Łamańce do śmiechu i na zdrowie!

Małgorzata Strzałkowska, Logopedyczne prztyczki. Ilustracje Piotr Rychel. (Warszawa 2021). Wydawnictwo „Bajka”

 

            Małgorzata Strzałkowska, jedna z najbardziej  lubianych pisarek, tworzących dla dzieci, mająca na swoim koncie ponad sto książek oraz mnóstwo prestiżowych nagród i wyróżnień (wśród których jest m.in. wpis na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej – 2010, nagroda miasta stołecznego Warszawy – rok 2012 i Nagroda Polskiej Sekcji IBBY za całokształt twórczości – rok 2014), postanowiła kolejny raz oddać swój talent celom edukacyjnym. Jej utwory często goszczą w podręcznikach. Pisarka jest również autorką kilkakrotnie wznawianej, edukacyjnej serii wydawnictwa „Hachete” ABC… uczę się.

            Tym razem postanowiła wyjść na przeciw maluchom, które mają problemy z wymową. Ale… Hm… Sytuacja wcale nie jest oczywista. Nie można mieć stuprocentowej pewności, że to książka (a właściwie – bo niewielkich rozmiarów – książeczka) adresowana wyłącznie do najmłodszego odbiorcy z logopedycznymi problemami… W tzw. literaturze dziecięcej bardzo często zdarza się zresztą, że mamy podwójnego adresata (mniej lub bardziej zawoalowanego).

           Jak skomplikowane (i powszechne) bywają trudności związane z wymową, wie niejedna mama i niejeden tata, wie także niejedna pani, której zadaniem jest bezpieczne przeprowadzenie najmłodszych przez początkowy etap edukacji tak, by dziecko (niezależnie od późniejszych zainteresowań) mogło uporać się ze swoimi utrudniającymi życie kłopotami, narażającymi często na docinki i żarty rówieśników. Kłopoty z wymową należą do tego rodzaju trudności, z których się często nie wyrasta. Mogą je mieć nie tylko małe (czy starsze) dzieci, ale i całkiem dorośli dorośli…

              Autorka Wierszyków łamiących języki kolejny raz dowodzi, że, dzięki świetnie opanowanemu warsztatowi pisarskiemu, wyobraźni i poczuciu humoru, może dać czytelnikom w różnym wieku teksty – lekkie i przyjemne, choć nie zawsze łatwe. Ową (jakże często pożądaną) łatwość zastępuje tu niczym nieskrępowana zabawa językowa, szalone loty wyobraźni i poczucie, że ma się do czynienia z tekstami nieodparcie śmiesznymi. Jest to rodzaj komizmu opartego często na poczuciu absurdu, który bywa bardzo bliski dzieciom oraz wielu dorosłym.

                 Małgorzata Strzałkowska puszcza wodze językowej wyobraźni, łącząc ze sobą w perfidnie skomplikowany brzmieniowo sposób najrozmaitsze elementy rzeczywistości, zwykle kompletnie do siebie nieprzystające (co staje się źródłem komizmu). Można więc znaleźć brylanty w rondlu, Frankę i Jankę (w wiankach z dzwonków) wraz z bankierem z psinką, gang wikingów, biegających po parkingu z worem (…) do recyklingu i inne dziwności. Są też swoiste scenki rodzajowe, będące źródłem komizmu sytuacyjnego. Bywa on oparty na zestawieniu elementów odległych, gdzie dużą rolę odgrywa odwołanie do języka (Jeż: Jeśli chcesz, szczotkę bierz i na jeża jeża czesz!). Bywa też po prostu pełnym wdzięku obrazkiem, odwołującym się do emocji (Kaszka dla ptaszka: Nasze nóżki i paluszki przemierzają truchtem dróżki,/ więc na ścieżki i na dróżki rzucaj kaszkę i okruszki).

            Trzeba w tym miejscu koniecznie powiedzieć o znakomitych, przezabawnych i świetnie uzupełniających tekst wierszyków ilustracjach Piotra Rychla. Czytamy: Leszcz na deszczu/mlaszcze paszczą./czemu mlaszcze?/Gdyż jest na czczo. Widzimy: portret leszcza (w błękicie), lekko zasępionego, z gapiowatą miną, no i – ukrytego, rzecz jasna, pod parasolem, bo przecież pada deszcz… Ilustracje Piotra Rychla, podobnie jak teksty, podkreślają absurdalność sytuacji i dziwność połączeń. Mają przy tym poetycką lekkość i wdzięk. Przyciągają uwagę. Chce się na nie patrzeć. Ilustrator współtworzy tu całość. Jest pełnoprawnym autorem książki.

                      Pisarka po mistrzowsku opanowała sztukę rymowania, tworząc niekiedy zestawienia zaiste karkołomne: łomzłom, łosiaktosia, śniadankomanko, koalęwoalem, babuleńki opieńki. Mamy też różne rodzaje rymów, łącznie z niedokładnymi (łakociebociek). Teksty są zrytmizowane. Wpadają w ucho, co ułatwi (nieco…) czytanie karkołomnych językowych łamańców. Logopedzi dostają do rąk świetny materiał do zajęć, czytelnicy – materiał do zabawy.

                    Niewielkich rozmiarów książka, bardzo starannie wydana przez Wydawnictwo „Bajka”, może znaleźć czytelników nie tylko wśród dzieci, ale również wśród wszystkich, którzy chcą ćwiczyć wymowę i jej elastyczność (aktorów, śpiewaków, lektorów oraz tych ludzi, którzy mówią do innych ludzi), a przy tym śmiać się i cieszyć tak, jak tylko dziecko potrafi. Rodzice (i nauczyciele) czytający i solidarnie łamiący sobie języki ze swoimi pociechami (i uczniami) też będą mieli niezłą zabawę.

                                                             Hanna Diduszko

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.