Ciekawość, strach i miłość do Tygrysa, którego bolą korzonki.  

Przemysław Wechterowicz, Kocham Pana, Panie Tygrysie! Ilustracje Aleksandra Woldańska-Płocińska. Warszawa, Agencja Edytorska EZOP, 2011.

 

      Nie można się dziwić, że książka Kocham Pana, Panie Tygrysie! Została wyróżniona w konkursie PTWK Najpiękniejsza Książka Roku 2010. To prawdziwe małe dzieło sztuki edytorskiej. Autorka projektu graficznego i ilustracji Aleksandra Woldańska-Płocińska, poznanianka, twórczyni plakatów i rozmaitych projektów designerskich, mająca na swym koncie również kilka znakomitych, zauważonych na rynku książki dziecięcej pozycji (m.in. Mrówka wychodzi za mąż) i tym razem zrobiła dosłownie wszystko, by książka, którą współtworzyła, stanęła na najwyższym edytorskim poziomie. Aleksandra Woldańska-Płocińska zadbała również o skład i łamanie, zajęła się zatem całą architekturą książki. Ze znakomitym skutkiem.

            Każda kolejna strona cieszy oko i zaciekawia, a nawet intryguje. Chce się obcować z książką, która jest zarówno pięknym, jak i przykuwającym uwagę przedmiotem.

        Można by się zastanowić, czy tekst, autorstwa Przemysława Wechterowicza, pozbawiony tak znakomitej graficznej obudowy, broniłby się sam. Książka, jak pisze autor w krótkiej notce o sobie, to owoc pasjonującej rozmowy z pewnym bardzo sympatycznym i rezolutnym Chłopcem, który koniecznie domagał się utrwalenia na papierze jego niezwykłej przygody. Rzeczywiście przy pierwszej lekturze ma się nieodparte wrażenie, że jest to najprostszy, niemal zupełnie nieprzetworzony zapis dziecięcego (ściślej – chłopięcego) fantazjowania. Jednak, gdy przyjrzeć się tekstowi uważniej, widać, że owa prostota  i brak przetworzenia to pozór. Fantazjowanie, będące żywiołem tej opowieści, przybiera kunsztowną formę rozłożonego na odcinki dialogu wnuczka i babci. Przy czym warto zauważyć, że wydarzenia, o których mowa, to owoc wyobraźni obojga uczestników rozmowy. Dialogują o nich swoim indywidualnym językiem.

           Na przykład babcia (rozważając, na co będą polować) rzeczowo, jak przystało na osobę doświadczoną, przytacza opinię: Słyszałam, że w razie kontaktu z człowiekiem zachowują się (niedźwiedzie) dość kulturalnie i prawie nigdy nie tracą dobrego humoru. Wnuczek – występując później w roli niedźwiedzia – ekspresyjnie, jak to rozentuzjazmowany zabawą chłopak, wykrzykuje: Haa! Haa! Haa! Nigdy mnie nie dogonicie, ludziska jedne! Zarówno chłopiec, jak i jego babcia (zwłaszcza ona!) wchodzą bez najmniejszego wysiłku w kolejne wymyślane przez siebie ad hoc role. Rozmawiają o wyobrażonych sytuacjach w sposób świadczący o całkowitym zaangażowaniu w zabawę. Zmienia się ona z polowania na niedźwiedzia w tropienie tygrysa, potem – w przygotowanie do występu cyrkowego, a w końcu w sam występ. Zaangażowanie w zabawę dotyczy obojga bohaterów, którzy są w swoich fantazjach nadzwyczaj dobrze zgrani. Rozumieją się znakomicie, podchwytując swoje kolejne pomysły i rozwijając je tak, by wspólna zabawa wnuczka i babci toczyła się jak najciekawiej. Dopuszczane są rozmaite emocje – od zaciekawienia, ekscytacji, po niepewność a nawet strach. Emocje falują – odpływają i powracają, podobnie jak sytuacje błyskawicznie zmieniające się w kalejdoskopie wyobraźni.

               Autorowi tekstu udało się bowiem bardzo dobrze uchwycić ową falistość wyobraźni, która staje się pokarmem dla wrażliwości ludzi (nie tylko dzieci). Jest w niej miejsce na pełne współodczuwania zauważenie i rozumienie drugiego człowieka: babcia rozumie, że wnuczek marzy o zwierzątku (Dlaczego my nie mamy w domu żadnego zwierzątka?), dlatego chcąc jakoś zrekompensować ten brak, bawi się z nim i wciela w rolę tygrysa. Wnuczek – z troską i współczuciem zauważa, że babcię bolą korzonki i że jest to możliwe nawet wtedy, gdy jest ona Tygrysem…

         Tekst Przemysława Wechterowicza byłby pewnie zajmujący i wartościowy literacko (książka zdobyła również nagrodę internautów w konkursie Najlepsza Książka na Lato 2011 organizowanym przez portal literacki granice.pl), nawet wtedy, gdyby wyjąć go ze wspaniałej szaty graficznej. Nikt tego jednak już nie zrobi. No i bardzo dobrze. Książka Przemysława Wechterowicza i Aleksandry Woldańskiej-Płocińskiej to bowiem pozycja, w której słowo pisane i wygląd całości stanowią spójną, wzajemnie się wspierającą jedność. Wygląd książki przyciąga wzrok już od pierwszego spojrzenia, powoduje, że chce się ją czytać, podziwiać i przeżywać ciekawość, strach i miłość do Tygrysa, którego bolą korzonki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.