Cicho, cicho, sza…

Małgorzata Strzałkowska, Gadu-gadu do poduchy. Ilustracje Agnieszka Żelewska. Wydawnictwo Bajka. Warszawa 2024.

 

              Cisza… Czym właściwie jest? Nie zawsze jest to po prostu brak dźwięków. O ciszy, która nie jest wyłącznie brakiem agresywnych, czy – drażniących dźwięków mówi nowa książka Małgorzaty Strzałkowskiej.

            To zbiór wierszy adresowanych do dzieci. Adresatem mogą być zarówno dzieci całkiem malutkie (takie wiersze przeważają w tomiku), jak i te, które już chodzą do szkoły, samodzielnie czytają, ale ciągle jedną nogą są jeszcze w świecie wczesnego dzieciństwa, a także ich starsze  rodzeństwo, które czasem po prostu powinno odpocząć od zbyt wielu bodźców i – wraz z młodszą siostrą (bratem) – zanurzyć się (najlepiej o szarej godzinie…) w lekturze, przypominającej o ciszy, koszach ze snami, umieszczonymi na tajemniczej wyspie, księżycu, który ma swoje marzenia… Ba… Rodzicom też się przyda poczytanie o tajemniczym przyjacielu, który: mieszka na strychu/w dziurawym kapciu po wujku Rychu i ma mnóstwo zajęć (m.in. nietoperzom szoruje ząbki), bo i dorosły ulegnie czarowi tych wierszy i, być może, spojrzy na świat świeżym okiem, zauważając w nim sporo tajemnic i sporo, mocno pewnie przykurzonych, uczuć z własnego dzieciństwa.

      Gadu-gadu do poduchy to zbiór wierszy. Nie – wierszyków! Bo Małgorzacie Strzałkowskiej udało się napisać zbiór poezji  dla dzieci. To, co tak dobrze udawało się wcześniej, na przykład Danucie Wawiłow (niektóre wiersze, na przykład Brzydale, przypominają mi twórczość tej świetnej, jakoś ostatnio trochę zapomnianej poetki), Joannie Kulmowej, czy Zofii Beszczyńskiej, udało się znowu. Wejście w wewnętrzny (jakże bogaty!) świat małego dziecka nie jest dla dorosłego twórcy sprawą prostą. Małgorzacie Strzałkowskiej, jak to bywa tylko w poezji najwybitniejszych twórców wierszy pisanych z myślą o dzieciach, udało się uniknąć ckliwości, uproszczeń,  wierszykowej łatwizny. Nie ma po nich ani śladu.  Jest za to obcowanie ze światem wyobraźni i emocji dziecka, nadanie mu w bezpretensjonalny sposób poetyckiego rytmu, przy poszanowaniu wrażliwego ucha malucha, który kocha rymy, uwielbia rytm, zaczyna zauważać epitety… Cieszy się też z, licznych w tym tomie, spotkań z nieoczywistymi bohaterami wierszy, z przyjaciółmi, z którymi od razu można wejść w dobrą, a przy tym ciekawą i bezpieczną relację. Są to nie tylko myszka, miś, znany ze starej kołysanki stary niedźwiedź, czy kiciuś, ale i niewiadomy, tajemniczy duszek śpiący w zapachu lawendy, wesoły kręciołek, który się wkręcił do snu po kręconych schodach, ciupineczka (przypominająca  bohaterkę Andersena tylko z nazwy), której nie widać (ale którą pewnie można sobie wyobrazić…), „ktoś malusieńki jak pół orzeszka” (obdarowany umiejętnością opowiadania dzieciom snów…), czy też aniołeczki bieluteńkie jak owieczki

                 Tekstom Małgorzaty Strzałkowskiej towarzyszą bardzo udane ilustracje. Stworzyła je Agnieszka Żelewska. Dużo tu (jednak nie za dużo…) niekrzykliwego koloru, ze znaczną przewagą błękitu (jak było w niezapomnianych ilustracjach Krystyny Lipki-Sztarbałło do baśni Anny Onichimowskiej Sen, który odszedł). Są proste, pełne ekspresji (i radości) formy – czyste, czytelne i dobrze korespondujące z wierszami. Ilustracje cieszą oko, nie zagłuszają strony. Pozwalają – z jednej strony na przeżycie przyjemności obcowania z kolorem i kształtem,  z drugiej – dają możliwość głębszego wejścia w znaczenia.

                 Wiersze zebrane w tym tomie mają wspólny mianownik zasygnalizowany w tytule, są to teksty do poduchy. Najlepiej je czytać wieczorem, gdy się już jest w łóżku i po dniu wrażeń oraz wielu (często – zbyt wielu…) bodźców czeka się na sen… Wtedy potrzebna jest cisza Na tylnej stronie okładki widnieje celna sekwencja (jedna z wielu, która wyszła spod pióra Małgorzaty Strzałkowskiej, autorki nie tylko licznych, wielokrotnie nagradzanych książek dla dzieci, ale i napisów na koszulkach firmy Endo…): proszę o ciszę, bo snu nie słyszę… W takiej ciszy jest jednak miejsce na obecność rodziców (można im powiedzieć dobranoc), ptasie głosy, szepty poduszki, czy księżyca…

               Cisza, bohaterka książki Małgorzaty Strzałkowskiej to nie jest brak dźwięków. To bezpieczeństwo, wieczorne uspokojenie po zgiełku świata. To przypomnienie o snach, które są inną stroną tej samej rzeczywistości. To poczucie spokoju i równowagi.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.