Gdy zapada zmrok lubię wyglądać przez okno sypialni rodziców. Siadam na wysokim stołku, tuż obok wielkiej paproci i patrzę… Patrzę sobie jak ulicą idzie pan z długim kijem. Czytaj dalej „Promyki ulicy Szczęśliwej”
Gdy zapada zmrok lubię wyglądać przez okno sypialni rodziców. Siadam na wysokim stołku, tuż obok wielkiej paproci i patrzę… Patrzę sobie jak ulicą idzie pan z długim kijem. Czytaj dalej „Promyki ulicy Szczęśliwej”
Pokój Dziadków leży na samym końcu mieszkania. To znaczy najdalej od wejścia.
Ma oddzielny, nieduży balkon z ażurową, żeliwną balustradką. Przed świętami babcia wiesza tam nieżywego zająca, głową w dół (żeby krew spłynęła), a potem robi z niego pasztet. Pasztet jest smaczny. Czytaj dalej „Pokój Dziadków”
– Co tam jest? – pyta Krzyś. Stoimy w przejściowym. Przed nami bieleją nieco przybrudzoną bielą w odcieniu gołębim drewniane drzwi. Są leciutko uchylone. Krzyś wskazuje właśnie na nie. Jego ręka jakby drży (a może mi się tylko tak wydaje?).
– Korytarzyk – odpowiadam.
– Dalej jest Nasz Pokój. Potem jest Ostatni Pokój – babci i dziadka. Chcesz zobaczyć?
Krzyś spogląda na mnie jakoś niepewnie. Czytaj dalej „Korytarzyk”
Stanęłam jak wryta. Przede mną powiewało coś mglistego. Zmieniało kształt – wydłużało się, olbrzymiało, to znów robiło się króciutkie i małe. Nie miałam pojęcia, co to… Patrzyłam. Co było robić? W końcu zdecydowałam, by zmierzyć się z tym Czymś. Nabrałam powietrza w płuca i energicznie zadałam Pytanie.
– Hej, duszo! Słyszysz mnie? Masz może ochotę na spacer?