Bazar i inne atrakcje, czyli wyprawy do Uzbekistanu część trzecia

Październik  2018

 

              Poranek w Taszkencie okazał się bardzo chłodnym, czy też, mówiąc bardziej radośnie (o radość podróży wszakże nam chodziło), rześkim porankiem. Na szczęście świeciło słońce, co spowodowało, że, nie bacząc na niską temperaturę, w oczekiwaniu na śniadanie umościliśmy się przy znanym już stole-łożu, centralnym elemencie patio. Przy drzwiach rosło drzewo z malowniczymi owocami kaki (jeszcze niedojrzałymi), przy innych drzwiach – jako ozdoba ściany – tkwiły,  piękne ceramiczne talerze. Snuł się tam też dziwny, straszliwie chudy osobnik o gorejącym spojrzeniu… Potem się okazało, że był to sam MASTIER

              Po lekkim śniadaniu (ciepły omlet, trochę wędliny, sera i jakichś konfitur) zdecydowaliśmy się przedsięwziąć pierwszą wyprawę na miasto.

Czytaj dalej „Bazar i inne atrakcje, czyli wyprawy do Uzbekistanu część trzecia”

A PAMIĘTACIE, jak mały Piotrek przepłynął kanał PTTK w Nidzie do dzikiej plaży, na skróty?

          W Nidzie często robi się zakupy. W tym celu staje się albo w przystani PTTK „U Andrzeja”, gdzie, w razie niepogody, można korzystać z łazienek z ciepłą wodą w celu umycia głowy (przeważnie damskiej), albo na tzw. dzikiej plaży, teraz już ucywilizowanej za pomocą barku, oczywiście z piwem, ale  (na szczęście) również z pięknym widokiem.

         Pewnego razu stanęliśmy w parę łódek na wzmiankowanej dzikiej plaży. Część towarzystwa udała się na miasto z misją zaopatrzenia łodzi w różne potrzebne artykuły. Piotrek (syn Eli i Tomka), wówczas chyba najwyżej dziesięciolatek, dostał pozwolenie samodzielnego udania się na lody.

         W tym momencie zaczyna się właściwa opowieść. Czytaj dalej „A PAMIĘTACIE, jak mały Piotrek przepłynął kanał PTTK w Nidzie do dzikiej plaży, na skróty?”

Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część trzecia i ostatnia)

 

Wrzesień 2016

 

Decyzja: iść dalej, czy zrezygnować? Droga deszczu i kolorów. Siklawa jest na miejscu. Ostatni odcinek – śliskie płyty skalne. U progu Doliny Pięciu Stawów Polskich. W Schronisku PTTK stara życzliwość i nowe łazienki. Świstówka bez kozic. Droga po skalnych złomach. Chwila przy Morskim Oku. Powrót na własnych (choć chwiejnych) nogach.  Miłe pożegnanie gór o poranku.

 

         Rano deszcz nie ustał. Spojrzeliśmy na niebo. Nie wyglądało optymistycznie, ale za to… malarsko. Zalety takiego właśnie nieba wychwalał Tadeusz w Panu Tadeuszu. Mieliśmy nad głowami niebo niespodzianek, a może i dramatów. Żadnego monotonnego błękitu. Czytaj dalej „Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część trzecia i ostatnia)”

Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część druga)

Wrzesień 2016

 Start z domu gospodarzy o dobrym, góralskim nazwisku. Dobre buty – ważna sprawa. Trasa (z kosturkiem) – nietrudna, ale długa. Stara Roztoka z odnowionym schroniskiem.

         Zaokrętowaliśmy się z mężem w Kośnych Hamrach, u państwa Pawlikowskich. To dobre, góralskie nazwisko. Uznaliśmy, że start stamtąd stanowi nie najgorszą zapowiedź sentymentalnej wyprawy w góry.

Czytaj dalej „Tatry – podróż sentymentalna (wspomnienia część druga)”

Migawki sycylijskie czyli lubimy greckie domki

                                                                                                                      Wrzesień 2014

Skocz do galerii

Dlaczego Sycylia? 

A dlaczego nie… Powodów może być wiele.

            Bo to wyspa. Wokół niej, jak to bywa z wyspami, rozciąga się morze. Nie jest takie znowu niezmierzone, bo na owej wyspie czuje się powiew bliskiej Afryki. Gorący, niespokojny… Lampy spadają ze ścian, drzwi trzaskają i tłuką się szklanki. Załomotało. Zawirowało. Czarny Ląd wpadł do nas w odwiedziny.

        Bo pięknie brzmi słowo SY-CY-LIA, SI-CZI-LIA… Sam dźwięk jest już zaproszeniem: przybądź tu i wsłuchaj się w moją muzykę!

       No i przybyliśmy. Nasza nieformalna grupa, zwana niekiedy grupą Deptaków, trafiła na Sycylię już po raz drugi (miałam w tej decyzji  niemały udział…). Czytaj dalej „Migawki sycylijskie czyli lubimy greckie domki”

A PAMIĘTACIE, jak była flauta na Śniardwach i Grzegorz podał  szampana?

