Ból głowy (opowieść Jedynej Córeczki)

 

            Nade mną rozciągał się biały sufit. Bardzo dziwny. Trochę taki jak w kościele. Z łukami. Leżałam na tapczanie i bardzo bolała mnie głowa. Kasia pilnowała swojego Brata, który próbował wspinać się pod ten dziwny sufit. Wspinał się po półkach z książkami jak po drabinie a Kaśka próbowała go ściągnąć na ziemię. Ciocia gotowała kawę za parawanem. Czułam jak mocno pachnie. Ciocia bardzo lubi kawę. Czytaj dalej „Ból głowy (opowieść Jedynej Córeczki)”

Drzwi wejściowe

          W naszej kamienicy, na drugim piętrze są dwie pary drzwi. Te po lewej prowadzą do mieszkania pań Schneider. Są całe z drewna. Pomalowane na kolor gołębi. Te po prawej – są tylko częściowo z drewna. Dolna połowa to drewno, górna to grube, mleczne szkło wytłoczone w różany wzór.

            Od zewnątrz (czyli od strony schodów) szkło jest chropowate. Można po nim wodzić dłonią, wyczuwając nierówności szklanych płatków. Można przesuwać palce wzdłuż rowków króciutkich łodyg. Można gładzić opuszkami  listki, które są gładsze od pozostałych elementów powierzchni. Jest tutaj nieco inna. Uspokajająca. Delikatna. Czytaj dalej „Drzwi wejściowe”

Pewnego razu…

Pewnego razu przyjechał  do starego króla poseł z odległego kraju… ­

 – Co to jest kraju? – pyta ziewające Maleństwo, otwierając na chwilę zaspane oczka.  ­

– No, z innego państwa, z innych stron, gdzie są trochę inne zwyczaje, gdzie ludzie mówią innym językiem. Dlatego (postanawiam do wieczornej bajeczki przemycić element bliski dziecku, a jednocześnie dydaktyczny…) ucz się w przedszkolu angielskiego i uważaj, co pani mówi, bo to może być kiedyś, gdy się znajdziesz w innym kraju, bardzo potrzebne.

 – A co to jest potrzebne? Czytaj dalej „Pewnego razu…”

Żaglowóz (opowieść Naszej Najstarszej Pociechy)

 

            Mój kolega z tego samego bloku nazywa się Marcin. Mieszka w najniższej części naszego bloku a ja, moja Młodsza Siostra i Mały Brat (no i, rzecz jasna, tata i mama) mieszkamy w najwyższej części bloku. Marcin chodzi do innej szkoły i nie ma rodzeństwa, tylko kota (jak my) i bardzo starą babcię. Marcin jest fajny. Wymyślamy razem różne konstrukcje i wynalazki. Możemy je potem wypróbowywać na mojej Młodszej Siostrze, która trochę przy tym narzeka, ale jakoś  daje radę, bo jej zależy, żeby dobrze wypaść. Nie chce być gorsza, dlatego, że jest dziewczyną.

        Kiedyś zmontowaliśmy z Marcinem żaglowóz. Czytaj dalej „Żaglowóz (opowieść Naszej Najstarszej Pociechy)”

 O pewnej kuchni, paru książkach i brzuchatym zeszycie

 

 

      W pewnym mieszkaniu (w bloku z wielkiej płyty), które próbuje być domem, jest sobie całkiem spora kuchnia. Po jednej stronie kuchni jest kuchnia, a po drugiej stronie kuchni jest jadalnia. Pomiędzy jadalnią a kuchnią jest półka – od podłogi do sufitu. Na tej półce – cóż by innego ? – bałagan. Czytaj dalej „ O pewnej kuchni, paru książkach i brzuchatym zeszycie”

Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część druga)

Wrzesień 2016

 Start z domu gospodarzy o dobrym, góralskim nazwisku. Dobre buty – ważna sprawa. Trasa (z kosturkiem) – nietrudna, ale długa. Stara Roztoka z odnowionym schroniskiem.

         Zaokrętowaliśmy się z mężem w Kośnych Hamrach, u państwa Pawlikowskich. To dobre, góralskie nazwisko. Uznaliśmy, że start stamtąd stanowi nie najgorszą zapowiedź sentymentalnej wyprawy w góry.

Czytaj dalej „Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część druga)”