Maria Marjańska-Czernik, Nic. Ilustrowała Krystyna Lipka – Sztarbałło. Warszawa 2008. Wydawnictwo Piotra Marciszuka „Stentor” (KORA)
„Kiedy wymawiam słowo „Nic”/ stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie”- napisała Wisława Szymborska w wierszu „Trzy słowa najdziwniejsze”, natomiast Maria Marjańska-Czernik, która poetką nie jest, ale jest pisarką, tłumaczką i znawczynią nie tylko książki, ale i, najwyraźniej, psychiki dziecięcej, usiadła i – razem z ilustratorką – Krystyną Lipką-Sztarbałło stworzyła „Nic”. Taki właśnie tytuł nosi pięknie wydana, adresowana do przedszkolaków i uczniów najmłodszych klas, książka tego tandemu autorek.
Czy pojęcie ogólne może być głównym tematem książki dla dzieci? Okazuje się, że tak. Pojęcie nicości pojawiło się już zresztą, jako bardzo ważny element konstytuujący fabułę, w słynnej „Nie kończącej się historii” Michaela Endego, gdzie – przypomnijmy – błędny ognik został wysłany jako poseł do Dziecięcej Cesarzowej, by znaleźć wytłumaczenie zagadnienia – skąd się wzięła nicość i radę – jak zapobiegać jej stopniowemu rozprzestrzenianiu się. Tam owo Nic jawi się jako mroczna Tajemnica, której nie sposób ująć ani uchwycić. Jest groźne, również dlatego, że nieopisywalne. W książce Marii Marjańskiej- Czernik i Krystyny Lipki-Sztarbałło „NIC” staje się bardzo swojskie, rzec można – sympatyczne. Pewnie dlatego, że zostało opisane – autorka tekstu dokonała antropomorfizacji pojęcia: swoimi zachowaniami (bo NIC się „zachowuje”, ma wolę, obdarzone zostało zdolnością myślenia) przypomina ono wędrowca, to w pewnym sensie homo viator, przemieszczający się po świecie, gnany tęsknotą za „Nikim” (co wychodzi na jaw na końcu). Od czasu do czasu mieszane są tu substancje i owo podróżujące NIC (pisane wielką literą) wdaje się w grę nie tylko z rzeczywistością, ale i z jednym z jej istotnych, bardzo specyficznych elementów – z językiem („NIC wolało się już jednak nie moczyć i gdy tylko piłka znalazła się na samym brzegu, szybko wdrapało się na przepływający obok rower wodny. – Taka przejażdżka w kółko to nic ciekawego – pomyślało sobie NIC. – Nie zajadę tym daleko”). Zabieg antropomorfizacji zostaje złagodzony i jakby ujęty w cudzysłów przez ilustratorkę, która każe pojęciu pozostać trzyliterowym, przenikającym tło napisem. Napis „NIC” wciska się wszędzie… Autorki nie próbują nakłaniać dzieci do skomplikowanej i mozolnej pracy umysłu, lecz, pokazując kolejne przygody swojego bohatera, stwarzają możliwość, by mały czytelnik (świetnie się przy tym bawiący; kto pracował z dziećmi, ten wie, jak bardzo dzieci lubią wszelkie słowne gry) zastanowił się nad czymś, co nieoczywiste. Bez wyjścia poza oczywistość nie ma zdziwienia. Książka „NIC” wywołuje zdziwienie – jak tu się bowiem nie dziwić, gdy czyta się, że: „NIC weszło na zatłoczoną podziemną stację metra. Ale nic a nic nie odczuło ścisku.” Czy NIC może chodzić? Czy może wejść do metra? Jak coś, czego przecież nie ma, może chodzić? Jak może coś czuć albo raczej nie czuć? Czy NIC można zobaczyć (np. w metrze)? Czy NIC jest ważne? Co jest ważniejsze – coś czy nic? Czy można spotkać NIC?
Pytań może tu powstać bez liku; te początkowe będą zapewne związane z wcale bogatą warstwą fabularną, ale – jako, że pytania, zwłaszcza gdy jest się przedszkolakiem, lubią pojawiać się lawinowo – prawie na pewno poprowadzą dalej – do głębszej refleksji. Pytanie jest wyrazem zdziwienia światem. Bez zdziwienia i bez pytania nie jest możliwe samodzielne myślenie. Bez samodzielnego myślenia świat, prędzej czy później, jawi się jako jedna wielka nuda, coś, co jest dane z zewnątrz. W takim oczywistym świecie człowiek czuje się tylko maleńkim trybikiem, wykonującym bliżej niezrozumiałe, mało interesujące, mniej lub bardziej męczące bądź mniej lub bardziej przyjemne czynności. Człowiek, który dziwi się i pyta, przestaje być nieważnym trybikiem, staje się działającym, myślącym podmiotem. Taki człowiek będzie podejmował próby znajdowania odpowiedzi. Nieważne, czy je uzyska, ale będzie do nich dążył, będzie się zastanawiał. Spróbuje zbliżać się do prawdy (a może wręcz – Prawdy…). Będzie miał szansę na zaprzyjaźnienie się z mądrością. Im wcześniej zacznie tak właśnie postępować (dziwić się, zadawać pytania, podejmować próby odnajdowania odpowiedzi), tym większa szansa na to, że odkryje dla siebie rejony przepełnione intrygującymi problemami, z którymi zechce się zmierzyć. Może zaowocuje to tak zwanym konkretem – ktoś odkryje planetę, nakręci piękny film, napisze wspaniałą powieść lub upiecze wyrafinowane ciasto? A może po prostu, ktoś, kto od dzieciństwa trenował baczne dziwienie się światu będzie potrafił porządnie i mądrze iść przez życie, stawiając czoła codzienności, w której, w odróżnieniu od wielu innych, zauważy elementy nie tylko szare, ale i niezwykłe, godne uwagi, namysłu i zatrzymania w wędrówce.
Książka „NIC” Marii Marjańskiej-Czernik i Krystyny Lipki-Sztarbałło nie tylko dziwi i prowokuje pytania, nie tylko bawi inteligentną grą z językiem, ma jeszcze i tę zaletę, że po prostu przyjemnie ją wziąć do ręki. Jest piękna jako przedmiot. Wysmakowana i elegancka, bogata w plastyczne szczegóły, które tak bardzo lubią obserwować dzieci. Można tylko mieć nadzieję, że wystarczająco dojrzali okażą się dorośli, którzy nie wystraszą się nieoczywistego tematu i zdecydują się taką dziwną książkę podarować swoim dzieciom a potem będą na tyle odważni i cierpliwi, że zechcą podjąć z nimi jakże trudną rozmowę o… niczym.