Ostatni dzień w Bucharze spędzaliśmy, chodząc po mieście w tzw. podgrupach (na tym, między innymi, polega przewaga wyjazdów indywidualnych…). Można było zwiedzać, spacerować lub, jeśliby ktoś sobie tego życzył, nieco dłużej… poleżeć (z tego, co wiem, poleżenia nikt nie wybrał, choć każdy wybrał to, co chciał).
Od czasu do czasu, co prawda, trafialiśmy na siebie gdzieś na szlaku, ale mogliśmy robić to, na co mieliśmy największą ochotę. Dreptaczy luzik w jestestwie…
My, na przykład, zdecydowaliśmy się na spacer poza ścisłym centrum historycznym. Okazało się to ciekawsze niż można się było spodziewać. Trafiliśmy bowiem na bardzo cenną, starą i piękną budowlę, której rewitalizacja miała się dopiero rozpocząć.
Czytaj dalej „Pożegnanie z Bucharą, czyli wyprawy do Uzbekistanu część jedenasta”