Przygodowo i ekologicznie

Ilona Wiśniewska, Przyjaciel Północy. Ilustracje: Mariusz Andryszczyk. Warszawa 2022. Wyd. Agora.

 

            Spitsbergen to tajemnicza kraina… Samo położenie tego miejsca na naszej planecie uruchamia wyobraźnię. Norweska wyspa (część archipelagu Svalbard) znajduje się już za kołem podbiegunowym, a jej odległość od Bieguna Północnego to około 1000 kilometrów, a więc, z naszej perspektywy, bardzo blisko… Gdy się przybywa, jak dwunastoletni Daniel, bohater powieści Ilony Wiśniewskiej, na Spitsbergen ma się uczucie, że jest się na końcu świata… A może na jego początku?… Bo takie, między innymi, refleksje przychodzą do głowy inteligentnemu chłopcu, synowi Polki i Norwega.

            Autorka, zajmująca się dotąd pisaniem świetnie przyjmowanych reportaży, przeżyła własną, trwającą pięć lat przygodę ze Spitsbergenem i to się czuje, bowiem Ilona Wiśniewska dokładnie wie, o czym pisze. Zna krajobrazy, faunę i florę. Zna miejscowe zwyczaje i czuje niepowtarzalny i egzotyczny dla nas klimat życzliwości i zaufania (nie zamyka się domów ani samochodów), uznany za taką samą wartość jak czyste powietrze (na Spitsbergenie się nie choruje, bo nie ma zarazków – tak twierdzi ciocia Daniela, jedna z głównych postaci powieści…). Bohaterowie Przyjaciela Północy Ilony Wiśniewskiej to ludzie z krwi i kości. Jak powiedziała autorka w wywiadzie udzielonym dziennikarce Kultury Liberalnej, wszystkich bohaterów  poprosiła o  zgodę na umieszczenie ich sylwetek w swojej książce.

             Daniel wraz ze swoją ciocią (a właściwie przyjaciółką mamy), która jest dziennikarką, a potem także z szefem cioci – Birgenem i jego dziesięcioletnią wychowanką, Juno (osóbką wyjątkowo samodzielną, pełną inicjatywy i zahartowaną, doskonale funkcjonującą w naturalnym dla niej środowisku) tropią grupę kłusowników, zabijających chronione prawem niedźwiedzie polarne, pieszczotliwie zwane na wyspie  miśkami.

             Fabuła jest poprowadzona zręcznie. Przykuwa uwagę czytelnika i może budzić emocje. Poprzez zawiłości i opisy sytuacji (niekiedy naznaczone dramatycznymi przeżyciami, a niekiedy rozczarowaniem bohaterów) prowadzi do rozwiązania zagadki i do szczęśliwego zakończenia. Spełnia się nawet marzenie chłopca, by znaleźć się w kabinie samolotu, na miejscu pilota… Jednak chyba największe emocje wzbudzają przeżycia Daniela, który (czasem dosłownie) zostaje rzucony na spitsbergeńską głęboką wodę i musi stawiać czoła rozmaitym sytuacjom, z którymi nigdy dotąd nie miał do czynienia.

              Bardzo ciekawe jest, że to, co normalnie uznalibyśmy za szalenie niebezpieczne, traktowane jest przez bohaterów jak coś zupełnie zwyczajnego, naturalnego; w końcu jeśli dla zrealizowania założonego celu trzeba przejść przez rwącą rzekę, to się przez nią po prostu przechodzi. I tyle. Strach też jest czymś naturalnym. Podobnie jak pomoc, którą się uzyskuje (tu jest to pomocna dłoń cioci – wysokiej, silnej i zaprawionej w pokonywaniu wszelakich trudności). Wychowywanemu w Polsce przez troskliwych rodziców i dziadków chłopcu zmienia się perspektywa. Zaczyna inaczej patrzeć na świat. Widzi więcej niż dotąd i cieszy go nie tylko przygoda, którą przeżywa w każdej godzinie swoich letnich, spitsbergeńskich wakacji, ale i to, że może tak niesłychanie blisko, jak nigdy dotąd, obcować z naturą. Wspaniałe są sceny spotkań ze zwierzętami. Chłopiec spotyka się z reniferem (dotąd myślał, że renifery są ogromne jak jelenie i bardzo go zdziwiło, że są wielkości koziołków) i spogląda mu z bliska w oczy, a nie chcąc spłoszyć zwierzaka, staje na czworakach i – tak jak on –  skubie roślinki (lepnica okazuje się słodka i przyjemna w smaku!). Ma też okazję zobaczyć największe zwierzę świata, płetwala błękitnego, który najpierw wyrzuca ponad powierzchnią wody kilkumetrowe fontanny (gluty), by wreszcie przepłynąć pod łodzią wędrowców, zostawiając po sobie malowniczy (choć cuchnący) ślad… kupę, jak się dowiaduje Daniel, bardzo pożyteczną…

