Po prostu wyjedź w Bieszczady…

 

Adrian Markowski, Bieszczady. Przewodnik dla małych i dużych odkrywców. Ilustracje Agata Dobkowska. Warszawa 2023. Prószyński i S-ka.

 

            Bieszczady były dla mojego  pokolenia synonimem wolności. Jeździło się tam w poszukiwaniu przestrzeni, ciekawych spotkań i przygód. Śpiewało się piosenki Wojtka Belona, Edwarda Stachury, Wołodii Wysockiego, Bułata Okudżawy, a potem – Jacka Kaczmarskiego… Patrzyło się w rozgwieżdżone niebo i słuchało opowieści o spotkaniach z niedźwiedziem… Ta nasza młodość… Czytaj dalej „Po prostu wyjedź w Bieszczady…”

Na widnokręgu tam, po drugiej stronie… Bieszczady po latach.

 

 

Kiedy przybyłem do tej doliny,

Dzień miał się już ku zachodowi.

 

Słońce na mojej stało wysokości

Na widnokręgu tam po drugiej stronie

I można było jego blask łagodny

Nareszcie znosić bez mrużenia powiek.

 

Dolina zaś leżała w długich cieniach

Między górami sinoniebieskimi;

Cicho i spokojnie – (…)

(Edward Stachura, Dolina w długich cieniach. (w:) Edward Stachura, Piosenki. Wyd. Pojezierze. Olsztyn 1980. s. 29)

 

       Bieszczady ze swoimi połoninami, ciągnącymi się gdzieś w nieskończoność wśród morza lasów, dolinami, gdzie jeszcze – wydawało się – pobrzmiewają echa mowy Bojków (w ich sadach wciąż rosły dziczejące z wolna jabłonie) to była dla mojego pokolenia Kraina Wolności. Tam można było (a przynajmniej tak się wydawało) mówić i robić, co się chce. Na pewno zaś można było uciekać przed szarością dnia codziennego (niezrozumiałą dla dzisiejszego pokolenia), śpiewać piosenki Stachury, Kaczmarskiego (albo swoje własne), wsłuchiwać się w odgłosy legendy Marka Hłaski (i dzikich zwierząt), brodzić w morzu jagód i wpatrywać w zagadkową nieskończoność przestrzeni.

Czytaj dalej „Na widnokręgu tam, po drugiej stronie… Bieszczady po latach.”