Ręce opadają
jak kurtyna w teatrze
jak desant spadochroniarzy
na pustą plażę Czytaj dalej „Ręce opadają”
Ręce opadają
jak kurtyna w teatrze
jak desant spadochroniarzy
na pustą plażę Czytaj dalej „Ręce opadają”
Być w podróży
Umykające krajobrazy
otwierają drzwi do marzeń
piękne budowle z łukiem uśmiechu
renesansowej piękności
dostarczają leczniczej dawki cienia Czytaj dalej „Być w podróży…”
Konstanty Ildefons Gałczyński, Kronika olsztyńska i inne zielone wiersze. Ilustracje Ela Wasiuczyńska. Lidzbark Warmiński 2025. (Książka powstała z inicjatywy Stowarzyszenia Kobiet „Miej Marzenia” oraz Oranżerii Kultury – Miejskiej Biblioteki Pedagogicznej w Lidzbarku Warmińskim)
Zdarzają się na świecie takie miejsca (nie ma ich wcale zbyt wiele), gdzie wraca się z lekko bijącym sercem. Pamięta się stamtąd jakieś dźwięki, wzruszenia bliskich, współobecnych osób, jakieś opowieści, promienie słońca, które ułożyły się w specjalny sposób… Do takich „moich” miejsc należy Leśniczówka Pranie, położona nad cichym (nie tylko dlatego, że formalnie objętym strefą ciszy…) Jeziorem Nidzkim, na Mazurach. Czytaj dalej „Wiersze i obrazy z Leśniczówki Pranie”
Nieuchronnie zbliżamy się do końca naszej przygody… Opuszczamy Bakhang po śniadaniu (jest i tsampa!), przy którym wspominamy z Ryśkiem udaną kolację, zjedzoną wieczorem w rodzinnej knajpce, blisko bulwarów. Tym razem trafiliśmy bardzo dobrze, bo nie trzeba było nic mówić – wystarczyło pokazać palcem wystawione w pojemnikach produkty, z których kuchnia przyrządziła nam pyszny posiłek: rosołek, gdzie pływały wskazane przez nas składniki. Wyszły dania – palce lizać, bo podstawa, czyli rosołek (mój – łagodny, Ryśka – ostry), była smakowita. Po kolacji wstąpiliśmy jeszcze do romantycznie oświetlonej, ogrodowej kawiarenki, blisko naszego hotelu. Nad barem wisiały kieliszki do wina. Zachęcona tym widokiem poprosiłam white wine, wskazując palcem na kieliszek. Rysiek poprosił one bier, wskazując na gablotkę, gdzie stało piwo. Po chwili uśmiechnięta chińska (bladolica) kelnereczka przyniosła Ryśkowi piwo – w szklaneczce, a mnie… piwo – w kieliszku… Gdy zaczęłam jej tłumaczyć, że to nie jest wine, zrobiła bezradną minę, zniknęła na zapleczu i wróciła – z wodą w kieliszku… Sytuacja stała się niezręczna. Nikt z obsługi nie władał żadnym językiem obcym. Ja machnęłam ręką i postanowiłam wypić wodę, ale tu – kłopot. Zbiegła się dość liczna obsługa, chcąca koniecznie spełnić niezrozumiałe życzenie starszej pani z Europy. Wreszcie ktoś postanowił zadzwonić do menadżera, władającego ponoć angielskim. Rysiek telefonicznie wyłożył mu, w czym rzecz. Wydawało się, że dostanę w końcu swoją lampkę białego wina, na którą tymczasem straciłam ochotę… Obsługa się zakotłowała, by po jakimś czasie uraczyć mnie białym płynem (w kieliszku do wina, a jakże!), który miał bardzo silny aromat wysokich (bardzo wysokich!) procentów. Dostałam białą wódkę. Odmówiłam, błagając (z wykorzystaniem mowy ciała), by znów podano mi wodę… Te perturbacje nie przeszkodziły kelnerkom poprosić nas (na migi) o wspólną fotkę… Byłam trochę wkurzona, ale – no – niech tam! Niech mają! Przecież nie będziemy sobie psuć ostatniego wieczoru na płaskowyżu… Czytaj dalej „Droga do Chengdu i ostatnie chwile wyprawy w stolicy Syczuanu”
Rankiem, podczas tradycyjnego omówienia planu dnia, Naszgie z tajemniczą miną zapytał, czy mielibyśmy ochotę odwiedzić typowy tybetański dom prywatny… W pobliżu Luhuo (Drango), miasta, które za chwilę mamy opuścić, mieszkają rodzice jego przyjaciela X, który akurat teraz jest u nich z wizytą wraz z żoną i dziećmi. Wyraziliśmy, rzecz jasna, entuzjastyczną zgodę. A to dopiero! Czytaj dalej „Wizyta w typowym tybetańskim domu, klasztor ze schodami do nieba i miasto w słynnej prefekturze”
Dziękuję
Rzeko
za hojne poranki
pełne mgieł deszczu słońca
za południa
naznaczone chmurami tęczą upałem Czytaj dalej „Wdzięczność”

Anja Franczak, Żaba. Mała opowieść o żałobie. Zilustrowała Marianna Sztyma. (Wydawnictwo Albus 2025. Poznań)
Jak trudno uporać się ze stratą bliskiej osoby, wie każdy, kto doświadczył tego choćby raz w życiu. Sytuacja wydaje się szczególnie trudna dla małego dziecka, które dopiero buduje własny porządek świata. Nagle znika ważna osoba i świat staje się dziurawy, niekompletny, niespójny, zraniony, naznaczony brakiem. To boli. To wprowadza chaos i zamęt w myślach, a przede wszystkim – w emocjach i w uczuciach. Jeśli dziecko nie otrzyma wsparcia, będzie źle. Naznaczenie małego człowieka poczuciem chaosu, nieszczęścia i bólu pozostanie zapewne na długo. Czytaj dalej „Najprościej jest przytulić się do żaby…”
Rzeka odeszła
na drugi brzeg
uciekła
sama od siebie
w poszukiwaniu siebie Czytaj dalej „Rzeka odeszła na drugi brzeg”
Czas w dół… To już ostatni nocleg tak blisko nieba… Ruszamy w drogę powrotną. Jedenastego dnia mamy pokonać zaledwie 185 km i zjechać 600 metrów niżej. Zatrzymamy się na nocleg ponownie w znanym nam już miasteczku Drango (Luhuo), w którym nasza Joanna stała się gwiazdą tik toka i gdzie znaleźliśmy na ulicy stanowisko z ekspresem do kawy! Byliśmy też świadkami występu chińskiej wokalistki, który zagłuszył muzykę tybetańskich tancerzy… Ciekawe, czy i tym razem trafimy na tybetańskie tańce w kręgu?… Czytaj dalej „Spotkanie z ciszą, droga do Nirwany i kawa w prawie czeskim barze…”

Sara Lundberg, Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce. Tłumaczenie Anna Czernow. Warszawa 2023. Wydawnictwo Wytwórnia.
Niewielkich rozmiarów książka szwedzkiej twórczyni Sary Lundberg (autorki tekstu i ilustracji) może być ważna dla wielu młodych czytelników, zwłaszcza dziewcząt. Dlaczego?
Może przede wszystkim dlatego (choć istotnych powodów jest więcej), że jest opowieścią o spełnionym marzeniu. O tym, jak to, co wydawać się mogło nierealną mrzonką, spełnia się. Mrzonka zamienia się w spełnione marzenie… Czytaj dalej „Ptak doleciał szczęśliwie”