Gotowanie słów.Tworzymy potrawę ze słów, których nie ma

Scenariusz zajęć

 

 

Pomoce:

  • Książka: Justyna Bednarek, Narysował Daniel de Latur. Warszawa 2018. Wydawnictwo Poradnia K.
  • Książka: Justyna Bednarek, Pan Kardan i przygoda z vetustasem. Ilustracje Adam Pękalski. Warszawa 2017. Wydawnictwo Bajka.
  • Książka: Lewis Carroll, Po drugiej stronie lustra. Przekład: Maciej Słomczyński. Warszawa br.
  • Książka: Astrid Lindgren, Ronja, córka zbójnika. Ilustrowała Ilon Wikland. Przełożyła Anna Węglewska. Warszawa 2000. Nasza Księgarnia
  • Książka: Beata Wróblewska, Motyl w podróży. Ilustrowała Ewa Gaj. Warszawa 2010. Wyd. Stentor-Kora.
  • Kociołek (bądź duży garnek)
  • Chochla
  • Kartki (A4 i wielkości zeszytu) – białe i trochę kolorowych
  • Flamastry
  • Kredki
  • Szpilki (pinezki, szabelki)
  • Spora tablica, do której można będzie przyczepiać kartki

 

Cele zajęć:

  • Wzbudzenie zainteresowania czytaniem książek
  • Zwrócenie uwagi na rolę ilustracji w książce i współpracę pisarza i ilustratora
  • Podjęcie gry z językiem (rozwój wyobraźni słowotwórczej)
  • Podjęcie próby interpretacji obrazu
  • Próba podjęcia refleksji nad językiem
  • Ćwiczenia w mówieniu
  • Słuchanie ze zrozumieniem
  • Rozwijanie twórczego myślenia
  • Współpraca w grupie

 

Przebieg zajęć:

  1. Pokazuję różne książki i zwracam uwagę na to, że pojawiają się tu słowa, których nie ma: babcocha, vetustas. Czytam fragment z Ronji, córki zbójnika o wietrzydłach i pokazuję ilustrację (s. 29 – 31). Opowiadam trochę o treści książki Motyl w podróży i czytam jej fragment (s.58, gdzie mała Kocia mówi o tym, że chciałaby dostać trzęsiony). Czytam jedno opowiadanie z Babcochy (opowiadania są bardzo krótkie!). Opowiadam krótko, czym był vetustas (skonstruowana przez tytułowego bohatera – pana Kardana – maszyna do podróży w czasie); ewentualnie dodatkowo (w zależności od sytuacji) czytam fragment z książki L. Carrolla Po drugiej stronie lustra – Ballada o Dżabersmoku (…Było smaszno a jaszmije smukwijne/Świdrokrętnie na zegwniku wężały…itd)
  2. Proszę o wymyślenie WŁASNEGO SŁOWA, KTÓREGO NIE MA
  3. Proszę, by autorzy słów narysowali swoje słowa (tworząc graficzny portret/wizerunek słowa) tak, jak zrobiła to ilustratorka Ilon Wikland w przypadku wietrzydeł, Daniel de Latour – w przypadku babcochy, czy Adam Pękalski – w przypadku vetustasu.
  4. Proszę, by autorzy podpisali swój rysunek (na kartce umieszczamy tylko własne imię, nie zapisujemy wymyślonego słowa)
  5. Notuję (w swoim notesie) imię uczestnika i słowo, które wymyślił (bo może się zdarzyć, że to będą słowa, których sami twórcy mogą nie zapamiętać)
  6. Wrzucamy kartki z narysowanymi słowami do kotła
  7. Mieszamy w kotle, mieszamy w kotle, mieszamy w kotle! (mogą to robić wszyscy uczestnicy kolejno, wymyślając przy tym rozmaite czarodziejskie zaklęcia)
  8. Każdy wyciąga kartkę na chybił trafił
  9. SPRAWDZAMY, CO NAM SIĘ UGOTOWAŁO!!!!
  10. Każdy ogląda obrazek koleżanki/kolegi i próbuje nadać mu teraz SWOJĄ WŁASNĄ NAZWĘ. To może być jakieś inne słowo, które nie istnieje w słowniku albo – tym razem ­– jakieś zwykłe/”normalne” słowo.
  11. Zapisujemy na kartce, co wymyślił AUTOR SŁOWA i co się stało ze słowem PO UGOTOWANIU W KOTLE
  12. Możemy porozmawiać o zmianach/podobieństwach/różnicach; jakie mamy obserwacje/ jakie mamy uwagi
  13. Przyczepiamy kartki na tablicy; zobaczymy, jaka potrawa ugotowała nam się ze słów, których nie ma… Staramy się wspólnie stworzyć jakiś ciekawy kształt (może pojawi się jakieś skojarzenie w związku ze słowami, które się ugotowały).

UWAGI

  1. Do zajęć można użyć innych materiałów, w których pojawiają się ciekawe neologizmy.

Dla potrzeb tego scenariusza wybrałam książki, które, moim zdaniem, zasługują na promocję. Są to sprawdzone i bardzo lubiane przez dzieci książki cenionej pisarki Justyny Bednarek, książka nieco mniej znanej pisarki Beaty Wróblewskiej, gdzie odnajdujemy trudny problem dziecka w sytuacji rozpadu rodziny (można napomknąć o treści) i dwie znane (nauczycielom, ale niekoniecznie dzieciom) pozycje klasyczne, o których warto pamiętać.

  1. Nie trzeba sztywno używać wszystkich materiałów przykładowych. Ważne, by dzieci zrozumiały, jaką rolę pełnią nowe słowa i, by przyjrzały się ilustracjom, które pokazują, że ilustrator rysuje to, co wymyślił pisarz (ilustrator musi więc dobrze rozumieć intencje pisarza).
  2. Bardzo istotne jest stworzenie twórczej atmosfery zabawy; dzieci – na ogół – z ochotą wchodzą w rolę kucharzy i świetnie się bawią przy mieszaniu słów w wielkim garze…
  3. Ważne, by wyjęte z gara karteczki dobrze wyeksponować na tablicy. Jest to forma zwieńczenia pracy, wizualizacja wysiłku twórczego.
  4. Można (ostatecznie) poprzestać na zabawie, ale jeszcze lepiej się dzieje, gdy doprowadzimy do pojawienia się rozmowy i refleksji; dobrze zorganizowane i poprowadzone zajęcia inspirują uczestników do:
  • własnej pracy twórczej,
  • zastanawiania się nad tym, o co mogło chodzić koleżance/koledze
  • przyglądania się słowom (analizy słowa, na przykład: babcocha = babaxmacocha, wietrzydło = wiatrxstraszydło…; nie musimy wprowadzać terminu kontaminacja…)
  1. W zależności od czasu, jakim dysponujemy można rezygnować z różnych elementów zajęć (według uznania osoby prowadzącej).

Zajęcia poprowadziłam kilkakrotnie ze sporym powodzeniem.  Dzieci interesowały się kolejnymi etapami zajęć. Radziły sobie bez problemu z wykonywaniem zadań. Największym problemem (moim…) wydawało się zapanowanie nad wesołym rozbrykaniem uczestników… Ale to nie było  istotne dla jakości myślowej zajęć.

 

 

3 odpowiedzi na “Gotowanie słów.Tworzymy potrawę ze słów, których nie ma”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.