Wycieczka w Deltę Dunaju

              Tulcza… Ostatnie miasto na szlaku Dunaju, który właśnie tutaj kończy swą europejską podróż. Po 2888 kilometrach wędrówki rozdziela się na trzy ramiona – Kilię, Sulinę i Sfântu Gheorghe (Święty Jerzy) i wpada w objęcia Morza Czarnego. Ta potężna rzeka zostawia za sobą Budapeszt, Wiedeń, Bratysławę, Belgrad, Ratyzbonę, Ulm, Linz, Nowy Sad, Ingolstadt, Ruse, Estergom, Gyor, Vukowar i parę innych miast. Płynie od Gór Schwarzwaldu, by na końcu swojej drogi dotrzeć do Tulczy i rozpłynąć się w olbrzymią deltę, zwaną czasem Amazonią Europy. Czytaj dalej „Wycieczka w Deltę Dunaju”

Ostatni dzień w Samarkandzie, czyli wyprawy do Uzbekistanu część czternasta

 

 

         Samarkandę trzeba oglądać cierpliwie. No i warto mieć wygodne buty, bo ciekawe historycznie miejsca są rozrzucone na sporej przestrzeni. Przydałoby się więcej czasu. My mieliśmy go za mało. Tak to już bywa, gdy człowiek jest ograniczony tzw. urlopem… Były więc różne wyjścia – albo zrezygnować z rekomendowanych miejsc, albo się nachodzić ponad miarę. My wypracowaliśmy sobie wariant pośredni. Trochę zrezygnowaliśmy, sporo się nachodziliśmy, raz podjechaliśmy stopem (z… policjantem), raz  taksówką, a raz taxi bez licencji… Nie wiem, czy to był uber. Czytaj dalej „Ostatni dzień w Samarkandzie, czyli wyprawy do Uzbekistanu część czternasta”

Samarkanda – miasto z tajemnicą, czyli wyprawy do Uzbekistanu część trzynasta

 

Październik 2018

        Poranek powitał nas słońcem. Śniadanie (trochę wędliny, ciekawy w smaku ser i owoce) zjedliśmy w niewielkiej jadalni hostelowej w towarzystwie dwóch eleganckich biznesmenów z Chin, z którymi wymieniliśmy poranne uprzejmości.  Ich obecność specjalnie nas nie zdziwiła. Chiny są przecież blisko. O rzut beretem. Towary made in China, które tutaj też są obecne, wyglądają jednak zupełnie inaczej niż u nas. Jakieś porządniejsze, lepszego gatunku. Może to bliskość Chin sprawia, że tutaj docierają produkty lepszej jakości?…

        Było dość ciepło (27, może 28 stopni…), więc – przyodziani wreszcie w lekkie szatki – ruszyliśmy do pobliskiego historycznego kompleksu Registan. Po dziesięciu – mniej więcej – minutach zabłysła przed nami (nie wiadomo skąd, bo deszcz nie padał) dziwna kałuża. Właściwie – plama wody na chodniku. Była kusząco lśniąca, rozległa, ale płytka.

Czytaj dalej „Samarkanda – miasto z tajemnicą, czyli wyprawy do Uzbekistanu część trzynasta”

Droga do Samarkandy – podróż przez pustynię i góry, czyli wyprawy do Uzbekistanu część dwunasta

Październik 2018

           Przed nami kolejny dzień… Serdecznie pożegnaliśmy się z młodymi, przejętymi swą rolą gospodarzami. Ich hotel o dźwięcznej nazwie Balfira (jak się okazało, nazwa była jednocześnie imieniem najmłodszej córeczki) pozostanie w pamięci jako symbol uzbeckiej, hotelarskiej malowniczości…

        Po śniadaniu ruszyliśmy do dwóch aut, mających nas powieźć do Samarkandy. Tereny pustynne. Droga, nie ma co kryć, monotonna… Ale i podczas monotonnej drogi zdarzają się niespodzianki! Parę razy stawaliśmy dla rozprostowania nóg, no i raz, w czasie krótkiego postoju,  zaskoczył nas (i zachwycił) niezwykle malowniczy obrazek… Czytaj dalej „Droga do Samarkandy – podróż przez pustynię i góry, czyli wyprawy do Uzbekistanu część dwunasta”

Przejazd przez pustynię i pierwszy wieczór w Bucharze, czyli wyprawy do Uzbekistanu część dziewiąta

 

Październik 2018

            Czas pożegnać się z Chiwą…

      Ostatnie śniadanko (dość skromne) popiliśmy kawą z ekspresu. Jego  obsługa była dla pracowników hostelu prawdziwym wyzwaniem. Uzbekistan dopiero uczy się serwować turystom kawę i nie zawsze odnosi na tym polu sukcesy… Jakoś się udało!

