Porobiło mi się z czasem coś dziwnego
w dodatku nie rozumiem
dlaczego… Czytaj dalej „Piosenka o czasie, z którym się coś porobiło”
Porobiło mi się z czasem coś dziwnego
w dodatku nie rozumiem
dlaczego… Czytaj dalej „Piosenka o czasie, z którym się coś porobiło”
Wiatr… W powietrzu wirują podeschnięte liście winogron, fruwają jakieś zioła…W sobotni poranek przenosimy się ze śniadaniem do domku. Tam jest zdecydowanie zaciszniej. Jeszcze zwyczajowa kawka (cappuccino) w miasteczku – tym razem w Da Nadzie – i zapada decyzja, że dzisiaj pojeździmy po pobliskich miasteczkach, o których raczej milczą przewodniki albo też mówią o nich niewiele. Powłóczymy się po prostu po toskańskiej prowincji. Czytaj dalej „Toskania na bis. Tatti, Massa Marittima i …”
Ciociu, jedźcie koniecznie do Saturni i Pitigliano! Tam jest fantastycznie! – taki sms przyszedł do mnie od bratanicy Kolegi Małżonka, która wiele razy odwiedzała Toskanię i ma tam swoje ulubione miejsca.
Wiedzieliśmy, że Terme di Saturnia uważane są za jedną z większych atrakcji turystycznych Toskanii i, wiedzeni ciekawością oraz zachętami bywalców (potwierdzonymi sms-em!), postanowiliśmy, nie bez pewnego wahania, osobiście sprawdzić, jak tam jest. Czytaj dalej „Toskania na bis… Terme di Saturnia (Cascate de Mulino), Pitigliano”
Siena… Odwieczna konkurentka Florencji, jedno z najbogatszych miast średniowiecznej Europy… Miasto w gorącym kolorze palonej sjeny, żółtawego piaskowca i biało-czarnych pasów (biel i czerń to barwy balzany – miejskiego sztandaru), widocznych w architekturze, na przykład w fasadzie duomo… Czytaj dalej „Toskania na bis… Siena… i…”
I.
Nie wiesz, na czym teraz stoisz
i czego się nocą boisz…
Na czym stoisz, kto odpowie? Czy na nogach, czy na głowie?
Ref. Gdzie jest ta twarzyczka dziecka?
Gdzie ta waza poniemiecka? Czytaj dalej „Nie wiesz… (piosenka)”
Liliana Bardijewska, Walizka pełna marzeń. Ilustrowała Agnieszka Potocka. Wydawnictwo: Dwukropek. Warszawa 2022.
Przygoda? Marzenie? Podróże i nowe technologie? Przywiązanie do rzeczy? Utrata i rozczarowanie? – Tak! Ale i subtelne pouczenie, że strata stracie nierówna, a pomoc niesiona innym i lojalność to wartości co najmniej istotne, że warto się zatrzymać w biegu, spojrzeć na morze i zwierzyć mu swoje smutki… Przyroda i żywioł potrafią pocieszyć i zrozumieć tak samo, jak niektórzy starzy ludzie. Życie przynosi rozczarowania – to prawda, ale – ostatecznie – wszystko się wyrównuje i wciąż jest nadzieja na to, że będzie ono przede wszystkim dobre, a także, być może, miłe i ciekawe. Czytaj dalej „ Dobra książka na trudny czas”
Deszczowy dzień w Toskanii… Takie też (choć nieczęsto) się zdarzają. W siąpiącym deszczyku udaliśmy się na górę (czyli do naszego Roccatederighi) na tradycyjne cappuccino. Tym razem zdradziliśmy bar koło osła i wpadliśmy do rodzinnej knajpki Da Nada z rewelacyjną, smakowitą kuchnią, o której opowiadała nam siostra Kolegi Małżonka (też bywająca w rodzinnym domku ze swoim mężem, wielkim fanem domku, miasteczka i okolic). Do kawy wzięliśmy sobie croissanta – świeżutkiego i pachnącego, jak to tylko croissant pachnieć potrafi… Czytaj dalej „Toskania na bis… Roccastrada – Sassofortino i Bagni di Petriolo”
Kolejny dzień naszej Toskanii na bis postanowiliśmy spędzić nad morzem. Ruszyliśmy do Marina di Grosseto (miasteczka, w którym byliśmy w roku ubiegłym), z zamiarem trafienia na dziką plażę, miejsce malownicze, głównie za sprawą dziwnych szałasów-nieszałasów, które tam wtedy zastaliśmy. To były takie dziwne budowle wykonane przez pomysłowych plażowiczów, a mające (chyba) chronić od wiatru i stanowić osłonę dla osób zmieniających kostium… Patyki kunsztownie posplatane i powspierane o siebie przyozdobiono muszlami zwisającymi na sznurkach i różnymi morsko-plażowymi znaleziskami: piórami mew, wygładzonymi przez wodę drewienkami… Wyglądało to bardzo ciekawie i bardzo nam się wtedy spodobało. Być może była to pozostałość jakiegoś większego działania plastycznego, bo tych budowli było tam więcej. Wtedy wiał koszmarny wiatr. Ja w ogóle nie weszłam do wody, siedziałam ukryta w tym szałasie-nieszałasie, walcząc z potężnymi zawrotami głowy i ogólnym odjazdem… Właściwie to nie zasmuciło mnie teraz zbytnio, że nie udało nam się jednak trafić na tamto miejsce… Czytaj dalej „Toskania na bis. Nad morzem. Wizyta w Grosseto. Wielkie żarcie.”
To z pewnością dziecinne i może nawet trochę śmieszne, ale Padwę miałam zawsze gdzieś w tyle głowy… Zawsze to znaczy od dziecka, ściślej od momentu, kiedy jako młodsza nastolatka (bodaj jedenastoletnia) przeczytałam powieść Janiny Porazińskiej Kto mi dał skrzydła?… Czytaj dalej „Toskania na bis. Padwa – wymarzony przystanek w podróży…”
Decyzja o podróży podjęta…
W tym roku, inaczej niż w roku ubiegłym, nie była to trudna decyzja. Jest wrzesień. Odkąd nie pracuję w szkole, mogę sobie pozwolić na wakacje we wrześniu…. Wiele przejść ostatniego roku sprawiło, że czułam potrzebę wrześniowego pozamykania w sobie różnych spraw. A do owego zamknięcia potrzebna była podróż w określone miejsca. Chciałam znowu pojawić się tam, gdzie byłam przed rokiem. Zobaczyć to, czego podczas ubiegłorocznej wrześniowej podróży (będącej instynktownym ratowaniem siebie) zobaczyć, a zwłaszcza przeżyć nie zdołałam. Teraz miało być inaczej. Teraz zamierzałam patrzeć, chłonąć i cieszyć się każdą chwilą. Korzystać z urody świata tak bardzo, jak to tylko jest możliwe. Tak, jak się tego nauczyłam. Chciałam poczuć, że wreszcie znowu mogę oddychać… Czytaj dalej „Toskania na bis… Brno – jak zwykle – przejazdem… ”