Baśniowo, ciekawie, literacko…

 

Maria Ewa Letki, Król i mgła. Ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło. (Warszawa 2012). Wydawnictwo „Bajka”.

   Opowiedzieć bajkę – cóż prostszego? Ma być król, królowa, królewna, szambelan, dwór, no i jakaś przygoda, najlepiej odrobinę zaczarowana… Dziecięce marzenie o bajce spełnia Król i mgła, książka Marii Ewy Letki, autorki wielce zasłużonej dla literatury dla młodych i najmłodszych czytelników. Czytaj dalej „Baśniowo, ciekawie, literacko…”

Dziennik podróży do Gruzji. Dzień piąty. Kachetia. Łaźnia w Tbilisi.

Wrzesień 2013

Skocz do galerii

5 września: Kachetia – kraina wina, cudu mleka,  Aleksandra Czawczawadze i zagubionych w lesie cerkiewek. Baba-matrioszka w tbiliskiej łaźni na dobranoc.

            Kolejny dzień – to miała być wyprawa winna. O Kachetii naczytaliśmy się, że to region słynący z uprawy winnej latorośli i sądziliśmy (jak się okazało raczej naiwnie), że pokosztujemy tutejszego wina, może nawet wprost od producentów. Jednak zapomnieliśmy o tym, że Kachetia to nie Węgry, a wieś Mukuzań to nie Eger… Fabryczki, gdzie produkowano wino, co prawda widzieliśmy, ale były odrapane i wyglądały na kompletnie wymarłe. To, co mogło być ciekawe, zamknięto na cztery spusty. Wieś – Mukuzań, której nazwę pamiętałam i kojarzyłam z nazwą wina pochodzącego z Gruzji a sprzedawanego w Polsce od lat (pojawiało się jeszcze w czasach PRL-u), okazała się miejscem, gdzie diabeł mówi dobranoc. Czytaj dalej „Dziennik podróży do Gruzji. Dzień piąty. Kachetia. Łaźnia w Tbilisi.”

Dziennik podróży do Gruzji. Dzień czwarty. Dawna stolica i miasto wykute w skale

Wrzesień 2013

Skocz do galerii

4 września: Dawna stolica i miasto wykute w skale

Po malowniczej, lecz męczącej wyprawie przez step postanowiliśmy jednogłośnie, by kolejny dzień był bardziej wypoczynkowy. Jako cel wyznaczyliśmy sobie najpierw Mcchetę, czyli dawną stolicę starożytnej Iberii (razem z Kolchidą weszła w skład późniejszej Gruzji), położoną nieopodal obecnej stolicy Gruzji. Potem zdecydowaliśmy odwiedzić jedno ze słynnych skalnych miast – Uplistsikne, usytuowane też w pobliżu, bo nieco za Gori oddalonym od Tbilisi o mniej więcej 80 km. Czytaj dalej „Dziennik podróży do Gruzji. Dzień czwarty. Dawna stolica i miasto wykute w skale”

Miłość jak drzewo

 

Angela Nanetti, Mój dziadek był drzewem czereśniowym. Przełożyli Jarosław Mikołajewski i Magdalena Mikołajewska, „Nasza Księgarnia”. (Warszawa 2007)

            Są książki, które chwytają za gardło. Taka właśnie jest powieść włoskiej pisarki, Angeli Nanetti Mój dziadek był drzewem czereśniowym. Mówi o mocy miłości do natury i o sile więzi istniejącej wśród ludzi różnych pokoleń, o działaniu i o potędze dziecięcej determinacji. To również wielka pochwała zrozumienia i prawdy. Czytaj dalej „Miłość jak drzewo”

Kuferek z wikliny

To miłe. To naprawdę miłe. Te pieniądze spadły mi jak z nieba. Pół okrągłej, ślicznej banieczki! Niby to niedużo, jak na te czasy, ale w końcu też coś. Już myślałam, że ten wierszyk przeleży się gdzieś w redakcji, bo: niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca, a tu – bach! Telefon. Przekaz. Pieniądze.

Z czystym sumieniem kupuję kilo mandarynek, po jednym kiwi dla każdego, puszkę brzoskwiń, morszczuka – dla kota Kota, Czytaj dalej „Kuferek z wikliny”

Dziennik podróży do Gruzji. Dzień trzeci

Wrzesień 2013

Skocz do galerii

3 września: Zagubieni w stepie

Dzień zaczyna się od zmiany planu. Ma to związek z prognozą pogody. Z Tbilisi zamierzaliśmy wyruszyć na Wielką Gruzińską Drogę Wojenną, ale przeczytałam w Internecie, że w Kazbegi (aktualna nazwa: Stapecminda) – czyli w miasteczku położonym u stóp Kazbeku – jest chłodno, pada deszcz i – co gorsza –  wszystko osnuwa mgła… Stwierdzamy więc, że niewiele tam zobaczymy i decydujemy, by rozpocząć zwiedzanie Gruzji od innego miejsca. Naszym celem stają się wykute w skałach monastyry David Geradża z VI wieku. Ruszamy tam, gdzie czeka na nas ładna pogoda! Czytaj dalej „Dziennik podróży do Gruzji. Dzień trzeci”

Dziennik podróży do Gruzji. Dzień pierwszy. Dzień drugi

Wrzesień 2013

Skocz do galerii

1 września: Gruzja przez szybkę

To początek roku szkolnego. Uff! Co za ulga. Mnie już to nie dotyczy. Jestem wreszcie wolnym człowiekiem i mogę brać urlop również wtedy, gdy trwa rok szkolny, a więc na przykład we wrześniu.

Lecimy Wizzarem do Gruzji. Ludka i Walec z nami. W samolocie przestawiamy zegarki o dwie godziny do przodu. Wszyscy jesteśmy mocno podekscytowani. Co nas czeka w tym kraju – tyleż egzotycznym i pociągającym, co dziwnym, tajemniczym a może i niebezpiecznym?  Viktor Domukchovski i jego żona Rusudan wielokrotnie opowiadali nam o Gruzji, ale uprzedzali, że z odwiedzinami lepiej chyba poczekać na lepszy czas. Poczekaliśmy. Może trochę zbyt długo. Teraz jedziemy na grób Viktora i po to, by zobaczyć jego kraj. Czytaj dalej „Dziennik podróży do Gruzji. Dzień pierwszy. Dzień drugi”

Strych

                Dokoła fruwają złote płatki. Siedzę na poręczy fotela. Bujam się trochę – do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu… Przez skośne okno w suficie (a może to ściana) patrzę w niebo. Mrużę oczy. Płatki latają, wirują, spadają. Drżą jak dźwięki na strunach gitary. Niebo za oknem błękitnieje. Oczy napełniają się łzami. To od patrzenia w jasność prześwietloną słońcem. Wykrochmalona pościel jest śnieżnobiała. Odmłodzona błękitną farbką a potem rozpostarta na sznurach chrzęści nad głową i pachnie wiatrem. Delikatnie faluje. Trzeba zbliżyć policzek do prześcieradła lub olbrzymiej, podwójnej koperty na kołdrę… Czytaj dalej „Strych”