Arnfinn Kolerun, Milion dobrych uczynków. Przełożyła Katarzyna Tunkiel. Ilustracje Marta Ruszkowska. Wydawnictwo Agora dla dzieci. Warszawa 2024
Niespodziewana, ogromna wygrana w totolotka! Młoda, samotna mama i jej dwunastoletni syn mogą spełnić marzenia. Okazuje się jednak, że nic nie jest proste, jak stwierdza Geraldine Chaplin w ostatniej scenie filmu Almodovara Porozmawiaj z nią…
Rzecz dzieje się na norweskiej wsi, gdzie wszyscy się znają, a życie toczy się w swoim niespiesznym, nieco monotonnym, ale wszystkim (zwłaszcza dzieciom) dobrze znanym tempie.
Norweski pisarz (również autor książek dla dorosłych czytelników) zabiera czytelnika (+10) w podróż po krainie rozczarowań, wątpliwości i nowych, dziwnych, mrocznych, a czasem gorzkich doświadczeń. Frankowi trudno się pogodzić z twardą decyzją mamy, że będą żyć jak wcześniej: ona nie porzuci swej pracy sprzątaczki, a on ma za zadanie nie zostać rozpuszczonym dzieciakiem. Swoją połowę wygranej otrzyma w dniu pełnoletności. To niemal kosmiczna perspektywa… Mama nie zamierza, co prawda, trwonić pieniędzy i zmieniać stylu życia, jednak ma momenty wahania i nie jest pewna, czy jej prospołeczny pomysł, ogłoszony w miejscowej gazecie, jest aż tak dobry… Frank i paczka jego młodych przyjaciół obawiają, że nie… Mama postanowiła bowiem przyznać nagrodę pieniężną, w wysokości miliona koron temu mieszkańcowi wsi, który zrobi coś dobrego dla innych mieszkańców, okaże się najmilszy. Kto otrzyma miłylion???
Narrator wykreowany przez Arnfinna Koleruda opowiada o wszystkim, wchodząc zgrabnie w świat wrażliwości dwunastolatka. Kluczowym narzędziem staje się tu język powieści, świadczący o wyczuciu słowa i stylu, jakim posługują się współczesne dzieci. Nic tu nie zgrzyta sztucznością. Zdania są krótkie lub bardzo krótkie. Zdarzają się równoważniki. Dialogi brzmią naturalnie. Bohaterowie dziecięcy narysowani są czytelną, mocną kreską. Pozwala się im używać wulgaryzmów (dają ujście emocjom), ale i wprowadza opis moderowanej przez nauczyciela dyskusji o przeklinaniu… Czytelnik dostaje dyskretną lekcję funkcjonalności stylu i przyzwoitego zachowania… Dzieciom z Miliona dobrych uczynków nie brak zdrowego rozsądku, pomysłowości (mamy sporo opisów zabawnych sytuacji), różnych zalet i różnych wad. Niektóre przyprawiają o dreszcz grozy. Mogą świadczyć o zaburzeniach osobowości. Wakacyjny kolega, Magnus to eksperymentator. Lubi doświadczenia na… ludziach. Bawi się ich kosztem. Pokazuje Frankowi groźną, pozbawioną skrupułów i zahamowań etycznych naturę człowieka… Dzieci nie są istotami wyidealizowanymi. Są prawdziwe.
To (oraz język) daje młodemu czytelnikowi poczucie wiarygodności całej historii, ułatwia identyfikację z emocjami głównego bohatera i pozwala skupić uwagę na problemach i pytaniach, które mogą narodzić się w głowach podczas lektury. W dodatku narrator potrafi budować napięcie, które jest związane z konkursem wymyślonym przez mamę. Utrzymuje się ono do ostatniej chwili, bo we wsi zdarzają się różne tajemnicze wypadki. Trwa przecież mniej lub bardziej skrywana rywalizacja. Są podejrzenia o sabotaż… Dzieje się wiele! A kiedy wszystko już wydaje się rozstrzygnięte, pojawia się poważna wątpliwość.. Czytelnik ma wybór: może skupić się na śledzeniu akcji, może, sprowokowany opisanymi wydarzeniami, stawiać sobie pytania i myśleć o problemach. Może też uczynić i jedno, i drugie. W zależności od chęci, dojrzałości i zaawansowania czytelniczego.
A pytań może być wiele. Niektóre z nich (co można kupić za pieniądze?) pojawiają się bezpośrednio, inne dopiero powstaną w głowach. Jak daleko może posunąć się człowiek w eksperymentowaniu z losem innego człowieka? Czy jest etyczne traktowanie świata jak teatru? Do czego zdolny jest człowiek, by zdobyć pieniądze? Gdzie leży granica między dobrem a złem? Czym jest zaufanie? Czy wyzbycie się potrzeb jest dobre? Na czym polega skromne życie? Co to jest luksus? Czym jest bieda? Co to jest uczciwość? Czego mogą dotyczyć marzenia? Czy da się poprawić świat dzięki pieniądzom? I tak dalej…
W książce norweskiego pisarza uwagę może przykuć obraz szkoły, raczej odmienny od tego, z czym na co dzień ma do czynienia polskie dziecko. Nauczyciele potrafią wychodzić naprzeciw potrzebom uczniów, traktując ich w sposób łagodny, ale i, gdy trzeba, stanowczy. Uczniowie nie są wciąż karceni i mają prawo nie tylko do swobodnego wypowiadania myśli, ale i do obrony własnego postępowania a nawet przypominania dorosłym o ich miejscu (jest pan tylko asystentem) i o tym, że dzieci mają swoje prawa…W szkole opisanej przez Koleruda można liczyć na wsparcie nauczycieli. Obraz pozostałych dorosłych ma wiele odcieni. Mama jest stanowcza i nie wchodzi w dyskusje ze swoim jedynakiem. Konsekwentnie realizuje swój plan, nie dając się wciągać w żadne gierki, ale niekiedy uważnie słucha rad dwunastolatka… Pamięta o potrzebach syna. Jest troskliwa. Kobieta, wymierzająca działającej w dobrej wierze Denisie, koleżance Franka potężnego, bolesnego klapsa to osoba bezmyślna i po prostu głupia. Rolnik, który pozwala dzieciom zbudować na swoim terenie pole do minigolfa, współpracuje z nimi i o nie dba, okazuje się postacią co najmniej wieloznaczną. Być może podejrzenia Denisy nie mają nic wspólnego z prawdą, ale trudno odmówić im logicznych podstaw. Może miłylion trafił w niewłaściwe ręcę?… Nic nie jest proste… Ani w świecie dzieci, ani w świecie dorosłych. Tak już jest. Świat to zagadka – trudna, niekiedy pasjonująca i wcale niełatwa.
Powieść Koleruda czyta się z zaciekawieniem i z techniczną łatwością, bo rozdziały są krótkie, co współgra z tempem narracji, zachęca do podążania za akcją i pozostawia przestrzeń do myślenia.
Wydawnictwo Agora dla dzieci zadbało o staranną szatę graficzną książki, a ilustracje Marty Ruszkowskiej dobrze oddają nastrój całości, pozwalając jednocześnie odpocząć oczom (przyzwyczajonym do śledzenia obrazów, emotek i ikonek na rozmaitych monitorach) od drukowanej czcionki… Zaś owa czcionka, mimo, że nieco staromodna, ma tutaj sporą szansę, by przykuć uwagę małoletniego czytelnika.