Październik 2018
– Kto tak płocho igrajet na mojej gitarie? – usłyszałam i odczułam (co tu kryć) ukłucie w sercu. Maleńkie, bo maleńkie (mam świadomość swoich niedoskonałości), ale jednak, cóż… bolesne. Zza drzwi prowadzących do saloniku, gdzie jadaliśmy śniadania i kolacje (nie zawsze korzystaliśmy ze stołu-łoża na patio) wyłonił się straszliwie chudy osobnik. Widzieliśmy go już w tym miejscu. Miał piękne, bardzo ciemne oczy o szatańskim wyrazie. Średniego wzrostu, przygarbiony, pogięty… Wpatrywał się w nas ni to z przyganą, ni to ze zdziwieniem, ni to z ciekawością… Czytaj dalej „Ja – MASTIER! – czyli wyprawy do Uzbekistanu część czwarta”