     Poprzedniego dnia, korzystając z informacji uzyskanej od właściciela naszego hostelu, umówiliśmy się z kierowcami, którzy dwoma samochodami (do jednego byśmy się nie zmieścili) mieli nas przetransportować do Buchary, gdzie – już wcześniej – zostały zarezerwowane noclegi. Panowie przyjechali na umówioną godzinę. Zapakowaliśmy nasze plecaki i torby, no i – w drogę!    Jechałam w samochodzie w towarzystwie Ludki i Walca. Rysiek podróżował z Joanną i Zbychem. Czytaj dalej „Przejazd przez pustynię i pierwszy wieczór w Bucharze, czyli wyprawy do Uzbekistanu część dziewiąta”

Chiwa w słońcu, czyli wyprawy do Uzbekistanu część ósma

 

 

Słońce odmienia życie!

            Chiwa przywitała nas pięknym słońcem i od razu wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki!  To, co wczoraj było szaro-bure, dziś, w bystrym (jak mawiają górale) słońcu, prezentowało się cudnie.

              Pokręciliśmy się więc po starówce, która  wydała nam się teraz światem z bajki. Mieszkaliśmy wszak na terenie kompleksu architektonicznego Iczan Kala, od 1990 roku znajdującego się na liście światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Czytaj dalej „Chiwa w słońcu, czyli wyprawy do Uzbekistanu część ósma”

Pierwszy dzień w Chiwie, czyli wspomnień z Uzbekistanu część siódma

 

        Przed nami Chiwa! Z samolotu przesiedliśmy się do samochodów, które, na naszą mejlową prośbę, wysłał po nas właściciel hostelu. Należało przebyć nieco ponad 40 km, czyli niewiele. Do Chiwy musieliśmy się przedostać z miasta Urgencz, jednego z większych miast w południowo-środkowej części Uzbekistanu (liczy ok. 126 tys. mieszkańców). Właśnie tam urodziła się niezwykła, promienna gwiazda piosenki Anna German (potem, już w Samarkandzie, spotkaliśmy jej wielbicielki; mówiły o niej z zachwytem). Czytaj dalej „Pierwszy dzień w Chiwie, czyli wspomnień z Uzbekistanu część siódma”

Pożegnanie  z Taszkentem, czyli wyprawy do Uzbekistanu część szósta

Październik 2018

 

  Krótka narada przy wieczornym koniaku doprowadziła nas do wniosku, że jednak dobrze będzie zwiedzić Taszkent pod opieką naszych profesjonalnych towarzyszy podróży. Sprawdzili się w górach za mgłą, sprawdzą się i w mieście, po którym dotąd błądziliśmy trochę jak pijane dzieci we mgle, plącząc się po farmie krasnali, obserwując zdechłe szczury i – bez większego logicznego sensu – grając w klasy na chodniku… Tak się zdarza Dreptakom… Lubią, nawet podczas dość egzotycznych wypraw, pouprawiać  niezobowiązujące, ale jakże rozkoszne snujstwo. Czas jednak spoważnieć i przystąpić do porządnego zwiedzania, jak na prawdziwych turystów przystało! Czytaj dalej „Pożegnanie  z Taszkentem, czyli wyprawy do Uzbekistanu część szósta”

Góry we mgle, czyli wyprawy do Uzbekistanu część piąta

 

 

Październik 2018

    Odnoga górskiego pasma Tien-szan… Już sama nazwa pobrzmiewa tajemnicą i baśnią… Dowiedzieliśmy się, że możliwe jest zorganizowanie indywidualnej wycieczki w góry dla naszej nielicznej, sześcioosobowej grupy. Z Taszkentu to blisko, jakieś 80-90 km. Wynająć samochód? Czemu nie? To możliwe! Uzbekistan przeżywa właśnie żarliwą miłość… Miłość do turystów. Trzeba im przychylić Nieba…. Czytaj dalej „Góry we mgle, czyli wyprawy do Uzbekistanu część piąta”

Ja – MASTIER! – czyli wyprawy do Uzbekistanu część czwarta

 

Październik 2018

 Kto tak płocho igrajet na mojej gitarie? – usłyszałam i odczułam (co tu kryć) ukłucie w sercu. Maleńkie, bo maleńkie (mam świadomość swoich niedoskonałości), ale jednak, cóż… bolesne. Zza drzwi prowadzących do saloniku, gdzie jadaliśmy śniadania i kolacje (nie zawsze korzystaliśmy ze stołu-łoża na patio) wyłonił się straszliwie chudy osobnik. Widzieliśmy go już w tym miejscu. Miał piękne, bardzo ciemne oczy o szatańskim wyrazie. Średniego wzrostu, przygarbiony, pogięty… Wpatrywał się w nas ni to z przyganą, ni to ze zdziwieniem, ni to z ciekawością… Czytaj dalej „Ja – MASTIER! – czyli wyprawy do Uzbekistanu część czwarta”