Najprościej jest przytulić się do żaby…

 

Anja Franczak, Żaba. Mała opowieść o żałobie. Zilustrowała Marianna Sztyma. (Wydawnictwo Albus 2025. Poznań)

 

              Jak trudno uporać się ze stratą bliskiej osoby, wie każdy, kto doświadczył tego choćby raz w życiu. Sytuacja wydaje się szczególnie trudna dla małego dziecka, które dopiero buduje własny porządek świata. Nagle znika ważna osoba i świat staje się dziurawy, niekompletny, niespójny, zraniony, naznaczony brakiem. To boli. To wprowadza chaos i zamęt w myślach, a przede wszystkim – w emocjach i w uczuciach.  Jeśli dziecko nie otrzyma wsparcia, będzie źle. Naznaczenie małego człowieka poczuciem chaosu, nieszczęścia i bólu pozostanie zapewne  na długo.

              Od lat funkcjonuje na polskim rynku sporo książek adresowanych do dzieci, w których pojawia się temat śmierci bliskiej osoby i przeżywania żałoby. Przypomnę dwie, adresowane do młodszych dzieci, moim zdaniem, warte uwagi:  Esben i duch dziadka duńskiego pisarza K. F. Aakesona, z ilustracjami Evy Ericsson i Ogród Georga Maaga (niemieckiego pisarza piszącego po włosku), z ilustracjami Irene Bedino. Autorzy próbują tam znaleźć sposób oswojenia dziecka ze śmiercią kogoś bliskiego…

              Jednak okazuje się, że o tym, jak dać wsparcie małemu dziecku w obliczu utraty ukochanej osoby najlepiej wie pewna żaba…

                  Owa żaba jest tytułową bohaterką króciutkiej książki Anji Franczak, kulturoznawczyni, zawodowej towarzyszki w żałobie, osoby o ogromnym doświadczeniu, związanym z przeżywaniem żałoby wraz ludźmi w różnym wieku, twórczyni Instytutu Dobrej Śmierci, który (jak czytamy na oficjalnej stronie) jest przestrzenią dialogu i edukacji o umieraniu, śmierci i żałobie.

             Współautorką książki jest Marianna Sztyma (ilustratorka, ale również autorka całego opracowania graficznego i składu – wszystko ma tutaj znaczenie), która, z charakterystyczną dla siebie delikatnością, znaną z wielu zilustrowanych przez siebie książek (w tym z niezapomnianej Lotty… Zofii Staneckiej), podążała –  wraz ze swoją wrażliwością, wyrażaną subtelną, leciutką, poetycką kreską –  za prostą myślą autorki tekstu.

             Bo myśl jest – w gruncie rzeczy – prosta: trzeba pozwolić człowiekowi (tutaj jest nim dziecko) na przeżywanie żałoby we własnym tempie, bez nacisków, bez ocen (za to z uwagą i czułością), w zgodzie z  własnym wnętrzem. Trzeba żałobie dać dużo przestrzeni. Nie jest ona niczym złym ani wstydliwym. Jest naturalna. To ważna część życia.

                  W książce nie pada słowo żałoba… Autorka posłużyła się znakomicie wymyślonym, genialnym w swej prostocie symbolem: bardzo trafnym i, jak można przypuszczać, skutecznie i pozytywnie mogącym wpływać na wyobraźnię i emocje małego człowieka. Symbolem żałoby staje się żaba, która przychodzi do dziewczynki po śmierci babci.

               Mamy tu trochę gry z językiem (w słowach: żałoba i żaba jest fonetyczne podobieństwo), co bardzo lubią dzieci, trochę subtelnego komizmu (z kategorią komizmu mamy do czynienia wówczas, gdy zestawimy ze sobą coś skrajnie przeciwnego: tu są to smutek i ból, wynikające z poczucia straty zestawione przez autorki z pokracznością żaby, która przeszkadza, zasłania i wszędzie się wpycha), trochę dziwności i tajemniczości – no bo to nie jest zwyczajna sytuacja, by ot, tak sobie rozmawiać z żabą…

                  Odwołanie do języka, komizm i tajemniczość to ważne elementy symbolu wykorzystanego przez autorki (używam liczby mnogiej, bo plastyczny wizerunek żaby – trochę pokracznej, ale delikatnej i – na swój sposób – pociągającej niebanalną urodą – znakomicie je wyraża; trudno sobie wyobrazić inną żabę-żałobę niż ta narysowana ręką Marianny Sztymy…). Pozwalają one obcować z nim w sposób bezpieczny i, co ważne, pozbawiony lęku i cierpienia.

                   Żaba-żałoba jest towarzyszką początkowo niechcianą, dość przerażającą, a przede wszystkim przytłaczającą ogromem. To naprawdę bardzo wielka żaba! Jej zachowania są niezrozumiałe. Dziecko nie wie, dlaczego żaba-żałoba postępuje w dziwny sposób (np. Czasami żaba siadała przede mną. Wtedy inni mnie nie widzieli. Widzieli tylko moją żabę.). Z czasem żaba-żałoba przemienia się w towarzyszkę, która nie tylko daje pozwolenie na zachowania nieakceptowane przez innych, ale i przyjmuje je jako dar, za który trzeba podziękować (Żaba zbierała moje łzy (…) Zobacz (…) Twoje łzy są pięknym skarbem. Dziękuję ci. ). Dziecko dostaje pozwolenie na płacz, złość, lęk i ból. Zostaje namówione, by opowiedzieć o swoich uczuciach i wysłuchane z uwagą. Wyjaśnia mu się powody niejasnych dla wchodzącego w świat małego człowieka postaw i reakcji innych bliskich mu osób, które (mimo, że dorosłe) częstokroć same nie są świadome własnych przeżyć i emocjonalnych problemów.

        Żaba jest trochę towarzyszką a trochę mentorką. Z czasem robi się coraz bardziej przezroczysta, niewidoczna dla innych. Jednak nie znika. Z mentorki staje się przyjaciółką, na którą zawsze można liczyć (o czym zresztą uprzedzała od samego początku…). Dziecko zaczyna rozumieć, że jego żaba jest nie tylko mądra, ale i potrzebna. Można ją zawołać, gdy się tego pragnie, można razem z nią wracać do wspomnień, bo to właśnie w nich mieszkają osoby, które odeszły. Nie znikły zupełnie. Dziecko zaczyna też zauważać, że jego przeżycia są również udziałem innych ludzi (Czasem spotykam ludzi, którzy też mają żabę.) i godzić się z naturalnością takich doznań. Są powszechne, dotyczą wielu. Są częścią tego świata. Należą po prostu do życia. Są nieuniknione i trzeba to przyjąć do wiadomości.

               Wielką sztuką jest mówić w sposób prosty o sprawach uważanych za trudne. Bez infantylizowania, uproszczeń, czułostkowości, za to z miłością, czułością, subtelnością i z nutką humoru…

           Anja Franczak i Marianna Sztyma uzyskały w swojej pięknej, krótkiej książce dla dzieci efekt prawdziwie mistrzowski. Czytelnik może pokochać tę żabę i się do niej po prostu po swojemu przytulić. Nawet, gdy jest  całkiem dorosłą osobą…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.