Pewnego razu…

Pewnego razu przyjechał  do starego króla poseł z odległego kraju… ­

 – Co to jest kraju? – pyta ziewające Maleństwo, otwierając na chwilę zaspane oczka.  ­

– No, z innego państwa, z innych stron, gdzie są trochę inne zwyczaje, gdzie ludzie mówią innym językiem. Dlatego (postanawiam do wieczornej bajeczki przemycić element bliski dziecku, a jednocześnie dydaktyczny…) ucz się w przedszkolu angielskiego i uważaj, co pani mówi, bo to może być kiedyś, gdy się znajdziesz w innym kraju, bardzo potrzebne.

 – A co to jest potrzebne? Czytaj dalej „Pewnego razu…”

Żaglowóz (opowieść Naszej Najstarszej Pociechy)

 

            Mój kolega z tego samego bloku nazywa się Marcin. Mieszka w najniższej części naszego bloku a ja, moja Młodsza Siostra i Mały Brat (no i, rzecz jasna, tata i mama) mieszkamy w najwyższej części bloku. Marcin chodzi do innej szkoły i nie ma rodzeństwa, tylko kota (jak my) i bardzo starą babcię. Marcin jest fajny. Wymyślamy razem różne konstrukcje i wynalazki. Możemy je potem wypróbowywać na mojej Młodszej Siostrze, która trochę przy tym narzeka, ale jakoś  daje radę, bo jej zależy, żeby dobrze wypaść. Nie chce być gorsza, dlatego, że jest dziewczyną.

        Kiedyś zmontowaliśmy z Marcinem żaglowóz. Czytaj dalej „Żaglowóz (opowieść Naszej Najstarszej Pociechy)”

O stworzeniu świata i niepozornym Człowieczku…

 

Bart Moeyaert, Stworzenie; ilustracje Wolf Erlbruch. Tłumaczenie Jadwiga Jędras, Łukasz Żebrowski, Wydawnictwo Hokus-Pokus, Warszawa 2005.

http://www.hokus-pokus.pl

            Dziwny, pokraczny człowieczek w  staromodnym kapeluszu, siedzący na krzesełku przygląda się brodatemu Panu Bogu, który z zadowoloną miną wysnuwa z siebie (a ściślej – ze swojej dłoni) lekko przerażonego kota… Taki obrazek widnieje na okładce książki Stworzenie, autorstwa belgijskiego twórcy – Barta Moeyaerta, nagradzanego i tłumaczonego na wiele języków powieściopisarza, autora sztuk teatralnych i scenariuszy filmowych, także poety i tłumacza. Jego osiągnięciem, jako osoby piszącej dla dzieci, jest trzykrotna nominacja do Międzynarodowej Nagrody im. H. Ch. Andersena. Książka Stworzenie została wydana u nas w 2005 roku  przez warszawską oficynę Hokus-Pokus i trzeba podkreślić, że jest to edycja bardzo staranna pod względem jakości. Czytaj dalej „O stworzeniu świata i niepozornym Człowieczku…”

Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część trzecia i ostatnia)

 

Wrzesień 2016

 

Decyzja: iść dalej, czy zrezygnować? Droga deszczu i kolorów. Siklawa jest na miejscu. Ostatni odcinek – śliskie płyty skalne. U progu Doliny Pięciu Stawów Polskich. W Schronisku PTTK stara życzliwość i nowe łazienki. Świstówka bez kozic. Droga po skalnych złomach. Chwila przy Morskim Oku. Powrót na własnych (choć chwiejnych) nogach.  Miłe pożegnanie gór o poranku.

 

         Rano deszcz nie ustał. Spojrzeliśmy na niebo. Nie wyglądało optymistycznie, ale za to… malarsko. Zalety takiego właśnie nieba wychwalał Tadeusz w Panu Tadeuszu. Mieliśmy nad głowami niebo niespodzianek, a może i dramatów. Żadnego monotonnego błękitu. Czytaj dalej „Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część trzecia i ostatnia)”

Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część druga)

Wrzesień 2016

 Start z domu gospodarzy o dobrym, góralskim nazwisku. Dobre buty – ważna sprawa. Trasa (z kosturkiem) – nietrudna, ale długa. Stara Roztoka z odnowionym schroniskiem.

         Zaokrętowaliśmy się z mężem w Kośnych Hamrach, u państwa Pawlikowskich. To dobre, góralskie nazwisko. Uznaliśmy, że start stamtąd stanowi nie najgorszą zapowiedź sentymentalnej wyprawy w góry.

Czytaj dalej „Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część druga)”

Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część pierwsza)

Wrzesień 2016

 

Po co są marzenia? Od marzeń do planów.  W Zakopcu można zwariować…, ale wspomnieniom trudno się oprzeć. Zakopiańskie miejsca – rozwodzić się nie ma co, ale trochę powspominać można. To nie grzech.

 

          Po co są marzenia?  Dobre pytanie! – tak się zwykle mówi, gdy nie bardzo wiadomo, co odpowiedzieć… No ale – ostatecznie – można udzielić jakiejś roboczej odpowiedzi. Roboczej, to jest takiej, która pasuje do mającego nastąpić wspomnienia. Zatem  powiedzmy, że  marzenia są po to, żeby je spełniać. Inaczej tracą swoją podniebną moc i zamieniają się w zwykłe mrzonki… Wiem, że nie zdołam znaleźć się na Księżycu (mogę najwyżej popatrzeć na księżyc namalowany na obrazku). Myślenie o tym to mrzonka. No ale w Tatrach znaleźć się mogę…

Czytaj dalej „Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część pierwsza)”

Piwnica

         Po lewej stronie, stojąc tyłem do kafelkowego przedsionka i twarzą do czerwonych schodów, widać szare drzwi. Ale zanim je otworzysz, już czujesz specyficzny wiew. Nozdrza rejestrują woń mokrego kurzu, ziemniaków (niektóre pewnie podgniły), węglowego pyłu, wapna, wilgotnego piasku. Jest też – gdzieś w tle, ale jednak wyczuwalny – jakiś zapach jakby zimny, można by rzec – chemiczny. To pewnie trutka,  ale może co innego…  Czytaj dalej „Piwnica”

Trzy słowa najcieplejsze

 

Anna Onichimowska, Piecyk, czapeczka i budyń. Warszawa 2009, Ezop. Agencja edytorska

http://ezop.com.pl/

 

                      Książka Anny Onichimowskiej Piecyk, czapeczka i budyń  to kolejna baśń, gdzie, jak to bywa w baśni, mamy do czynienia z pomieszaniem światów.  Jest zatem świat, który nieźle znamy i  taki, który może powstać w głowie niedużego czytelnika. Są więc rekwizyty znane z dnia codziennego: ciastka w czekoladzie, sok, makaron w kształcie gwiazdek, keczup, jest pisanie opowiadań (nie bardzo wiadomo, czy są to zadania domowe, czy też teksty pisane z potrzeby serca), jest piżama w kropki i komputery. Z drugiej strony  pojawia się  para bohaterów nie z tego świata: olbrzymi Troll i jego nauczyciel języków obcych oraz maleńki – Pufek i jego mama – Pufka. Czytaj dalej „Trzy słowa najcieplejsze”