Może kryje się przed nami, może cierpi skrycie?

 

            Cierpienie często okryte jest tajemnicą. Bywa, że nie chcemy go pokazywać światu, bo wiąże się ono ze sferą tabu, bywa, że po prostu nie umiemy go wyrazić. Nie znajdujemy żadnego środka ekspresji, który ułatwiłby przeżywanie cierpienia a bez niego nie można przecież przejść przez życie. Tajemniczość cierpienia wiąże się zarówno z niemożnością określenia jego źródeł (lub niechęcią, by je sobie uświadomić), jak i z trudnościami w wyrażaniu, uzewnętrznianiu tego stanu. Cierpienie to trudne doświadczenie dla każdego człowieka, ale chyba szczególnie trudne jest ono dla dziecka, które nie dysponuje zbyt wieloma możliwościami wyrazu, nie potrafi jeszcze samo określić siebie. Robią to za niego dorośli. Zdefiniowane (niekiedy niedbale) przez dorosłych, oglądane ich oczami nie jest jeszcze w stanie samo określić siebie, a to, w jaki sposób opisują je dorośli może być (i z reguły jest) mniej lub bardziej nieadekwatne. Janusz Korczak stwierdza: (Dziecko) sądzi, że życie proste i łatwe. Jest tatuś, jest mama (…) Nie zna zdrad obowiązków ani sposobów walki człowieka o swoje i więcej (…) My zgadujemy je w lot, jednym niedbałym spojrzeniem na wskroś przenikamy, bez śledztw wykrywamy nieudolne podstępy. A może łudzimy się sądząc, że dziecko to tylko i tyle, ile my chcemy? Może kryje się przed nami, może cierpi skrycie? ( J. Korczak, Pisma wybrane. T.1. Warszawa 1984, Nasza Księgarnia. s. 65.)

Czytaj dalej „Może kryje się przed nami, może cierpi skrycie?”

Pożegnanie  z Taszkentem, czyli wyprawy do Uzbekistanu część szósta

Październik 2018

 

  Krótka narada przy wieczornym koniaku doprowadziła nas do wniosku, że jednak dobrze będzie zwiedzić Taszkent pod opieką naszych profesjonalnych towarzyszy podróży. Sprawdzili się w górach za mgłą, sprawdzą się i w mieście, po którym dotąd błądziliśmy trochę jak pijane dzieci we mgle, plącząc się po farmie krasnali, obserwując zdechłe szczury i – bez większego logicznego sensu – grając w klasy na chodniku… Tak się zdarza Dreptakom… Lubią, nawet podczas dość egzotycznych wypraw, pouprawiać  niezobowiązujące, ale jakże rozkoszne snujstwo. Czas jednak spoważnieć i przystąpić do porządnego zwiedzania, jak na prawdziwych turystów przystało! Czytaj dalej „Pożegnanie  z Taszkentem, czyli wyprawy do Uzbekistanu część szósta”

Góry we mgle, czyli wyprawy do Uzbekistanu część piąta

 

 

Październik 2018

    Odnoga górskiego pasma Tien-szan… Już sama nazwa pobrzmiewa tajemnicą i baśnią… Dowiedzieliśmy się, że możliwe jest zorganizowanie indywidualnej wycieczki w góry dla naszej nielicznej, sześcioosobowej grupy. Z Taszkentu to blisko, jakieś 80-90 km. Wynająć samochód? Czemu nie? To możliwe! Uzbekistan przeżywa właśnie żarliwą miłość… Miłość do turystów. Trzeba im przychylić Nieba…. Czytaj dalej „Góry we mgle, czyli wyprawy do Uzbekistanu część piąta”

Mała kobietka

 

           Leżę na tapczanie. Strasznie bolą mnie wszystkie możliwe kości, w gardle powstaje jakaś koszmarna kluska. Dusi mnie i ściska. Coś piecze nieludzko. Nie. Tylko nie to. Przecież nie mogę się teraz rozchorować. Na jutro zapowiedziałam sprawdzian, w środku dnia mam umówionego dentystę, po południu muszę być z Małym u ortopedy, a wieczorem koniecznie, ale to koniecznie muszę pojechać do Danki i oddać jej dług. Odkładałam to już od paru dni. Jeszcze sobie pomyśli, że się wymiguję. Czytaj dalej „Mała kobietka”

Ja – MASTIER! – czyli wyprawy do Uzbekistanu część czwarta

 

Październik 2018

 Kto tak płocho igrajet na mojej gitarie? – usłyszałam i odczułam (co tu kryć) ukłucie w sercu. Maleńkie, bo maleńkie (mam świadomość swoich niedoskonałości), ale jednak, cóż… bolesne. Zza drzwi prowadzących do saloniku, gdzie jadaliśmy śniadania i kolacje (nie zawsze korzystaliśmy ze stołu-łoża na patio) wyłonił się straszliwie chudy osobnik. Widzieliśmy go już w tym miejscu. Miał piękne, bardzo ciemne oczy o szatańskim wyrazie. Średniego wzrostu, przygarbiony, pogięty… Wpatrywał się w nas ni to z przyganą, ni to ze zdziwieniem, ni to z ciekawością… Czytaj dalej „Ja – MASTIER! – czyli wyprawy do Uzbekistanu część czwarta”

Tragiczna atrakcyjność

Anja Snellman, Bogowie na balkonie. Z fińskiego przełożył Sebastian Musielak. (Warszawa 2013). „Świat Książki”.

https://www.swiatksiazki.pl

 

            Stoimy w obliczu wielkiego przemieszania kultur i tradycji. Coraz częściej – również w Polsce – widzi się dziewczęta okryte chustami, ubrane w charakterystyczne  płaszcze. Wystarczy popatrzeć na przykład na stację Stokłosy warszawskiego metra, gdzie wsiadają i wysiadają studenci SGGW… Problemy przedstawione w poruszającej książce fińskiej pisarki Anji Snellman (autorki ponad dwudziestu powieści psychologiczno-obyczajowych) wkrótce i u nas mogą stać się istotne i palące (w pewnym momencie w powieści pada zdanie: w Warszawie jest tylko jeden meczet). Warto je zauważyć zawczasu. Warto też, by zauważała je młodzież. To właśnie do niej jest adresowana powieść, której bohaterami, ściślej bohaterkami, są przede wszystkim, choć nie wyłącznie, młode kobiety, a właściwie dziewczęta u progu dojrzałego życia. Czytaj dalej „Tragiczna atrakcyjność”