O tytule, zawartości strony i o mnie

Gdzie upchnąć wspomnienie,
gdzie schować marzenie,
by się zachowało,
ażeby przetrwało?
Do szufladki, do szuflady…

           W szufladkach się nie kurzy, a przynajmniej nie bardzo. Jest tam względnie czysto. Szufladki są poręczne. Zwykle można je wyjmować, przekładać, zamieniać miejscami… W szufladach (większych od szufladek) da się układać warstwowo wiele Różnych Różności i Rozmaitych Rozmaitości a także Sprawy i Szczegóły. Gdyby je wypakować i ułożyć obok siebie, dałyby wrażenie chaosu, natomiast w szufladkach i szufladach są zaszufladkowane, tworzą jakieś kategorie. Stają się częścią Porządku. Z powodu mobilności (tkwią wszak w szufladkach) nie aspirują do bycia czymś ostatecznym. Dość łatwo dołożyć szufladkę albo wyjąć, albo przełożyć. Pokazać, co zawiera. Zasunąć. To i owo ukryć. Lubię szufladki i szuflady.

        To ma być strona o Różnych Różnościach a także o Sprawach i Szczegółach. Na razie w moich szufladkach rozparły się głównie nie takie znów odległe wspomnienia.

            Dotyczą podróży z ostatnich kilku lat. W 2006 roku pożegnałam się z wykonywanym o trzy lata za długo zawodem nauczycielki. Oznaczało to, między innymi, że mogę jeździć na urlop we wrześniu! Wspaniałe uczucie. Tchnienie wolności!  Niestety o pierwszych podróżach nie pisałam. Żałuję. Pamięć bywa zawodna. Wrażenia ulatują. Na pocieszenie zostają niektóre wiadomości, ale z czasem i one ulegają zatarciu. W moich szufladkach nie będzie więc opowieści o Portugalii, ani o Sardynii, ani o Korsyce, ani pierwszej wyprawie na wytęsknioną Sycylię. Nie będzie mowy o Barcelonie, ani o białych miasteczkach Andaluzji, ani o tajemniczym Stambule i Turcji, o której pracownicy branży turystycznej mówili z dumą: jesteśmy nowoczesnym, europejskim krajem. Trudno. To, co zapisane pozostaje (owa złota myśl odnosi się zresztą nie tylko do relacji z podróży). Tekst to odciśnięty w czasie ślad myśli. Zawiera w sobie potencjał wzbudzenia reakcji. Zaciekawienia? Wzruszenia? Może jakiejś nowej, własnej myśli?

             Parę ostatnich wypraw opisałam. To podróże we dwoje, z mężem (od 39 lat tym samym i niech tak zostanie) lub w towarzystwie członków nieformalnej grupy towarzysko-mazusko-narciarsko-turystyczno-ogólnoludzkiej, zwanej  Dreptakami. Trochę od dreptania, trochę z powodu wrocławskiego rodowodu kilku dreptaków (wszak kniaź Dreptak to bohater wykreowany przez wrocławianina, Andrzeja Waligórskiego, od wielu lat już, niestety, świętej pamięci…). No i dlatego, że dreptanie jest stanem niezobowiązującym. Można sobie podreptać i przestać. Odłączyć się na chwilę a potem przydreptać z powrotem. Można ze sobą kogoś przyprowadzić. Czasem ktoś zostaje na dłużej. Czasem podrepcze trochę i umyka. Bywa, że, stęskniony, za parę lat przydrepcze znowu. Bez obaw. Zostanie przyjęty z otwartymi ramionami. Luz w jestestwie – jak mawia moja przyjaciółka (znamy się od .lat pięćdziesięciu). Jest to w zasadzie motto nieformalnej grupy Dreptaków. Choć może, hm, jest jakieś inne?

                  Zapomniałam? Mam prawo! Jestem seniorką! Podróże z ostatnich lat to nie wszystko.

                Na jednej z szuflad tkwi naklejka Codzienność jako dzieło. Wiem. Brzmi patetycznie. No ale co robić? Taki los. Pisałam swoją codzienność (z trójką fajnych dzieci i pracą zawodową) przez wiele lat. Jeszcze zanim pojawiła się możliwość odbywania podróży we wrześniu. W tej szufladzie znalazły się opowiadania i jakoś korespondujące z nimi wiersze. Opowiadania to opowiadania. Narrator to nie autor(ka), choć, rzecz jasna, sporo mają ze sobą wspólnego. Sytuacje bywają z życia wzięte, choć nie zawsze jest to proporcja 1:1. Czy dzisiejsze trzydziestolatki mają coś wspólnego z trzydziestolatką sprzed lat? Hm… Ciekawe…

                    Na innej szufladce widać naklejkę Mazurskie opowieści. To  opowieści z okresu, kiedy  tworzyło się i pączkowało Dreptactwo, żeglujące (wraz z dziatwą) po Mazurach (ach, wy cudne!). Siedzimy sobie wieczorkiem przy ognisku i wspominamy: a pamiętacie, jak… Szufladka wciąż pęcznieje. Mazury wciąż są cudne.

               Jest jeszcze szufladka z naklejką Augusta Szczęśliwa. Ta się dopiero zapełnia. Ma związek z Wrocławiem i moim dzieciństwem w tym dziwnym mieście. Augusta Strasse to ulica Szczęśliwa. Tam mieszkałam z rodzicami, dziadkami i starszą siostrą.

                       Mam ochotę pokazać też inne szufladki. Te, w których zamknęłam teksty o książkach dla dzieci. Bo choć nie uczę już w szkole, ciągle uważam, że dzieciństwo to czas istotnych spotkań. Do nich należą spotkania z książką.  Zależy mi, by przyczyniać się do tego, by były one możliwie najlepsze. Tym bardziej, że jestem dumną babcią czworga wnucząt..

                    Mam jeszcze parę różnych szufladek, w których na razie panuje niezły bałagan. Czy dzięki tej stronie uda się jakoś (jak? – o tym trzeba jeszcze pomyśleć) posegregować poplątane ze sobą warstwy Różnych Różności i Rozmaitych Rozmaitości? Taką mam nadzieję.

Hanna Diduszko