Rumunia we wrześniu, Bukowina i malowane cerkwie, czyli siódma (i ostatnia) część wyprawy rumuńskiej…

 

Październik 2019

         Po nocy w busie Walec wypluskał się w naszej ciasnej łazience raczej z przyjemnością…. Jeszcze tylko śniadanko o poranku (chłodnym) i mogliśmy bez specjalnego żalu opuścić niezbyt przytulny motel z mocno rozchwianym kibelkiem… W drogę!

            Przed nami rumuńska Bukowina, kraina łagodności… Pierwszy przystanek to Suczawa, stolica rumuńskiej Bukowiny i okręgu  o tej samej nazwie. Suczawa  – po węgiersku Szűcsvár, w jidisz – Szoc, po ukraińsku i po polsku –  Suczawa, po rumuńsku Suceava. Ludzie przez wieki mówili tu w różnych językach… Mieszkali tu (i często mieszkają nadal) Rumuni, Ukraińcy, Niemcy, Żydzi, Romowie, Ormianie i Polacy (wciąż można odwiedzać na Bukowinie polskie wioski). W miasteczku bardzo szybko dojrzeliśmy okazały budynek Domu Polskiego, co nie dziwi, bo Suczawa wciąż pozostaje siedzibą Związku Polaków w Rumunii (w samej tylko Suczawie ok. 300 mieszkańców deklaruje narodowość polską).

Czytaj dalej „Rumunia we wrześniu, Bukowina i malowane cerkwie, czyli siódma (i ostatnia) część wyprawy rumuńskiej…”

Ptaku mojego serca…

 

Ellen Karlsson, ilustrowała Eva Lindstrom, Sznurówka, ptak i  ja. Przełożyła ze szwedzkiego Katarzyna Skalska. Poznań: Wyd. Zakamarki, 2018.

 

 

            Czasem zdarza się, że książka chwyta za serce. Tak właśnie dzieje się w przypadku szwedzkiej opowieści, w której ośmioletnia narratorka – Selma wyznaje: Mam w sobie ptaka, który stuka mi dziobem w serce. To boli. (…) Nikt oprócz mnie nie wie o ptaku w moim sercu. Ten ptak jest moją tajemnicą. Tajemnicą, której nie zdradziłam absolutnie nikomu. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu jest.

Czytaj dalej „Ptaku mojego serca…”

Przedpokój

 

Ulubione miejsce w przedpokoju to kąt za szafką na buty. Szafka jest stara, poniemiecka. Tata kupił ją, jak większość mebli, uiszczając opłatę urzędową (nie chciał być szabrownikiem; nie brał cudzego bez pieniędzy). Można się tam wcisnąć i zostać niewidzialnym. Można być jak niewidzialny człowiek z telewizora. Czytaj dalej „Przedpokój”

Ptaki w przestrzeni prywatnej

 

 

 

Ewa Kozyra-Pawlak, Paweł Pawlak, Mały atlas ptaków Ewy i Pawła Pawlaków. (Warszawa, Nasza Księgarnia 2017)

 

              Mamy do czynienia z prawdziwym wysypem książek o przyrodzie, jej ludzkim obliczu i o tym, jak jest ważna dla człowieka. W literaturze adresowanej do dorosłych wyróżniają się książki Petera Wohllebena (Sekretne życie drzew, Duchowe życie zwierząt, Nieznane więzi natury), uroczego gawędziarza, próbującego – ze sporym sukcesem – znaleźć język, przybliżający tzw. zjadaczom chleba przyrodniczy świat, którego częścią jest człowiek. Prawdziwy sukces odniósł Stanisław Łubieński ze swoją opowieścią o ptakach (Dwanaście srok za ogon), będącą wyrazem osobistych, niemal intymnych fascynacji i rozchwytywaną w księgarniach i bibliotekach (laur czytelników Nagrody Nike 2017). Czytaj dalej „Ptaki w przestrzeni prywatnej”

Słoneczne jaskółki lecą ku słońcu

Maria Ewa Letki, Jutro znów pójdę w świat. Listy. Projekt okładki i ilustracje Aneta Krella-Moch. Wydawnictwo Literatura. Łódź 2003.

 

            Dobrze jest czasem zanurzyć się w realistycznie przedstawionym świecie prawdziwych przeżyć i wzruszeń… W świecie, w którym problemy Małego Człowieka pomaga rozwiązać Duży Człowiek (czyniąc to w dodatku bez odrobiny niemiłego wymądrzania się i moralizowania), w którym inni Mali Ludzie, choć śmieją się z siebie albo z zabaw kolegów (albo  – niekiedy –  nawet wyśmiewają…), potrafią też zdobyć się na normalne odruchy empatii. Czytaj dalej „Słoneczne jaskółki lecą ku słońcu”

Jak kiedyś zgubiliśmy Małego…

 

        Trudno uwierzyć! Mały niedługo idzie do przedszkola… A wydaje się, że dopiero co się urodził. Jeszcze niedawno pił mamine mleko i łaził na czworakach a teraz – proszę… Nie dość, że gada i biega, to jeszcze ciągle o coś wypytuje… W ogóle to mieliśmy z nim sto pociech. On się strasznie pilnował mamy i okropnie nie lubił zostawać bez niej a jak już się to zdarzało, to wyglądał na okropnie nieszczęśliwego i cały czas trzeba go było zabawiać, żeby nie ryczał wniebogłosy. Mojej Siostry to jeszcze trochę słuchał, ale na mnie tylko łypał tymi swoimi niebieskimi oczkami i dalej zjadał gumkę – myszkę… Czytaj dalej „Jak kiedyś zgubiliśmy Małego…”