Spóźnienie

 

– O… Jest spóźnialska! Co ty wyrabiałaś??? Gdzie łaziłaś?! Pewnie znów prowadzałaś się z tym całym Murzynkiem! Tak? Nie wiadomo, gdzie! Pewnie tam i z powrotem. W końcu powiem mamusi! Babcia się martwi o ciebie. Całe dwadzieścia minut! I krzyczy! Już mnie wysyłała po ciebie. Zapomniała nawet, że chora jestem. Dziadek wyglądał na ulicę, bo coś strasznie huknęło. Nie wiadomo, co… Potem gdzieś poszedł. Pewnie do ogródka albo gdzie… A babcia krzyczy. Nie zatykaj uszu, co? Idź do kuchni i coś powiedz. Babcia wstała dziś z łóżka. Czuła się lepiej, a teraz martwi się o ciebie. Martwi się… Nie przyszło ci do głowy, że ktoś się martwi, jak łazisz gdzieś, nie wiadomo gdzie? O tym nie pomyślałaś? Nie zatykaj uszu. No mówię coś. Może jakieś – przepraszam? Albo co?… Czytaj dalej „Spóźnienie”

Ciekawość, strach i miłość do Tygrysa, którego bolą korzonki.  

Przemysław Wechterowicz, Kocham Pana, Panie Tygrysie! Ilustracje Aleksandra Woldańska-Płocińska. Warszawa, Agencja Edytorska EZOP, 2011.

 

      Nie można się dziwić, że książka Kocham Pana, Panie Tygrysie! Została wyróżniona w konkursie PTWK Najpiękniejsza Książka Roku 2010. To prawdziwe małe dzieło sztuki edytorskiej. Autorka projektu graficznego i ilustracji Aleksandra Woldańska-Płocińska, poznanianka, twórczyni plakatów i rozmaitych projektów designerskich, mająca na swym koncie również kilka znakomitych, zauważonych na rynku książki dziecięcej pozycji (m.in. Mrówka wychodzi za mąż) i tym razem zrobiła dosłownie wszystko, by książka, którą współtworzyła, stanęła na najwyższym edytorskim poziomie. Aleksandra Woldańska-Płocińska zadbała również o skład i łamanie, zajęła się zatem całą architekturą książki. Ze znakomitym skutkiem.

Czytaj dalej „Ciekawość, strach i miłość do Tygrysa, którego bolą korzonki.  ”

Tak jak trzeba, czyli zgodnie z instrukcją (opowiadanie Naszej Najstarszej Pociechy)

 

          Mam dobrego kolegę, który mieszka na sąsiednim osiedlu. Żeby się tam dostać, trzeba przejść przez ruchliwą ulicę. Dość długo mama nie pozwalała mi odwiedzać kolegi. Bała się, że wpadnę pod samochód. W końcu się zgodziła, ale kazała mi patrzeć najpierw w lewo, potem w prawo, a potem znów w lewo i upewnić się, czy  nic nie jedzie. W dodatku zawiadomiła mnie, że będzie obserwować z balkonu (stamtąd widać to skrzyżowanie), czy wszystko zrobiłem tak jak trzeba, czyli zgodnie z jej instrukcją. Czytaj dalej „Tak jak trzeba, czyli zgodnie z instrukcją (opowiadanie Naszej Najstarszej Pociechy)”