             Tego roku trafiły się w przyrodzie niespotykane upały. Męczące w dużych miastach, na Mazurach nie są zjawiskiem całkowicie niepożądanym. Mają wiele zalet – przede wszystkim woda jest ciepła, można się kąpać do woli i o dowolnej porze doby. Nawet Zbycho, który bardzo nie lubi kąpieli w zimnej, ani nawet w wodzie chłodnej, taplał się wtedy z radością bez użycia swojej pianki – stroju płetwonurków i niektórych żeglarzy-zmarzluchów. Czytaj dalej „A PAMIĘTACIE, jak była flauta na Śniardwach i Grzegorz podał  szampana?”

Listy do przyjaciół Dreptaków. Droga powrotna z Grecji. List czwarty (i ostatni)

Wrzesień/październik 2012

Skocz do galerii

Drodzy przyjaciele!

Tak! Minął już niemal rok od zakończenia Naszej Wielkiej Greckiej Wyprawy. Niedługo rozpocznie się nasza Gruzińska Wyprawa (jak wiecie – dedykowana zmarłemu niedawno koledze i współpracownikowi Ryśka, Wiktorowi Domuchowskiemu, pochowanemu w Tbilisi), więc najwyższy czas, by zamknąć temat wyjazdu ubiegłorocznego… Musiało upłynąć sporo wody w Wiśle (i w innych rzekach), bym zabrała się do dokończenia relacji, którą Wam przesyłałam w odcinkach. Lepiej późno niż wcale. Taką mam nadzieję. Czytaj dalej „Listy do przyjaciół Dreptaków. Droga powrotna z Grecji. List czwarty (i ostatni)”

A PAMIĘTACIE, jak odbywało się smażenie Niedzielnej Jajecznicy i jakie przygody się niekiedy zdarzały?…

 

            Rytuały mazurskie bywają rozmaite. Smażenie Niedzielnej Jajecznicy to rytuał, który się przyjął. Co prawda czasem ktoś próbuje lekko (bardzo lekko) protestować, że może wolałby jajeczko na miękko albo twarożek, ale jeśli w pobliżu jest Rysiek lub Bału, szanse na zmianę obyczaju są raczej marne.  Tradition! Tradition! – wykrzykują dziarsko i rozglądają się za patelnią lub garem (w zależności od liczby osób uczestniczących aktualnie w rejsie). Czytaj dalej „A PAMIĘTACIE, jak odbywało się smażenie Niedzielnej Jajecznicy i jakie przygody się niekiedy zdarzały?…”

Listy do przyjaciół Dreptaków. Wyprawa do Grecji. List trzeci

Wrzesień/październik 2012

Skocz do galerii

Błogie leniuchowanie, Leptokaria,  miejsce kultu świętej Paraskewii, senne miasteczka w interiorze, pożegnalna kolacja w kociej tawernie

Drodzy Przyjaciele,

zaniemogłam. Leżę jak – nie przymierzając – dętka. Nie stać mnie na żadną poważniejszą pracę intelektualną ani jakąkolwiek inną (prasowanie się nie powiodło, próbowałam…) a co może być lepszego w takiej sytuacji niż wspomnienia z wakacji? No właśnie. Dlatego przesyłam Wam kolejny odcinek wspomnień z naszej GRECKIEJ WYPRAWY. Mam nadzieję, że zdołam się z tym zadaniem uporać przed kolejnym atakiem gorączki… Czytaj dalej „Listy do przyjaciół Dreptaków. Wyprawa do Grecji. List trzeci”

Listy do przyjaciół Dreptaków. Wyprawa do Grecji. List drugi.

Wrzesień/październik 2012

Skocz do galerii

Meteory – czyli klasztory zawieszone pod niebem; droga przez Tesalię

Drodzy Przyjaciele!

    Niestety nie udało mi się zachować dyscypliny i pisać do Was z Grecji…  Cóż… Wolałam sobie wieczorkiem popływać w towarzystwie Kolegi Małżonka w ciepłym morzu a potem ( dla odmiany – w towarzystwie Kolegi Małżonka…) napić się winka… Jednak odpowiadam na zamówienie wszystkich zainteresowanych i – zmobilizowana po dzisiejszym spotkaniu rowerowym z Wacką i Przemkiem pod sosnami, gdzie (nadzwyczaj pokojowo) świętowaliśmy Dzień Odzyskania Niepodległości – przesyłam kolejny odcinek relacji z naszej  GRECKIEJ WYPRAWY.

     Przypominam, że stanęłam na planach dotyczących wycieczki do Tesalii, gdzie zamierzaliśmy obejrzeć znane na całym świecie i obecne we wszystkich chyba przewodnikach Meteory. Czytaj dalej „Listy do przyjaciół Dreptaków. Wyprawa do Grecji. List drugi.”