trzeci, choć czarny i złośliwy, uśmiecha się spod wąsa, co dobrze rokuje na przyszłość…

              Autorka opowieści znakomicie wchodzi w świat wyobraźni dziecka. Jest to dziecko szczęśliwe, syte, nieprzeżywające żadnych traum, otoczone miłością, żyjące w bezpiecznym i ciepłym niczym kocie futerko świecie.

Oby takich dzieci i takich opowieści mogło być wiele…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.