Gładź kamienie,
rozsiewaj wyspy,
powielaj niebo –
hej, rzeko Czytaj dalej „Hej, rzeko”
Lustro to przedmiot, z którym stykamy się tak często, że przestajemy myśleć o kryjącej się w nim tajemniczości i znaczeniach symbolicznych. Jednak nawet wówczas, gdy samo lustro – jako rzecz codziennego użytku – nie budzi emocji, to oglądanie w nim siebie prawie zawsze łączy się z uczuciami bądź refleksjami. Podobamy się sobie (lub nie), jesteśmy zadowoleni (lub nie), przychodzą nam do głowy mniej lub bardziej odkrywcze myśli.
Dlaczego człowieka od zamierzchłych czasów fascynowało własne odbicie? Skąd pomysł, by zastąpić naturalne lustra (jeziora, leśne źródła) specjalnym przedmiotem, w którym można by się przeglądać? Czytaj dalej „Parę myśli o lusterku”
– Hej, no… Dawaj rękę.
Krzyś ciągnie mnie do góry z całych prawie dorosłych sił zwinnego dziesięciolatka, ale i tak muszę podnosić nogi bardzo wysoko. Dla dodania sobie pewności trzymam pod pachą kochanego pluszowego misia – Marka…. To nie ułatwia wspinaczki, ale… Wąskie stopnie metalowej drabinki wżynają mi się w stopy obute w aksamitne, granatowe ciżemki na cieniutkiej, baletowej podeszwie (moje butki mają dość ponurą nazwę, są to tzw. trumniaczki, mimo to bardzo je lubię, bo nigdzie nie cisną i idealnie przylegają do stóp; można w nich skakać i – co ważniejsze – tańczyć, tańczyć, tańczyć bez końca!). Nad sobą widzę jasny kwadrat nieba. Słońce.
– Jeszcze trochę. Podciągaj się drugą ręką, bo nie wyleziesz.
Wyłażę. Jakoś się udało. Stoimy na dachu. Czytaj dalej „Dach”
Pamięć to wędrowiec. Przemierza przestrzeń, tyle, że nie – dalszą lub bliższą… Gościńcem wędrującej trochę bez celu pamięci jest czas.
Pamięć-wędrowiec żywi się tym lub owym. Niekiedy miewa ochotę na frykasy. Zatrzymuje się wtedy na dłużej. Patrzy uważnie. Dostrzega najmniejszy szczegół. Cieszy się każdym, niezauważonym przez innych, drgnieniem liścia, kolorem – tym wyblakłym i tym, co wciąż nie stracił swej intensywności. Każda fałda spódnicy, dźwięk – dzing, dzang – łyżeczki uderzającej o brzeg filiżanki, by strącić parę zbędnych kropel, smak porannej bawarki, kożuszek cukru na kaszy mannie, błysk światła odbitego w lustrze jest powodem do radosnego przystanku. Staje się schronieniem dla wędrowca, odpoczynkiem i satysfakcją. Czytaj dalej „Szczeliny pamięci”
– Za chwilę zostaniesz zupełnie sama… Cieszysz się?
– Mój mały synek z pewnym niepokojem bierze mnie za rękę. Czuję, że za moment nadejdą wyrzuty sumienia. Na szczęście Mój Mąż jednym rzutem oka ocenia sytuację.
– Mama musi odpocząć od hałasu. Każdy czasem potrzebuje pobyć trochę sam. Chodź, zaniesiemy mamie bagaże do domku.
Moi panowie taszczą ofiarnie to, co wzięłam z Warszawy: niewielką walizkę, podręczny plecaczek, gitarę (Mój Mąż, patrząc na moją ponurą minę, chwycił ją w ostatniej chwili, jeszcze od windy wracałam po nuty), torbę z książkami i plastikową torebkę z sałatą i chrupkim pieczywem.
Po chwili Mój Mąż wyciąga ze swojej przepastnej kieszeni słoiczek z masłem czekoladowym i usiłuje mi wetknąć ten smakołyk. Małemu rzednie mina. Trudno się rozstać z mamą, ale jeśli ta mama jeszcze na dodatek zostawi sobie czekoladowe masło!…
Muszę stoczyć z Moim Mężem prawdziwie heroiczną walkę. Mam zamiar trochę schudnąć, tymczasem on jest zdania, że jedynie dzięki masłu czekoladowemu, które wziął z lodówki SPECJALNIE Z MYŚLĄ O MNIE, przetrwam jakoś ten tydzień samotności i nie umrę z głodu. W końcu odjeżdżają, uwożąc ze sobą słoiczek czekoladowego masła…
Zostaję zupełnie sama. Czytaj dalej „Sosna w kształcie liry”
Nade mną rozciągał się biały sufit. Bardzo dziwny. Trochę taki jak w kościele. Z łukami. Leżałam na tapczanie i bardzo bolała mnie głowa. Kasia pilnowała swojego Brata, który próbował wspinać się pod ten dziwny sufit. Wspinał się po półkach z książkami jak po drabinie a Kaśka próbowała go ściągnąć na ziemię. Ciocia gotowała kawę za parawanem. Czułam jak mocno pachnie. Ciocia bardzo lubi kawę. Czytaj dalej „Ból głowy (opowieść Jedynej Córeczki)”
W naszej kamienicy, na drugim piętrze są dwie pary drzwi. Te po lewej prowadzą do mieszkania pań Schneider. Są całe z drewna. Pomalowane na kolor gołębi. Te po prawej – są tylko częściowo z drewna. Dolna połowa to drewno, górna to grube, mleczne szkło wytłoczone w różany wzór.
Od zewnątrz (czyli od strony schodów) szkło jest chropowate. Można po nim wodzić dłonią, wyczuwając nierówności szklanych płatków. Można przesuwać palce wzdłuż rowków króciutkich łodyg. Można gładzić opuszkami listki, które są gładsze od pozostałych elementów powierzchni. Jest tutaj nieco inna. Uspokajająca. Delikatna. Czytaj dalej „Drzwi wejściowe”
– Hej, co tam jest za górką?
– Nie wiem. Jeszcze tam nigdy nie byłam.
– Możemy zobaczyć?
– A nie jesteś zmęczona? Straszny upał!
Mama popatrzyła na mnie odrobinkę zamyślona. Jak zawsze. Tak jakby nie bardzo wiedziała, co robić. Czytaj dalej „Moja piosenka (opowieść Jedynej Córeczki)”
Miło jest obserwować przejawy ładu
takie na przykład dopasowanie
czy też przyleganie
bywa krzepiąco powszechne
noga przylega do buta
gdy but jednak nie pasuje
w towarzystwie reszty człowieka
wybiera się do szewca Czytaj dalej „Przyleganie”
Pewnego razu przyjechał do starego króla poseł z odległego kraju…
– Co to jest kraju? – pyta ziewające Maleństwo, otwierając na chwilę zaspane oczka.
– No, z innego państwa, z innych stron, gdzie są trochę inne zwyczaje, gdzie ludzie mówią innym językiem. Dlatego (postanawiam do wieczornej bajeczki przemycić element bliski dziecku, a jednocześnie dydaktyczny…) ucz się w przedszkolu angielskiego i uważaj, co pani mówi, bo to może być kiedyś, gdy się znajdziesz w innym kraju, bardzo potrzebne.
– A co to jest potrzebne? Czytaj dalej „Pewnego razu…”