                 Informacji i wszelakich ciekawostek znajdzie tu czytelnik co nie miara. Wiedza na temat ekosystemu tajemniczej dla nas Północy bardzo się poszerzy, znacznie przekraczając ramy szkolnych podręczników.

          Najważniejsze jednak wydaje się obecne w książce w każdym opisie i każdej wypowiedzi bohaterów spojrzenie na przyrodę, która jest tu traktowana jako wartość niezwykle cenna. Człowiek powinien ją poznawać i coraz lepiej rozumieć (dlatego tak ważny jest wątek spotkań z naukowcami i w ogóle rozmaitych badań i obserwacji prowadzonych na Spitsbergenie) i czuć się za nią odpowiedzialny, bo sam przecież jest jej częścią, podobnie jak wszystkie żyjące istoty, zarówno te olbrzymie (jak dwudziestopięciometrowy płetwal), jak  i te maleńkie (jak liczące trzy dziesiąte milimetra niesporczaki). Obowiązkiem człowieka jest dobrze obchodzić się ze wszystkimi mieszkańcami naszej planety, traktować je z uwagą i uwzględniać ich naturę oraz potrzeby. Przyrodę trzeba chronić i o nią dbać. To powinno być naturalne jak oddychanie. W powieści Ilony Wiśniewskiej znajdziemy jednak nie tylko ekologiczne spojrzenie na przyrodę, ale czysty zachwyt. Przyroda na Spitsbergenie jest po prostu zachwycająca!

               Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie, z punktu widzenia Daniela, bohatera, którego od razu zaczyna się lubić. To zwykły, miły i inteligentny chłopak. Lubi poczytać, ale czasem woli pograć na konsoli i zagłębić się w Internecie (interesujące są uwagi na temat braku zasięgu internetowego na wyspie). Jest ciekawy świata. Ma mnóstwo pytań, które zadaje swoim towarzyszom. Niektóre zostawia sobie na później, by odpowiedzi poszukać w bardziej stosownym momencie. Uważnie patrzy na świat. Lubi się zastanawiać. Refleksje są dla niego czymś normalnym.  Okazuje też odwagę (choć umie przyznać się do strachu) nie tylko w pokonywaniu przeszkód, ale i w wyrażaniu własnego zdania, co zyskuje mu szacunek otoczenia (dobrze rokujesz). Lubi pożartować. Ilonie Wiśniewskiej udało się stworzyć bohatera wiarygodnego i sympatycznego. Chciałoby się mieć takiego przyjaciela!

              Wielką zaletą książki jest świetna okładka i przepiękne, malarskie ilustracje Mariusza Andryszczyka, projektanta graficznego i ilustratora, wykładowcy w Instytucie Projektowania Graficznego łódzkiej ASP. Wspaniale oddają ducha miejsc, w których toczy się akcja. Mają charakter realistyczny, ale nie dosłowny. Dzięki subtelności linii, stają się ulotnie poetyckie a czasem (gdy, na początku kolejnych rozdziałów, ukazują sylwetki zwierząt) zyskują wagę symbolu. Zostają zawieszone w białej przestrzeni kartki, która staje się rodzajem Uniwersum…

           Książkę czyta się z zainteresowaniem i przyjemnością. Wypełnia ona lukę we współczesnej powieści podróżniczo-przygodowej adresowanej do młodszych nastolatków. Z racji bogactwa wiedzy, którą się zyskuje w czasie lektury, można ją też uznać za fabularną odmianę literatury popularnonaukowej.

             Brawa należą się Wydawnictwu Agora za bardzo staranne wydanie, w którym wszystko – od barwy papieru (o bieli śniegu…) po wybór czcionki – jest przemyślane i podporządkowane całości (opracowanie graficzne: Elżbieta Wastkowska; ProDesGraf). Książkę dobrze się czyta i dobrze się ogląda. Tak ma być. Jeśli autorom i wydawnictwu zależy na młodym czytelniku, to powinni mu dać to, co najlepsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.