Wędrówka, przyjaźń, solidarność

Krzysztof Łapiński, Świnia Malwina. Ilustracje Marta Kurczewska. Wydawnictwo Agora dla dzieci. Warszawa 2022

 

          Powieść drogi dla małych dzieci? Czemu nie… W dodatku, gdy w tę drogę wyrusza gromada sympatycznych, choć – na ogół za takie nieuznawanych –-  zwierząt, a ich wędrówkę ilustrują cudowne (jak ze snu!) ilustracje.

       Krzysztof Łapiński jest nie tylko filozofem i znawcą stoicyzmu, ale i ojcem wymyślonego dla dzieci dzika Dzikusa… Tym razem, we współpracy z Martą Kurczewską, autorką ilustracji  do Dzika Dzikusa a także (m.in.) do serii przygód Tappiego Marcina Mortki oraz Mirabelki Cezarego Harasimowicza, stworzyli razem książkę o pięknym wyglądzie i mądrym przesłaniu. W dodatku taką, która z pewnością (o ile w tych sprawach można mieć jakąkolwiek pewność…) zachwyci dzieci. Jej najlepszym adresatem są, według mnie, odbiorcy w przedziale wieku 6 – 10 (choć można czytać ją i młodszym, a znajdą się też starsze dzieci, które będą z lektury i oglądania obrazków zadowolone).

             Autor wymyśla historię wędrówki świni o dźwięcznym imieniu Malwina (nadanym mu przez ludzką przyjaciółkę Marysię, a potem, ponownie, przez panią z krainy świńskiej szczęśliwości, czyli ze Świnkowa), która nie jest zwykłą świnią, bo została poddana różnym eksperymentom naukowym w Instytucie Badawczym. Umie trochę czytać, gra w kółko i krzyżyk… Ucieka ludziom z transportu (autor oszczędza czytelnikowi określenia rzeźnia…) i znajduje schronienie w Lesie Kabackim, gdzie spotyka prawdziwych przyjaciół. Są to głównie dziki, ale i inne zwierzęta – zając, wiewiórki, kruk, no i guziec, słynny zbieg z ogrodu zoologicznego, który znalazł sobie schronienie w Lesie Kabackim.

         Autor poddał swoich bohaterów (jak to bywa w przeznaczonych dla dzieci opowieściach o zwierzętach) zabiegowi antropomorfizacji, zaopatrując je nie tylko w zabawne, a niekiedy obrazowe i humorystyczne imiona (zając nazywa się Uchowski, a olbrzymi dzik to Drobinka), ale i w zmysł krytyczny. Zwierzęta potrafią obserwować świat ludzi, co czasem przekłada się na język (samochód zostaje okrzyknięty samojazdem i samosmrodem). Potrafią też ze sobą współpracować, choć i one, podobnie jak ludzie – niekiedy – muszą przełamywać lęk przed tym, co nieznane i odmienne. U grupy zwierzęcych przyjaciół nie wynika on jednak, jak to się zwykle dzieje u ludzi, z uprzedzeń, lecz z obaw o bezpieczeństwo, na przykład bezpieczeństwo gatunku.

      Zwierzęta udają się w drogę, by uratować Malwinę. Przeżywają, jak to w drodze, różne przygody, niektóre zabawne, inne – niebezpieczne, a przy okazji dokonują różnych obserwacji, poznają lepiej same siebie i siebie nawzajem… Jak to w powieści drogi… Wykazują się też solidarnością, nie zostawiają przyjaciół w niebezpieczeństwie, lecz spieszą im na ratunek…

             W opowieści Krzysztofa Łapińskiego najważniejsze wydaje się jej ekologiczne przesłanie – o potrzebie dbałości o świat przyrody, w tym –  o naszych młodszych braci, zwierzęta, które, podobnie, jak wszystkie istoty żyjące, powinny mieć prawo do bezpiecznego i godnego życia, w zgodzie z potrzebami swego gatunku (nie jest dobrze, gdy ludzie nauki, po wykonaniu swojej pracy, bezdusznie pozbywają się swoich dotychczasowych podopiecznych, którzy zostają potraktowani jak bezużyteczne przedmioty, pobawione jakiejkolwiek wartości…). Istotny jest też aspekt tolerancji – niezależnie od indywidualnej specyfiki poszczególnych istot, wszystkim należy się szacunek. A to, co jest innością może stać się zaletą, czy siłą, jak czarne uszko świni Malwiny, dzięki któremu rozpoznała ją Marysia i wszystko skończyło się szczęśliwie…

      W książce nie brak zabawnych scenek… Trudno się nie uśmiechnąć, gdy czytelnik dowiaduje się o niespiesznym, zabezpieczanym przez osłupiałego policjanta przemarszu zwierząt przez pasy przejścia dla pieszych…,

                Nie chodzi tu jednak o humor, lecz o siłę przesłania, które czytelnik powinien wydobyć sam, a które jest tu najistotniejsze. Poważne traktowanie spraw wyraża się już na poziomie języka: Malwina to świnia (nie – świnka), jest też zając (nie zajączek) i tak dalej. Poważne traktowanie zwierząt odróżnia książkę Łapińskiego od innych książek o zwierzątkach, na przykład od pełnej wdzięku,  zabawnej i popularnej, sławiącej uroki wiejskiego życia  serii, o krowie Matyldzie Aleksandra Steffensmeiera …

             W Świni Malwinie  autor używa wypróbowanego chwytu, przybliżającego odbiorcę do świata przedstawionego: zwraca się do niego czasem w sposób bezpośredni. Narracja toczy się niespiesznie, pozostawiając małemu czytelnikowi przestrzeń na uśmiech, emocje (w tym również strach) i zdziwienie. A bez zdziwienia nie ma myślenia. W czasie lektury Świni Malwiny na pewno jest o czym myśleć. Mogą też powstać (niekiedy trudne) pytania, które wprowadzą do umysłów odbiorcy pewien rodzaj niewygody intelektualnej, tak potrzebnej do rozwoju myślenia i pogłębionego oglądu rzeczywistości. Czytelnik będzie próbował się jakoś z nimi zmierzyć lub może rola ta przypadnie pośrednikowi w lekturze…

   Opowieści Krzysztofa Łapińskiego może nieco brak wdzięku (choć z tym odczuciem zapewne można polemizować…), ale książka dla dzieci to przecież całość – tekst i ilustracje, a one – malarskie (technika gwaszu i akwareli), apelujące w tym samym stopniu do uczuć, co i do wyobraźni – są cudowne. Łagodzą też trud zmagania się z przesłaniem, sprawiając, że przez kolejne rozdziały przechodzi się tyleż z namysłem, co z przyjemnością. To właśnie ilustracje niosą całość w Krainę Zachwytu nad urodą naszego skomplikowanego świata, która mimo wszystko istnieje…

Książka otrzymała nominację literacką w Konkursie Polskiej Sekcji IBBY 2022.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.