– Brrr… – mówimy zwykle (moja siostra i ja), gdy wchodzimy do łazienki. Bo najważniejszą chyba cechą naszej łazienki jest chłód. Właściwie zawsze jest tu zimno albo przynajmniej – jakoś tak chłodnawo. Czytaj dalej „Łazienka”
– Brrr… – mówimy zwykle (moja siostra i ja), gdy wchodzimy do łazienki. Bo najważniejszą chyba cechą naszej łazienki jest chłód. Właściwie zawsze jest tu zimno albo przynajmniej – jakoś tak chłodnawo. Czytaj dalej „Łazienka”
I.
Jeszcze pożyjemy, jeszcze poczekamy,
Ptakiem polecimy,
Ziarno pozbieramy. Czytaj dalej „Jeszcze pożyjemy…”
Małgorzata Strękowska-Zaremba, Dom nie z tej ziemi. Zilustrował Daniel de Latour. Warszawa 2017. Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”.
O strachu bardzo trudno mówić. Trudno wyrazić swój strach. Bywa paraliżujący. Osadza w miejscu. Zatyka. Osłabia. Dotyczy to chyba każdego człowieka, niezależnie od tego, ile ten człowiek ma lat. Można sobie z nim jakoś radzić – rozmawiać z przyjaciółmi (lub z wybranym specjalistą od rozwiązywania wybranych problemów…), przetwarzać strach w obrazy, w wiersze, w filmy, w muzykę…
A co ma robić dziecko, które jest śmiertelnie przerażone? To dziecko może, niestety, znacznie mniej. Nie ma tylu narzędzi, co dorosły. Jest w gorszej sytuacji, zwłaszcza, gdy pozostawiono je sobie, oddano Demonowi Strachu na pożarcie… Zdarza się, że dziecku udaje się jednak podjąć próbę wypracowania narzędzia do walki ze strachem. Tym narzędziem bywa przeniesienie się do swego wewnętrznego świata. Zwykle jest to świat wyobraźni i zmyślenia. Dzieci uciekają tam chętnie. Czytaj dalej „Serce tylko do kochania”
Szybuję
nad wodą
ponad błękitnawym lustrem mgły
w dole
drzewa jak panny
ubrane w tęczowe szaty ptaków Czytaj dalej „Wędrówka doskonała”
– Daj to! – lewa ręka Murzynka wyciąga się energicznie po moją skórzaną teczkę, dość ciężką, prawdę mówiąc. Mam w niej elementarz, parę zeszytów, pudełeczko z plasteliną, blaszane pudełko z kredkami, średni blok do rysowania (ale dość gruby), wiązkę barwnych liczmanów, drewniane liczydło, drewniany, zasuwany piórnik z ołówkami, obsadką, kompletem stalówek i gumką-myszką, no i pudełko na drugie śniadanie, w którym teraz tkwi już tylko niewielka, lniana serwetka z mereżką. Śniadanie zostało zjedzone. Jest jeszcze woreczek ze strojem na gimnastykę. Kapcie niosę w osobnym, granatowym worku z podszewki, który uszyła mi babcia. Czytaj dalej „ Droga ze szkoły”
Demonie Strachu
o zaciętej twarzy
przeoranej bruzdami
samotności
bezsenności
i bólu Czytaj dalej „Demony”