Puszcza Amazońska (opowieść Naszej Najstarszej Pociechy)

– Mamo! – wrzasnąłem  na całe gardło.

            Wierciłem się na wszystkie strony i rozglądałem wokół, czy nie idzie ktoś, kto mógłby mi pomóc. Żywego ducha… No tak – brnę samotnie przez Puszczę Amazońską. Wokół krzyki małp i papug. Syczą węże. Grube liany smagają mnie po twarzy. Owady oblepiają spocony kark a błoto wlewa się do butów. Czuję bąblowanie między palcami stóp. Za chwilę bagno wciągnie mnie całkowicie w swą bezdenną otchłań. Mamo… Mamo…

– Dziecko, co ty tam znowu wyrabiasz?! – To był głos mamy. Musiała usłyszeć moje wołanie i wyjrzała przez okno. Czytaj dalej „Puszcza Amazońska (opowieść Naszej Najstarszej Pociechy)”

Sosna w kształcie liry

 

 

– Za chwilę zostaniesz zupełnie sama… Cieszysz się?

– Mój mały synek z pewnym niepokojem bierze mnie za rękę. Czuję, że za moment nadejdą wyrzuty sumienia. Na szczęście Mój Mąż jednym rzutem oka ocenia sytuację.

– Mama musi odpocząć od hałasu. Każdy czasem potrzebuje pobyć trochę sam. Chodź, zaniesiemy mamie bagaże do domku.

         Moi panowie taszczą ofiarnie to, co wzięłam z Warszawy: niewielką  walizkę, podręczny plecaczek, gitarę (Mój Mąż, patrząc na moją ponurą minę, chwycił ją w ostatniej chwili, jeszcze od windy wracałam po nuty), torbę z książkami i plastikową torebkę z sałatą i chrupkim pieczywem.

             Po chwili Mój Mąż wyciąga ze swojej przepastnej kieszeni słoiczek z masłem czekoladowym i usiłuje mi wetknąć ten smakołyk. Małemu rzednie mina. Trudno się rozstać z mamą, ale jeśli ta mama jeszcze na dodatek zostawi sobie czekoladowe  masło!…

         Muszę stoczyć z Moim Mężem prawdziwie heroiczną walkę. Mam zamiar trochę schudnąć, tymczasem on jest zdania, że jedynie dzięki  masłu czekoladowemu, które wziął z lodówki SPECJALNIE Z MYŚLĄ O MNIE, przetrwam jakoś ten tydzień samotności i nie umrę z głodu. W końcu odjeżdżają, uwożąc ze sobą słoiczek czekoladowego masła…

          Zostaję zupełnie  sama. Czytaj dalej „Sosna w kształcie liry”

Ból głowy (opowieść Jedynej Córeczki)

 

            Nade mną rozciągał się biały sufit. Bardzo dziwny. Trochę taki jak w kościele. Z łukami. Leżałam na tapczanie i bardzo bolała mnie głowa. Kasia pilnowała swojego Brata, który próbował wspinać się pod ten dziwny sufit. Wspinał się po półkach z książkami jak po drabinie a Kaśka próbowała go ściągnąć na ziemię. Ciocia gotowała kawę za parawanem. Czułam jak mocno pachnie. Ciocia bardzo lubi kawę. Czytaj dalej „Ból głowy (opowieść Jedynej Córeczki)”

Pewnego razu…

Pewnego razu przyjechał  do starego króla poseł z odległego kraju… ­

 – Co to jest kraju? – pyta ziewające Maleństwo, otwierając na chwilę zaspane oczka.  ­

– No, z innego państwa, z innych stron, gdzie są trochę inne zwyczaje, gdzie ludzie mówią innym językiem. Dlatego (postanawiam do wieczornej bajeczki przemycić element bliski dziecku, a jednocześnie dydaktyczny…) ucz się w przedszkolu angielskiego i uważaj, co pani mówi, bo to może być kiedyś, gdy się znajdziesz w innym kraju, bardzo potrzebne.

 – A co to jest potrzebne? Czytaj dalej „Pewnego razu…”

Żaglowóz (opowieść Naszej Najstarszej Pociechy)

 

            Mój kolega z tego samego bloku nazywa się Marcin. Mieszka w najniższej części naszego bloku a ja, moja Młodsza Siostra i Mały Brat (no i, rzecz jasna, tata i mama) mieszkamy w najwyższej części bloku. Marcin chodzi do innej szkoły i nie ma rodzeństwa, tylko kota (jak my) i bardzo starą babcię. Marcin jest fajny. Wymyślamy razem różne konstrukcje i wynalazki. Możemy je potem wypróbowywać na mojej Młodszej Siostrze, która trochę przy tym narzeka, ale jakoś  daje radę, bo jej zależy, żeby dobrze wypaść. Nie chce być gorsza, dlatego, że jest dziewczyną.

        Kiedyś zmontowaliśmy z Marcinem żaglowóz. Czytaj dalej „Żaglowóz (opowieść Naszej Najstarszej Pociechy)”