Zaproszenie do zabawy w odrobinę starym stylu

 

Małgorzata Żółtaszek, ilustracje Paweł Pawlak, Basałyk i Psotka idą do pracy.  (Warszawa 2015, Poradnia K)

 

      Basałyk i Psotka idą do pracy to activity book. Jej wartość i siła tkwią przede wszystkim w tym, że jest zaproszeniem do twórczej zabawy w odrobinę starym stylu.  Odbiorcy (dzieci w wieku mniej więcej 5 – 8 lat) mają szansę zapomnieć o istnieniu telewizorów, smartfonów, tabletów –  fascynujących, choć pozbawionych ciepła ekranów. Mogą, dzięki książce, odkryć istnienie i atrakcyjność tekturowych pudełek, nadłamanych guzików, plastikowych nakrętek, plasteliny, sznurka, czy taśmy klejącej, z ich różnorodnością  i pełnymi tajemnic możliwościami.

      Istniejące od roku 2009 wydawnictwo o wdzięcznej nazwie Poradnia K, początkowo specjalizujące się w literaturze tworzonej przez ambitne kobiety i adresowanej przede wszystkim do kobiet, postanowiło część wydawanych przez siebie książek przeznaczyć dla dzieci. Wymyślono serię Latawiec. Start się udał –  książka podróżnicza Machiną przez Chiny Łukasza Wierzbickiego, w oprawie graficznej Marianny Oklejak podbiła serca czytelników.

     Podobnie stało się z kolejną książką, ukazującą się w tej serii, czyli właśnie z Basałykiem i Psotką  (istnieją dwie części opowiastek o ciekawym świata rodzeństwie). I choć jest to rzecz o zawodach, nie chodzi w niej wyłącznie o informacje (jak w seriach encyklopedycznych typu Dowiedz się, jak niezwykłe są zawody Dominique`a Burga z serii Moja pierwsza encyklopedia wydawnictw Larousse`a, czy też w Księdze VII Encyklopedii Świat dziecka – o zawodach  Giuseppe Zaniniego). Nie chodzi też o informacje ukryte w grafice  ( intrygującej, jak u Aleksandry i Daniela Mizielińskich w ich azteckim, egzotycznym Co z ciebie wyrośnie, czy przepełnionej pozytywnymi emocjami,  jak w Robimisiach Agaty Królak), choć ilustracje i opracowanie graficzne Basałyka i Psotki w wykonaniu Pawła Pawlaka to feeria pomysłów. Ich zadaniem jest jednakże nie zaskakiwanie, czy działanie na emocje, lecz estetyczne (choć nie estetyzujące) a zarazem proste i czytelne dla małego dziecka wsparcie aspektu poznawczego książki. Nie chodzi również w Basałyku i Psotce o łamanie stereotypów (jak, na przykład,  w Kosmonautce Piotra Wawrzeniuka, z którą sfotografowała się brytyjska laureatka Oskara…), choć jeden z bohaterów zauważa, że dzisiaj i panowie odwiedzają salony piękności. Nie chodzi o to, by ukryć wiedzę za zasłoną fabuły (jak w serii Mała mysz – o zawodach Ralpha Butschkova, czy Zawodowcach Pawła Beręsewicza), choć i tu autorka zręcznie zarysowuje prostą sytuację fabularną –  rodzeństwo Basałyk i Psotka, zdumione tym, że rodzice w czasie wakacji muszą iść do pracy, rozpoczyna zabawę w różne zawody.

         O co więc chodzi przede wszystkim? Odpowiedź brzmi – o aktywność. Jest ona sprawą co najmniej tak samo ważną jak niepostrzeżenie nabywana wiedza. Postawę aktywności doceniają współuczestnicy zabawy – babcia i dziadek, bo zapracowani rodzice są nieobecni (na wstępnym obrazku przedstawiającym Spis najważniejszych bohaterów ilustrator, co jest głęboko uzasadnione, pozbawił ich twarzy…).

         Cykl przedstawionych w książkach (mamy część pierwszą i drugą) zabaw w zawody zaczyna się niebanalnie. Mali bohaterowie – jak na dzieci swoich czasów przystało – aranżując wnętrze miejsca pracy, robią openspejsa. Autorka tekstu Małgorzata Żóltaszek każe swoim bohaterom wcielić się na początek w role pracowników korporacji. To w książce dla dzieci nowość. Basałyk i Psotka przerzucają się takimi terminami jak raport, prezentacja, mejl, korporacja, lancz, projekt, miting. Pojawia się nawet złowrogi termin – nadgodziny… Potem następują zabawy rozgrywające się w tradycyjnej scenerii – na poczcie, w salonie piękności, w czasie akcji straży pożarnej i na oddziale chirurgicznym. Na końcu każdego rozdziału, a  jest ich pięć, umieszczono zgrabnie opracowany Słownik. Dzieci – chcąc się bawić po swojemu – kipią pomysłami, szukają rozwiązań. Z czego zrobić okienko pocztowe? A stempel? Jak zmajstrować aparat do mierzenia pracy serca? Rozwiązania są zwykle proste i – jak to z prostotą bywa (nie tylko w dziecięcej zabawie) – prawdziwie oryginalne.

      Basałyka i Psotkę można by uznać za zbiór fabularyzowanych scenariuszy. Każdy rozdział to niemal gotowy scenariusz atrakcyjnych zajęć, pokazujących nie tylko specyfikę pewnych zawodów i sytuacji, ale przynoszący cenną wiedzę (wiele informacji przyda się i dorosłym!). Można by… Ale do nowoczesnej aktivity book wkradli się Babcia i Dziadek. Książka stała się czymś więcej. Starsi państwo towarzyszą wnukom cały czas. Wspierają zabawę, podsuwają pomysły i, co oczywiście ważne, choć być może wcale nie najważniejsze, służą własną wiedzą. Robią to w sposób niezauważalny – po prostu, wchodząc w różne role, bawią się z dziećmi. Jest to zabawa prawdziwie wspólna. Jej wspólnotowość dotyczy  przyjemności, radości z bycia razem i szacunku – nie przerywa się komuś jego zajęć, a jeśli się już słucha, to z uwagą. A wszystko opowiedziane i narysowane bez pretensji do nowatorstwa – ładnie, klarownie i z kulturą. Babcia i Dziadek by pochwalili.

Hanna Diduszko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.