Gorzko-słodka lekcja empatii

Helen Rutter, Jak z…zostałem stand-uperem. Przekład: Anna Jurga. Warszawa: Wyd. „Zielona Sowa”. 2023

 

               Jak sobie poradzić, gdy inni, w sensie dosłownym, nie mogą cię zrozumieć? Gdy stajesz się przedmiotem żartów? Jak sobie poradzić, gdy nie wierzysz zapewnieniom kochających rodziców, że odmienność  jest twoim bogactwem… Jąkanie? Czy aby na pewno to może być bogactwo?…

                  Helen Rutter, brytyjska autorka, która zadebiutowała w 2021 roku powieścią o jąkającym się Billym Plimptonie, marzącym o karierze komika (stand-upera), dokładnie wie, o czym pisze… Zna zarówno fach komika (pracowała wiele lat jako aktorka i ma na swoim koncie kilka stand-upów; jej mąż jest komikiem), jak i problemy dziecka z wadą wymowy. Jej syn, Lenny jest dzieckiem, które się jąka i  właśnie z myślą o nim powstała powieść, którą czyta się z zaciekawieniem, a często ze wzruszeniem.

             W zgrabnie prowadzonej narracji rzadko pojawiają się dialogi, ale – o dziwo – ich niewielka ilość nie jest wadą, ponieważ bohater-narrator  potrafi opowiadać o sobie i swoich przeżyciach. W dodatku został wyposażony w ciekawą osobowość. Ma świadomość własnych słabości i stara się nad nimi pracować. Pomagają, na przykład, pracowicie sporządzane listy. Bohaterowi porządkują świat, a czytelnikowi – opowieść. Wprowadzają  urozmaicenie, sprawiając, że opowieść Billego nie jest ani przez moment nużąca. Różnego rodzaju listy  w niezauważalny sposób zaznajamiają też czytelnika ze skomplikowaną umiejętnością logiczną –  kategoryzacją.

                Siłą książki są również dowcipy, operujące absurdem, często wykorzystujące grę z językiem (Dlaczego sweter poszedł na terapię? Bo w dzieciństwie był kłębkiem nerwów), a czasem – co w dowcipach młodych i najmłodszych ludzi bywa wysoko cenione – łamiące rozmaite tabu (Dlaczego bąki nie kończą podstawówki? Bo są zawsze puszczane wcześniej). Każdy rozdział, a jest ich trzydzieści dwa, rozpoczyna się zabawnym podtytułem. Dla kolekcjonerów dowcipów to prawdziwa gratka.

                 Ów zbiór dowcipów nie pojawia się bez przyczyny… Pełni funkcję rozładowywania emocjonalnego napięcia, które towarzyszy opowieści. Bowiem Billy przeżywa prawdziwe dramaty. Są to sytuacje, niestety, typowe, co czytelnikom umożliwi identyfikację z przeżyciami chłopca. Dzieci, podobnie jak bohater-narrator, często muszą wejść w pewnym momencie swego życia w nowe środowisko, w którym czekają nieznane osoby i sytuacje… Stykają się, jak Billy, z przemocą szkolną, która zwykle wiąże się z traumatycznymi przeżyciami. Podlegają presji ze strony rówieśników i muszą dokonywać trudnych, życiowych wyborów, wiążących się często z dylematami moralnymi (Billy, dzięki pomocy nauczyciela, odkrył w sobie talent perkusisty, ale sprawiło to, że musiał wybrać między karierą a przyjaźnią). To właśnie wtedy, gdy się ma jedenaście, dwanaście, trzynaście lat dopadają człowieka silne, choć ledwie uświadamiane zauroczenia (w powieści Helen Rutter jest to rudowłosa Ellie…). Zdarzają się przyjaźnie i rozczarowania. Trafia się nieczęsta, ale – jak tu – możliwa, oparta na empatii przyjaźń chłopaka i dziewczyny. Jeszcze do tego problemy rodzinne – trochę niepoważni rodzice (bo jak dwunastolatek ma się odnieść do mamy, która chowa się przed tatą w koszu na pranie?…), choroba ukochanej osoby, wreszcie – dramat ostatecznego rozstania. Samo życie.

                 Autorka obdarowuje Billego zarówno wrażliwością, jak i dystansem do siebie. Ale jej bohater jest przede wszystkim kreatywny, inteligentny i twardy. Choć wiele razy ma ochotę się poddać, to jednak w końcu wymyśla wyjście z trudnych sytuacji. Daje sobie radę ze szkolną prezentacją, której się obawiał, potrafi nawiązać kontakt z przerażającą go początkowo pensjonariuszką domu opieki, znajduje sposób, by poradzić sobie z bardzo trudnymi emocjami po odejściu ukochanej babci…

                      Autorka wskazuje przy tym na wsparcie, jakie chłopiec otrzymuje od dorosłych i które wpływa na jego wybory i rozwój jako świadomej, coraz dojrzalszej osoby. Dorośli pełnią rozmaite role: są ważne i wzajemnie się uzupełniają. Babcia daje akceptację, miłość i rozumienie potrzeb. Potrafi  wesprzeć marzenia i pomaga (stając w kontrze wobec rodziców) rozwinąć talent, który Billy zaczyna w sobie odkrywać: ofiarowuje mu prawdziwą perkusję. Rodzice dają akceptację i miłość, ale i stawiają wymagania. Nie pozwalają chłopcu skupiać się na słabościach. Nie dopuszczają, by syn zrezygnował z trudnej dla niego prezentacji, powodując, że w końcu on sam wpada na świetny pomysł, który okazuje się przełomowy dla jego pozycji w szkolnej społeczności. Nauczyciel, oddany swoim uczniom wychowawca, pan Osho, umożliwia rozwój talentów (prowadzi salon muzyczny), nie ingerując w sposób widoczny w zagmatwane relacje między uczniami, dyskretnie czuwa nad ich bezpieczeństwem i potrafi doprowadzić do rozwiązania skrajnie trudnych problemów, podpowiada też, jak zmierzyć się z podejmowaniem decyzji, mających wpływ na przyszłość. Pan Osho przekonuje także Billego (za pomocą…listy), że jąkanie jest po prostu jedną z wielu jego cech. Nie jest tą jedyną, która go definiuje.

                    Helen Rutter daje swym czytelnikom sporo wzruszeń, pozwalających wejść w świat przeżyć bohaterów, co się przekłada na gorzko-słodką lekcję empatii. Gorzką, bo, mimo dowcipów rozpoczynających rozdziały, sporo tu goryczy i łez, które same płyną (również z oczu dorosłych postaci), słodką – bo pokazuje, że w świecie, mimo trudności, można dać sobie radę. No a w dodatku można powtórnie zostać starszym bratem a to już jest coś!

                  Słodyczy (nie zawsze związanej z empatią) jest tu może nawet nieco za dużo… Prawdziwy świat taki nie jest. Nie zawsze dorośli dają młodym ludziom tak idealne wsparcie… Niewielu takich rodziców, niewielu takich nauczycieli… Ale cóż… Brytyjska autorka dobrze odrobiła swoją lekcję. Oby czytelnicy – ci młodzi i ci starsi potrafili z niej skorzystać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.